Jak SB próbowała zwerbowac Prymasa...

KAI

publikacja 16.06.2005 05:37

Podsłuchy, inwigilacja bezpośrednia, wzywania na rozmowy, a nawet próby skompromitowania na tle obyczajowym - takimi metodami służby bezpieczeństwa PRL przez blisko 15 lat próbowały zmusić ks. Józefa Glempa, aby został ich tajnym współpracownikiem.

Pomimo tych szykan ks. Glemp nie dał się też zastraszyć, choć za uporczywe odmawianie współpracy z SB zapłacił pominięciem przy mianowaniu na arcybiskupa wrocławskiego, a potem poznańskiego. Dokumentacja zabiegów SB mających na celu uczynić z ks. Glempa tajnego współpracownika i jego niezłomnej postawy znajduje się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej. Kiedy na początku roku doszło do upublicznienia tzw. listy Wildsteina, czyli katalogu osobowego archiwów IPN z nazwiskami funkcjonariuszy, tajnych współpracowników oraz kandydatów na tajnych współpracowników, czyli "figurantów" służb bezpieczeństwa PRL, kard. Józef Glemp określił takie działanie jako "krok w dobrym kierunku". W rozmowie z KAI stwierdził, że przypuszcza, iż jego nazwisko znajduje się na tej liście, ale absolutnie nie obawia się jakiejkolwiek kompromitacji, bo doskonale wie, co robił w przeszłości. Prymas Polski nie mylił się w obu sprawach: rzeczywiście jego nazwisko występuje na tej liście dwukrotnie i rzeczywiście nie musi się on obawiać, że w jego teczce znajdą się kompromitujące informacje. Wprost przeciwnie, w zasobach IPN znajduje się zapis jego zmagań z próbującą go osaczyć bezpieką, z których to zmagań wychodzi zwycięsko. Ks. Glemp w zasobach IPN ... We wspomnianym katalogu IPN nazwisko "Glemp Józef" występuje dwukrotnie. W rzeczywistości jest to ten sam materiał, tyle, że za drugim razem w formie mikrofilmu. Pod sygnaturą IPN BU 00191/70 znajduje się teczka dotycząca kandydata na tajnego współpracownika SB Józefa Glempa. Akta obejmują okres od końca lat 60. do końca lat 70., ostatni wpis o likwidacji, a więc zakończeniu sprawy znajduje się pod datą 30 marca 1979 r.

Więcej na następnej stronie

Na pierwszej stronie tych akt znajduje się odręczny dopisek: "zastrzeżone wydział I Departament IV MSW, wpis 30 marca 1979 r." oraz drugi dopisek: "pozostawić materiały do 2010 r., kategoria akt A". Na stronie poprzedzającej kwestionariusz ewidencyjny kandydata na "tw" znajduje się karta kontrolna zawierająca listę osób, które korzystały z tych akt, ponieważ były oficerami prowadzącymi sprawę, bądź też podejmowały decyzję co do dalszego postępowania wobec kandydata. Jak wynika z lektury tej karty pierwszy sprawę ks. Józefa Glempa prowadził por. Kuksianowicz, inspektor Wydziału I Departamentu IV, a więc zajmującego się klerem diecezjalnym. Najciekawszą postacią z listy jest ppor. Edward Kotowski, do 1978 r. też pracownik Wydziału I Departamentu IV MSW, a w latach 1978-83 rezydent wywiadu w ambasadzie PRL w Rzymie. To on właśnie występuje w aktach dotyczących o. Konrada Hejmy jako "Pietro", a więc pierwsza osoba, której o. Hejmo przekazywał informacje o Kościele w czasie pobytu w Rzymie. Po zakończeniu pracy we Włoszech, E. Kotowski pracował w Urzędzie ds. Wyznań. Ponadto sprawę Józefa Glempa prowadzili lub nadzorowali płk Jerzy Noga, ppłk Zenon Chmielewski oraz ppłk Mrozowicz. Jednak najdłużej ks. Glempem zajmował się mjr Cz. Wiejak, naczelnik Wydziału I Departamentu IV MSW. Ranga pracownika SB świadczyła o ważności sprawy. Sam jeździł on po Polsce, by inwigilować ks. Glempa, nawet w okresie wakacyjnym, m.in. 13 lipca 1972 r. w Krynicy Morskiej. Sam materiał znajdujący się w IPN jest bardzo krótki, liczy 23 strony. Składa się z dwóch elementów: zeszytu ewidencyjnego kandydata na tajnego współpracownika nr 28849 pt. "Analiza sprawy oraz kierunkowy plan opracowania kandydata na «tw» ks. Glempa Józefa" z 28 lutego 1968 r. oraz kwestionariusza przyszłego tajnego współpracownika, który został wypełniony 10 marca 1972 r. i towarzyszącym mu doniesieniom oraz raportom. Nie udało się uzyskać kompromitujących materiałów ... Pierwsze próby zwerbowania ks. Glempa przez SB przypadają na lata 60., gdy jeszcze pracował w archidiecezji gnieźnieńskiej. Jak wynika z zachowanej dokumentacji, był on inwigilowany począwszy od powrotu z Rzymu, a więc od 1964 r., gdy został mianowany przez Prymasa Wyszyńskiego notariuszem w Sądzie Metropolitarnym w Gnieźnie. Po czterech latach obserwacji założono sprawę, która w zamyśle IV Departamentu miała zakończyć się zwerbowaniem ważnego kapłana.

Więcej na następnej stronie

"Kandydat posiada [bowiem] perspektywy rostu [sic!] w hierarchii kościelnej" - przyznawano w planie rozpracowania ks. Glempa z 1968 r. Przy inwigilacji kandydata na "tw", zwanego figurantem ps. "Glon" i trwającej w sposób ciągły do 1973 r., stosowano klasyczne techniki pracy operacyjnej. Funkcjonariusze SB otoczyli go dyskretną inwigilacją i doszli do wniosku, że posiada on pewne cechy, które można wykorzystać do werbunku. Jak wynika z akt, do takich cech zaliczyli m.in. to, że "wiedzie świecki tryb życia", jest łatwy w kontakcie, nie stroni od świeckich, z którymi często się spotyka. Wyodrębnili więc grupę świeckich, z którymi kontaktował się ks. Józef Glemp, w tym kobiety i korzystali z donosów agentury, m.in. zainstalowanej nieopodal domu brata ks. Glempa, aby ustalić czy domniemane kontakty pozaduszpasterskie kapłana są potwierdzone przez inne źródła. W tym celu zamierzano "doprowadzić do ewentualnej rozmowy z [tutaj pada nazwisko kobiety] lub z jej mężem. Rozmowy nagrać celem wykorzystania w dalszej rozgrywce z kandydatem". Nie wiadomo czy udało się ten plan zrealizować. Z kolei w lipcu 1972 r. funkcjonariusze pionu obserwacji bezpośredniej chodzili za ks. Glempem i jego przyjacielem ks. Ciechanowskim, także w okresie ich wspólnego wypoczynku. Zawiedziony brakiem kompromitujących informacji esbek pisał: "Żyją skromnie. W ciągu 5 dni obserwacji nie spotkali się z żadną kobietą, nie byli w godzinach wieczornych w restauracji czy kawiarni". Spośród świeckich, z którymi spotykał się ks. Glemp, esbecy wyodrębnili też cztery kobiety i założyli, że na pewno z jedną z nich łączą ks. Glempa intymne kontakty. W związku z tym podjęli grę operacyjną, której celem było zdobycie na ks. Glempa materiału kompromitującego obyczajowo. Z akt nie wynika na jakiej konkretnie podstawie ubecy zbudowali taką koncepcje, zapewne chodziło o fakt, że ks. Glemp nie przebywał tylko i wyłącznie na terenie kurii, parafii czy seminarium, lecz np. odwiedzał świeckich w ich domach. Gra operacyjna polegała m.in. na tym, że założyli wytypowanym kobietom podsłuchy, które miały naprowadzić na twarde dowody potwierdzające tezę wyjściową. Operacja zakończyła się całkowitym fiaskiem. We wspomnianej teczce kandydata na "tw" znajduje się jednoznaczne stwierdzenie z 1972 r., że "nie udało się na ks. Glempa uzyskać kompromitujących materiałów".

Więcej na następnej stronie

Odmówił kontaktów z pracownikiem służby bezpieczeństwa ... Kwestionariusz przyszłego tajnego współpracownika z 1972 r. dotyczący ks. Glempa jest typowy, podobne znajdują się w aktach innych osób. Są w nim m.in. dane osoby, którą SB chciała zwerbować. Z dokumentu dowiadujemy się m.in., że ks. Glemp zna język włoski, a w rubryce "zainteresowania" czytamy: "sport, opera, teatr, kino". Być może właśnie takie zainteresowania były podstawą tezy, że prowadzi on świecki tryb życia. W rubryce "walory osobiste i cechy ujemne" funkcjonariusz SB napisał: "lubi świecki tryb życia, ale z uwagi na zajmowane stanowisko nie ujawnia tego faktu. Oddany pracy, dba o podnoszenie swojej wiedzy, dyskretny i małomówny". O tym, po co esbecy tak usilnie chcieli pozyskać go i zwerbować, dowiadujemy się z rubryki "cel pozyskania": "ks. Józef Glemp ma bliski dostęp do kard. Wyszyńskiego, ma dostęp do ważnych dokumentów i w ten sposób ma wpływ na działalność duchowieństwa w Polsce". To ostatnie zdanie jest rozszerzane w innych rubrykach. Funkcjonariusze SB uważali ks. Glempa za bardzo popularnego wśród duchowieństwa gnieźnieńskiego i kandydata na biskupa. Właśnie możliwość zrobienia przez ks. Glempa kariery kościelnej było dla SB dodatkowym bodźcem do zwerbowania go w okresie, gdy nie był jeszcze biskupem. W dokumencie z 1972 r. na pytanie kwestionariuszowe o motywy pozyskania pojawia się wyraźna odpowiedź: "tylko i wyłącznie lojalność wobec państwa polskiego, ponieważ materiałów kompromitujących i obciążających nie posiadamy, a materialne zainteresowanie nie wchodzi w rachubę". Warto zwrócić uwagę, że to ostatnie zdanie pokazuje trzy tropy, którymi szła służba bezpieczeństwa pragnąc pozyskać "tw": lojalność, kompromitujące materiały lub kwestie finansowe. W przypadku ks. Glempa, po nieudanych próbach zebrania materiałów kompromitujących i brakiem zainteresowania sprawami materialnymi, pozostawała lojalność. Stąd w następnej rubryce "sposób realizacji" wpisano, że jedynym sposobem werbunku jest "długofalowe pozyskanie", czyli nieustanne nękanie. Uwagę zwraca fakt, że kwestionariusz jest bardzo słabo wypełniony. Przyczyna była prosta: funkcjonariusze SB, którzy w kolejnych latach podsuwali ks. Glempowi propozycję współpracy każdorazowo spotykali się ze zdecydowaną odmową. W efekcie na stronie 8 i 10 kwestionariusza czytamy: "zdecydowanie odmówił kontaktów z pracownikiem służby bezpieczeństwa".

Więcej na następnej stronie

Nie nadaje się na tajnego współpracownika ... Z dokumentów wynika, że próby pozyskania polegały na tym, iż pracownicy SB próbowali wyciągnąć ks. Glempa na jakiekolwiek spotkanie poza terenem pracy w sekretariacie Prymasa Polski na Miodowej w Warszawie. Takie spotkanie miało być pierwszym kontaktem operacyjnym, które rozpoczęłoby budowanie pewnych uzależnień między kapłanem a funkcjonariuszem SB. Za każdym razem ks. Glemp mówił jednoznacznie, że poza terenem pracy nie spotka się, zaprasza natomiast na Miodową, gdzie funkcjonariusz SB zostanie przyjęty jak każdy inny petent. Z notatek funkcjonariuszy SB wynika, że namawiali ks. Glempa na spotkanie w różnych miejscach, m.in. w kawiarni czy na ulicy, ale bynajmniej nie mieli ochoty zjawiać się w sekretariacie Prymasa. Ks. Glemp ściśle realizował tu wskazania polskich biskupów, którzy jednoznacznie instruowali kapłanów, aby unikać kontaktów z funkcjonariuszami SB, jeśli już to spotykać się na terenie kościelnym, a jeśli dojdzie do kontaktu na terenie neutralnym czy w urzędzie SB, to przebieg tego spotkania należy natychmiast zrelacjonować przełożonemu. Ks. Glemp ściśle przestrzegał instrukcji biskupów, czym naraził się na szykany. Za takie niewątpliwie należy uznać wielokrotne próby werbunku na "tw". Stosowaną tu przez SB metodę można porównać do znanej represji wobec więźniów stalinowskich - tzw. "konwojera", kiedy to zmieniali się śledczy, podczas gdy aresztant przez kilkadziesiąt godzin pozostawał bez snu. W tym przypadku obiektem represji pozostawał ks. Józef Glemp, którego przez lata nękał kolejny funkcjonariusz SB proponując spotkanie, czy rozmowę, w imię założenia, że a nuż tym razem się uda. Prowadzący sprawę mjr Cz. Wiejak co najmniej dwukrotnie w ciągu 1972 r., próbował zmusić kapłana do umówienia się na spotkanie poza jego miejscem pracy. Gdy to nie skutkowało, w październiku 1973 r., SB wezwała ks. Glempa do Komendy Powiatowej MO w Gnieźnie. Powodem formalnym była konieczność odebrania przez kapłana paszportu. Specjalnie na to spotkanie przyjechał z Warszawy ppłk Wiejak. Oto fragment jego raportu z 31 października 1973 r. ukazujący postawę i stan świadomości ks. Glempa: "Rozmowa była b. trudna. Ks. Glemp unikał podejmowania tematów, podkreślał, że kwestie polityczne dot. [yczące] stosunków państwo - kościół nie interesują go. Nie chciał się zgodzić na rozmowę poza miejscem pracy podtrzymując poprzednią wersję, że jeżeli coś do niego mam to mogę przyjść oficjalnie do jego miejsca pracy. Oświadczył, że służy kościołowi i poza wiedzą kardynała niczego co by dot.[yczyło] kościoła nie podejmie. Pod koniec rozmowy w nieco żartobliwy sposób wyraził się, że on rozumie moje intencje, że jestem od tego by mieć ludzi, którzy informują o różnych sprawach dot.[yczących] kościoła, on natomiast jest od tego by się nie dać skłonić do spełniania takiej roli" (pisownia oryginalna).

Więcej na następnej stronie

Nieugięta postawa ks. Glempa naraziła go na konkretne represje. Za takie niewątpliwie należy uznać np. dwukrotną negatywną opinię władz wobec wysunięcia przez Prymasa Wyszyńskiego kandydatury ks. Glempa na biskupa diecezjalnego: w 1975 r. na arcybiskupa wrocławskiego, a w 1977 r. na arcybiskupa poznańskiego. Warto przy tej okazji przytoczyć fragment charakterystyki ks. Glempa sporządzony w 1977 r. przez Urząd ds. Wyznań, w której widać, że przy jej pisaniu korzystano z materiałów zebranych wcześniej przez SB: "Odznacza się dużą inteligencją i zdolnościami. Jest kulturalny w sposobie bycia. Zorientowany w bieżącym życiu kulturalnym. Bywa w teatrach i koncertach. Przejawia skłonność do wygodnego trybu życia. Zna biegle języki: łacinę, włoski, francuski, niemiecki, angielski. Z tego względu wielokrotnie był tłumaczem kard. Wyszyńskiego w czasie wizyt w Watykanie, i w toku spotkań z biskupami zagranicznymi. W stosunku do kard. S. Wyszyńskiego jest człowiekiem lojalnym, ale nie bezkrytycznym. Potrafi mieć swoje zdanie o aktualnej sytuacji w kościele. Ks. Glemp nigdy nie występował publicznie w sposób, mogący budzić zastrzeżenia i nie jest znana żadna jego działalność, zasługująca na negatywną ocenę. Dotychczasowy charakter jego pracy nie dostarczał okazji do zajmowanego oficjalnego stanowiska w sprawach bieżącego życia politycznego kraju. W wypowiedziach, wygłaszanych we własnym środowisku, ks. Glemp prezentuje postawę realisty w odniesieniu do problemów normalizacji stosunków między państwem a kościołem. W jego postawie nie dostrzega się przejawów fanatyzmu. Ks. Glemp utrzymuje przyjazne stosunki z ks. Bronisławem Dembowskim, rektorem kościoła św. Marcina w Warszawie, w którym odbyła się w ub. r. osławiona "głodówka" grupy osób związanych z t.zw. komitetem obrony robotników. Nie ma jednak przejawów bezpośrednich kontaktów ks. Glempa z «kor-owcami»" (pisownia oryginalna). Żeby nie było wątpliwości, powyższa charakterystyka stanowiła podstawę do odrzucenia przez rząd PRL kandydatury ks. Glempa na stanowiska arcybiskupa poznańskiego, po śmierci abp Antoniego Baraniaka. Teczka ks. Glempa kończy się likwidacją sprawy, czyli uznaniem, że ta osoba nie nadaje się na tajnego współpracownika. Decyzję o definitywnej rezygnacji z dalszego rozpracowywania ks. Glempa jako kandydata na "tw" podjął naczelnik Wydziału I Departamentu IV MSW płk Zenon Płatek 30 marca 1979 r. Wpis zamykający sprawę został sporządzony w momencie, gdy ks. Glemp został mianowany - 4 marca 1979 r. - biskupem warmińskim. Jan Żaryn, Bogumił Łoziński