Planowano drugi zamach na Jana Pawła II?

Nasz Dziennik/a.

publikacja 21.06.2005 07:46

Podczas II pielgrzymki Jana Pawła II do Polski funkcjonariusze SB i milicji pracujący w specjalnym zespole operacyjnym o kryptonimie "Zorza" zostali zaalarmowani nieoficjalnymi sygnałami o przygotowywanej za wschodnią granicą antypapieskiej prowokacji - twierdzi Nasz Dziennik.

"Naszemu Dziennikowi" udało się dotrzeć do osób i informacji, które mogą wskazywać na to, że do zamachu na Ojca Świętego być może mogło dojść podczas Jego wizyty w Poznaniu 20 czerwca 1983 roku. Wiosna 1983 roku, spotkanie generałów sowieckich z szefem MSW Czesławem Kiszczakiem. Rozmowa dotyczy planowanej na czerwiec wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w Polsce. Kiszczak, jak wynika z odtajnionych już materiałów IPN, skarży się, że strona kościelna naciska na umożliwienie Papieżowi spotkania z wiernymi na Wybrzeżu oraz z mieszkańcami stolicy Wielkopolski pod Poznańskimi Krzyżami. Czesławowi Kiszczakowi wyrywają się wówczas słowa "Możemy obecnie jedynie marzyć, żeby Bóg powołał go jak najszybciej na swoje łono". Sowieccy generałowie kiwają porozumiewawczo głowami. Krótko po rozmowie Kiszczaka z Sowietami odbywa się tajne spotkanie najbardziej zaufanych działaczy partyjnych aktywu KC PZPR. Spotkanie nieformalne, nie zachował się żaden oficjalnie znany protokół z tego posiedzenia. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że tam po raz pierwszy pojawił się sygnał o możliwości dokonania zamachu na Papieża podczas Jego wizyty w Ojczyźnie. Komuniści w Polsce są zaniepokojeni. Gdyby doszło tu do takiego wydarzenia, skutki byłyby nieobliczalne. Armia Czerwona zaś miałaby doskonały pretekst do wkroczenia na terytorium naszego kraju i skutecznego rozwiązania problemu "elementów antysocjalistycznych", z którymi Jaruzelski mimo wprowadzenia stanu wojennego nie umiał sobie poradzić. W ramach operacji "Zorza" zajmującej się "zabezpieczeniem" wizyty Jana Pawła II w Polsce komuniści powołują specjalny zespół SB, który ma uniemożliwić ewentualne dokonanie zamachu. Nie czynią tego bynajmniej z sympatii do Ojca Świętego, ale z chłodnej, wyrachowanej oceny sytuacji politycznej. Jakie kompetencje miał ten zespół i na ile poważnie traktowano możliwość przeprowadzenia takiego zamachu - nie wiadomo. - Wariant zamachu na Papieża był rozpatrywany przez SB przy każdej wizycie Ojca Świętego. Służyło to zabezpieczeniu na wypadek jakiejś prowokacji czy też właśnie zamachu. Było to istotne zwłaszcza w 1983 roku, bo przecież pielgrzymka miała miejsce niedługo po zamachu na Jana Pawła II na placu św. Piotra w Rzymie - przyznaje Waldemar Handtke, naczelnik oddziałowego Biura Archiwizacji i Udostępniania Dokumentów IPN w Poznaniu.

Więcej na następnej stronie

Maj 2005 roku. Późny wieczór. Telefon komórkowy sygnalizuje rozmowę. Numer prywatny, zastrzeżony. Męski głos, przyjemny, ale jakby lekko zdenerwowany. Rozmówca przedstawia się jako były funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej, który w 1983 roku był jednym z łączników MO i SB w ramach akcji "Zorza". Spotykamy się dwa dni później. Wysoki, lekko przygarbiony mężczyzna, siwiejące, rzadkie włosy. Nie chce się przedstawić, nie pozwala nagrywać rozmowy, robić zdjęć i notatek. Podaje kilka faktów, które uwiarygodniają jego osobę. Mężczyzna przedstawia się jako osoba niewierząca, ale - jak twierdzi - szanująca Papieża. - Po śmierci Jana Pawła II coś we mnie pękło. Tyle lat nosiłem to w sobie, żona mówiła, bym o tym komuś powiedział, teraz nie żyje ani ona, ani Papież. Czytała "Nasz Dziennik", była praktykującą katoliczką, dlatego pomyślałem, żeby porozmawiać z waszą gazetą. Teraz i tak nic to już nie zmieni - mówi mój rozmówca. Jak wynika z jego opowieści, już pod koniec maja 1983 roku do funkcjonariuszy zajmujących kierownicze stanowiska w sztabie dowodzącym operacją "Zorza" docierają informacje o tym, że w Poznaniu przygotowywany jest antypapieski zamach lub prowokacja. Informacje pochodzą z bardzo wysokich sfer rządowych. Zdaniem mojego rozmówcy, funkcjonariuszy specjalnej grupy działającej w ramach "Zorzy" przekonywano, że zamachu ma dokonać... CIA! - Nikt nie wierzył, że to CIA. Nikt tego głośno nie powiedział, ale było dla nas oczywiste, że chodzi albo o Rosjan, albo o NRD-owców. Informacja była tajna, wiedziały o niej tylko nieliczne, posiadające kompetencje decyzyjne osoby. Podległych im funkcjonariuszy uczulono, że mają uważać na "chcących dokonać niebezpiecznej prowokacji wywrotowców" - mówi mój rozmówca. Jak twierdzi, specgrupa natychmiast rozpoczęła wzmożoną inwigilację opozycji i środowisk młodzieżowych oraz tych księży, którzy mieli spotkać się z Janem Pawłem II. Baczną uwagę zwracano na to, czy w tym gronie nie pojawi się nowa postać. Na pytanie, dlaczego nie chce się ujawnić, podać nazwisk, pytany, czy się czegoś obawia, mężczyzna śmieje się znacząco i kiwa przecząco głową. - Niektórzy moi koledzy nadal pracują w służbach, po co mam im bruździć? - pyta ironicznie. Rozmowa trwa krótko. Obiecuje, że jeszcze się odezwie... Są akta operacji SB o kryptonimie "Zorza" W dokumentach poznańskiego Instytutu Pamięci Narodowej znajdują się szczegółowe akta operacji SB o kryptonimie "Zorza". Czy jednak wśród nich, oprócz czysto logistycznych informacji dotyczących rozmieszczenia funkcjonariuszy MO i ZOMO, jak również tajnych współpracowników SB, znajdują się materiały dotyczące pracy owej grupy specjalnej? Wiadomo, że wśród instrukcji dla funkcjonariuszy MO i SB znalazły się też szczegółowe informacje dotyczące postępowania na wypadek postrzelenia lub wręcz zabicia Ojca Świętego czy któregoś z towarzyszących mu kapłanów! Pracownicy IPN nie chcą o tym mówić.

Więcej na następnej stronie

- Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć. Nie znam aż tak głęboko tych materiałów, żeby tą informację zdementować lub potwierdzić - zapewnia naczelnik Waldemar Handtke, który jeszcze kilka tygodni wcześniej podczas specjalnej konferencji prasowej w Poznaniu omawiał esbeckie dokumenty, m.in. te dotyczące operacji "Zorza". Teraz zasłania się niewiedzą i niepamięcią. Rzeczywiste zagrożenie czy rozgrywka SB? Efekt nieoficjalnego spotkania dygnitarzy partyjnych pod koniec kwietnia 1983 roku jest znany. Komuniści nie zgadzają się na wizytę Jana Pawła II na Wybrzeżu i pod Poznańskimi Krzyżami. - Zatrzymanie się Ojca Świętego przy Krzyżach Poznańskich zostawmy sobie na wizytę Jana XXIV lub Jana Pawła V za sto lat - ironizował minister Adam Łopatka. Odmowę wydania zgody na przyjazd Papieża do Szczecina komuniści już oficjalnie tłumaczą "obawą dokonania zamachu". W 1983 roku wszyscy traktują to jako kłamliwy pretekst, który ma uniemożliwić Ojcu Świętemu wizytę na Wybrzeżu. Dziś można przypuszczać, że groźba zamachu była realna. Tyle, że prawdopodobnie miało stać się to 20 czerwca 1983 roku w Poznaniu! I tego właśnie obawiali się wysocy partyjni działacze, którzy kategorycznie nie godzili się na przyjazd Papieża pod Poznańskie Krzyże. - Wiedzieli, że Poznań to jest taki dynamit, który w każdej chwili może wybuchnąć. Komuniści mieli w pamięci Czerwiec '56 i niezwykle patriotyczne, doniosłe i pełne napięć obchody Millenium w Poznaniu. Wiedzieli, że gdyby coś się wydarzyło, to wystarczy iskra... Czuli pismo nosem - mówi "Naszemu Dziennikowi" ksiądz prałat Jan Stanisławski z Kurii Metropolitalnej w Poznaniu. Ksiądz Stanisławski w czerwcu 1983 roku był proboszczem katedry poznańskiej, którą podczas swojej wizyty nawiedził Ojciec Święty. Jak sam mówi, do dziś pamięta tamte chwile. - Zawsze wspominam wizytę Ojca Świętego w Poznaniu, w katedrze poznańskiej, z największym wzruszeniem. Pamiętam to wielkie uniesienie ludzi, tę olbrzymią radość - wspomina ksiądz prałat. Ale w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" przyznaje też, że dochodziły do niego bardzo niepokojące sygnały o możliwości dokonania zamachu na Jana Pawła II 20 czerwca 1983 roku w Poznaniu. Ksiądz prałat uważa jednak, że jeszcze jest zbyt wcześnie, by o tym rozmawiać. "Wrócimy do tego tematu, jak sprawa dojrzeje. Jeszcze nie czas"- mówi ks. Stanisławski.

Więcej na następnej stronie

Nadzwyczajne środki w katedrze II Pielgrzymka Papieża do Polski budzi niepokój władz komunistycznych. Denerwują ich nie tylko słowa Ojca Świętego, któremu władze PRL zarzuciły nawoływanie do buntu i wojny religijnej. Niepokoi ich nie tyle zaplanowana na 20 czerwca 1983 roku Msza Święta z udziałem Papieża Polaka na Łęgach Dębińskich w Poznaniu, co późniejsze spotkanie z duchowieństwem w katedrze poznańskiej. Czy obawiano się, że właśnie tam może dojść do zamachu? Księża związani z organizacją pobytu Jana Pawła II w Poznaniu, zwłaszcza w katedrze, przyznają, że sygnały, które do nich docierały, były bardzo niepokojące. Przebąkują o tajemniczym "rozczochranym, zdenerwowanym" duchownym, który nie zachowywał się jak ksiądz, a którego bardzo interesowała szczegółowa trasa "marszruty" Papieża po wnętrzu katedry i grobowcach. Sygnały o zagrożeniu pochodziły z na tyle wiarygodnych źródeł, że przedsięwzięto wyjątkowe środki ostrożności. - Z każdym dniem przed przybyciem Ojca Świętego wzrastało napięcie spowodowane dużą odpowiedzialnością za właściwe jego przyjęcie, łącznie z gwarancją bezpieczeństwa. Odpowiednie służby pod moim kierownictwem przez całą poprzedzającą noc dokonywały przeglądu dosłownie wszystkich miejsc i zakamarków katedry, gdzie mógłby się ukryć potencjalny zamachowiec - wspomina ksiądz Jan Stanisławski. Ksiądz Stanisławski opowiada też o podejrzanej intensyfikacji działań esbeków wokół katedry, którzy rzekomo szukali tajemniczej radiostacji. Podejrzewali, że jest ona ukryta we wnętrzu wielkiej skarbony stojącej po prawej stronie katedry. - Któregoś dnia, to była chyba sobota, pisk opon, hamulce, tłum milicjantów i tajniaków, patrzę, a skarbona jest wyniesiona i coś się z niej dymi. Oczywiście otwarta, rozbita. Pytam: "Co tu się dzieje" i słyszę: "Zostaliśmy zaalarmowani, że złodziej kradnie skarbonkę". Roześmiałem się i mówię: "I tak zaraz zareagowaliście? Gratuluję tak wielkiego zainteresowania skarboną kościelną" - wspomina dzisiaj ks. prałat Stanisławski. Ostatecznie wizyta Jana Pawła II w Poznaniu przebiegała szczęśliwie. Setki tysięcy poznaniaków witających Ojca Świętego na Łęgach Dębińskich, transparenty "Solidarności", pieśń "Boże, coś Polskę" i wzniesione w górę dłonie z palcami ustawionymi w znak "Victorii". Nie doszło do zamachu również i we wnętrzu katedry. Czy jednak, jak twierdzą niektórzy związani z przygotowaniami do ówczesnej wizyty Papieża księża, nie doszło do nieszczęścia tylko dlatego, że Opatrzność Boża czuwała nad Papieżem Polakiem? W ostatniej chwili ks. abp Jerzy Stroba niespodziewanie dla wszystkich oprowadził Ojca Świętego po katedrze inną niż zaplanowano trasą...