publikacja 14.06.2005 18:04
Jako współautor raportu jestem zaskoczony agresją, z jaką ojciec Jacek Salij polemizuje nie tyle z treścią raportu IPN, co ze stworzonym obrazem jego autorów - napisał w Rzeczpospolitej Jan Żaryn odpowiadając na wczorajszy artykuł o. Salija.
Ani prokuratorzy, ani sędziowie Zarówno ci, którzy dziś w tej sprawie zabierają głos w obronie o. Konrada, jak i atakujący go, swą wiedzę czerpią z naszego raportu. To znaczy, że podeszliśmy do osoby o. Konrada bez uprzedzeń, starając się przybliżyć skomplikowaną rzeczywistość aktową, w tym drogę wiodącą o. Konrada "od negocjatora" służącego Kościołowi, do "tajnego współpracownika Dominik" i "kontaktu operacyjnego Vox, Hejnał". Wnioski wyprowadzane przez autorów raportu tylko wtedy mogą być fałszywe czy niesprawiedliwe, jeśli pozostają w sprzeczności z prezentowanym przez nas materiałem. Na przykład uważamy, że o. Konrad nie powinien informować mjr. Głowackiego o napięciach wewnątrzkościelnych wywołanych papieskimi pełnomocnictwami prymasa Stefana Wyszyńskiego, bo to osłabiało pozycję kardynała w okresie, gdy władze PRL prowadziły misterną grę ze swym watykańskim rozmówcą abp. Luigi Poggi. Nie powinien także informować "Lakara" o słabościach i napięciach między ludźmi Kościoła katolickiego w Polsce po 13 grudnia 1981 roku, niezależnie od tego, czy wiedział, gdzie trafiają jego wynurzenia (Departament I MSW), czy też nie. Nie powinien brać od "Lakara" pieniędzy, niezależnie od tego, czy je rozdawał ubogim, czy zamieniał na produkty pierwszej potrzeby. Czy zatem to historycy IPN "skazali go bez przesłuchania na śmierć cywilną", czy też to on sam na spółkę z esbekami zafundował nam te 700 stron dokumentacji? Raport nie odpowiada na wiele pytań. Przede wszystkim nie sprawdzaliśmy wiarygodności znacznej części informacji, które zasłyszał mjr Głowacki czy nagrał "Lakar" i przekazał je do centrali (na przykład maszynopis z jednej z nagranych rozmów agenta BND z o. Konradem liczy 80 stron, na których znajduje się co najmniej setka informacji do sprawdzenia). Nie rozmawialiśmy ani z o. Konradem, ani z mjr. Głowackim i wielu innymi osobami, które brały udział w tym dramacie. Możebył to błąd. Może należało dopracować raport pod tym kątem i wydać go po roku. Niech drogi o. Jacek sam sobie odpowie na to pytanie, jeśli jeszcze pamięta, co działo się w tej sprawie przez ostatnie dwa miesiące. O przyjętych założeniach metodologicznych piszemy wprost w raporcie, szkoda zatem, że o. Jacek nie chciał tego przeczytać. Dalsze badania historyczne (a nie sądowe, na Boga, bo my nie jesteśmy ani prokuratorami, ani sędziami) przewidują sprawdzenie informacji, stopnia ich szkodliwości itd., a także rozmowy z osobami (w tym z o. Konradem, jeśli zechce), które mogą wzbogacić naszą wiedzę. Niesprawdzona wiarygodność Bardzo dziękujemy o. Jackowi za świadectwo, które - pisząc o "dwóch faktach" - złożył. Szczególnie cenna wydaje mi się relacja, że o rozmowach o. Konrada z mjr. Głowackim - i ich treści - wiedziała cała redakcja "W drodze". Spróbujemy poszukać potwierdzenia tej informacji u pozostałych członków redakcji.
Sam nigdy nie twierdziłem, że w miesięczniku "W drodze" nie ukazał się artykuł z czerwca z 1977 roku, a tym bardziej nie usprawiedliwiałem pośpiechem czegokolwiek. By kolejni zdezinformowani wiadomością o. Jacka nie popełniali niezawinionej gafy, uprzejmie informuję, że pewna Pani Dziennikarz z Poznania (nie pamiętam nazwiska ani redakcji) "złapała" mnie telefonicznie w czwartek rano, gdy byłem w drodze z Warszawy do Gdańska, i poinformowała, że red. J. Grzegorczyk przekopał cały numer miesięcznika i nie znalazł inkryminowanego artykułu. Będąc w pociągu, bez notatek, ze skrzeczącą komórką i z lasami dookoła, nie mogłem rzecz jasna stwierdzić wiarygodności tej informacji. Stwierdziłem za to, odnosząc się do tego przypadku, jak i do ewentualnie kolejnych, że na tym etapie prac nie sprawdzaliśmy wiarygodności wszystkich informacji znajdujących się w dokumentacji, a zatem mogą wystąpić kolejne przypadki "nieprawdomówności" "osobowego źródła informacji" - jak to ładnie pisano w żargonie SB. I tyle. Podziękowałem jej jeszcze za informację, czym naraziłem się na śmieszność, gdyż Pani Dziennikarz lojalnie przyznała, że celem jej publikacji na ten temat jest wykazanie naszej nierzetelności. Rozmowa się dalej nie kleiła, i to nie tylko z racji zalesienia przez naturę północnego Mazowsza. Po powrocie do Warszawy, w piątek, zajrzałem do miesięcznika "W drodze" (można sprawdzić w Bibliotece Narodowej, w czytelni czasopism) i znalazłem rzeczony artykuł. Nie wiem, skąd o. Salij wie o źródłach naszych satysfakcji, wiem za to, że grubą przesadą jest cytowanie w tym kontekście zdania, które ten zacny dominikanin skonstruował de facto sam: "Już się wydawało, że ten zarzut pod adresem o. Konrada był niesłuszny, a jednak on to napisał". Zostawmy jednak uszczypliwości o. Jacka na boku. Chciałbym jednak, żeby o. Jacek wiedział - nie chcę uchodzić za nieuważnego czytelnika jego listu - iż czuję się dotknięty osobiście pomówieniem o "zaciekłość". Niech Ojciec poczyta choć przez tydzień akta esbeckie, a potem dopiero pomawia historyków IPN o niewrażliwość. Proszę się nie dziwić, że wielu z nas jest zwolennikami pełnego otwarcia zasobów SB. Niby dlaczego mamy brać odpowiedzialność za słabości ludzi żyjących w PRL i mamy być pomawiani o hołdowanie esbeckiej mentalności. Póki Ojciec niczego nie wie, niech Ojciec milczy, bo będąc bogatszym w wiedzę, można tego nowego stanu nie udźwignąć. Przekazać akta do czytelni jawnej W tym przypadku jesteśmy, jako autorzy raportu, zwolennikami przekazania akt dotyczących o. Konrada Hejmy do czytelni jawnej IPN, by wszyscy, którzy mają ochotę zabierać głos z wysokości swej niewiedzy, mogli przekonać się o wartości i uchybieniach raportu. Proszę tylko potem nie żałować. I proszę nie krzyczeć, że należy "betonować" zasoby IPN. Ich wartość polega na tym, że dzięki nim mamy szansę wyplenić z naszego życia publicznego ludzi, którzy przenoszą obrzydliwe patologie z PRL do III Rzeczypospolitej. I nie o ojcu Hejmie myślę, ale - rzecz jasna - o twórcach systemu komunistycznego i jego funkcjonariuszach, obecnych wówczas w partii, w SB i w wielu innych instytucjach terroru oraz kłamstwa. JAN ŻARYN Autor jest historykiem, jednym z autorów raportu IPN o ojcu Konradzie Hejmie