publikacja 24.06.2005 09:54
Benedykt XVI mówi stop "kościelnym rozwodom". Majowa instrukcja "Dignitas connubii" ("Godność małżeństwa") ma zatrzymać lawinę takich rozwodów - w Polsce rocznie jest ich półtora tysiąca - informuje Gazeta Wyborcza. Używa fałszywego określenia "kościelne rozwody" zamiast "uznanie nieważności małżeństwa".
Kłopot w tym, że polskie sądy kościelne papieskiego dokumentu jeszcze nie znają. - "Dignitas connubii"? Nie słyszałem. O co chodzi? - pytał nas wczoraj biskup Wojciech Polak. A sprawa jest poważna. Chodzi o kanon 1095 dopuszczający unieważnienie małżeństwa m.in. z powodu tego, że małżonek jest mało rozgarnięty, mało dojrzały lub "nie może podołać swoim obowiązkom". - Można pod to podciągnąć wszystko, począwszy od niezmywania naczyń, a skończywszy na braku partnera do filozoficznych dysput - wyjaśnia prawnik prowadzący w Warszawie biuro doradztwa prawa kanonicznego. Najczęściej dowodzono braku współżycia płciowego w małżeństwie lub tego, że ślub kościelny zawarto dla zrobienia przyjemności rodzinie. Oba przypadki podciągano pod "niedojrzałość". Wystarczyło, że jeden z małżonków przyznał w sądzie, iż rzeczywiście odmawia współżycia. Sąd kościelny na ogół nie wnikał w powody. - Ten kanon to istotnie szeroka furtka. Wiele osób korzystało z tego i dostawało unieważnienie małżeństwa - mówi ks. dr Tomasz Rozkrut z sądu biskupiego w Tarnowie. Zamykanie furtki Ograniczyć tę dowolność ma instrukcja "Dignitas connubii", która właśnie trafiła do Polski z Watykanu. Prace nad dokumentem zainicjował w 2004 r. Jan Paweł II. Instrukcja precyzuje ogólny dotąd kanon. Dokument już obowiązuje, więc - teoretycznie - powinni znać go sędziowie sądów biskupich. Ale tak nie jest. Głównie dlatego, że jest wydany po łacinie i nie ma jeszcze polskiego tłumaczenia. Tłumaczenie ma zacząć się w lipcu. - Chociaż to jeszcze potrwa, to gdy "Dignitas connubii" wejdzie w użycie, nie tak łatwo będzie się rozejść. Na przykład najpopularniejszy pretekst - brak seksu w małżeństwie - został obwarowany wieloma szczegółowymi pytaniami o powody. Czy na przeszkodzie nie stoi np. zmęczenie małżonków, wzajemne urazy itp. - opowiada Krzysztof Borkowski prowadzący w Warszawie biuro porad dla osób chcących się rozejść. Tama, bo rozwodzili się na potęgę Rocznie śluby kościelne zawiera w Polsce ok. 150 tys. par. O wszczęcie procesu o unieważnienie małżeństwa kościelnego wystąpiło w Polsce w ubiegłym roku 2 tys. par (o 500 więcej niż przed dwoma laty). Sądy biskupie unieważniły 1,5 tys. związków. Dwa lata temu - tysiąc. - To skutek aktywności coraz większej grupy doradców specjalizujących się w prawie kanonicznym, a ściślej wykorzystujących kanon 1095 - mówi ks. Rozkrut. Dotychczas, żeby uzyskać kościelne stwierdzenie nieważności małżeństwa, trzeba było niewiele: złożyć odpowiednie pismo w sądzie biskupim działającym przy każdej diecezji, a potem dowieść swych racji.
Trzy tysiące za pismo Tyle że pismo mało kto potrafi stworzyć samodzielnie. To dostrzegli prawnicy i osoby dobrze znające prawo kanoniczne. Namnożyło się biur doradzających osobom chcącym się rozejść. - My uświadamiamy tylko ludziom, że można unieważnić sakramentalny związek małżeński. Najczęściej wykorzystujemy kolorowe pisma dla kobiet, tam opisujemy konkretne przypadki z naszych kancelarii - opowiada Borkowski. I dodaje: - Wiele osób wierzących pozostaje w nieszczęśliwych związkach pod presją rodziny i otoczenia: co ludzie powiedzą, jak ja się w kościele pokażę? Unieważnienie małżeństwa usuwa te przeszkody. Małżonkowie rozchodzą się i mają błogosławieństwo powtórnego związku przed ołtarzem. Biura za pismo procesowe kasują 3 tys. złotych. - W przeważającej mierze to hochsztaplerzy. Dla nich rozwody kościelne są świetną okazją do łatwego zarobku - uważa ks. Rozkrut. Dlatego Kościół zamierza walczyć z kancelariami prawa kanonicznego. - Trzeba je wyrugować. Pomoc w pisaniu pism i kierowaniu małżonków do sądów biskupich powinny przejąć poradnictwa rodzinne przy parafiach - mówi ks. dr Antoni Żurek z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Kanon 1095 "Niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy: 1° są pozbawieni wystarczającego używania rozumu; 2° mają poważny brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich wzajemnie przekazywanych i przyjmowanych; 3° z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich. Kiedy nieważne W Kościele katolickim nie ma rozwodów. Można tylko stwierdzić, że małżeństwo było zawarte nieważnie. Jest 12 przeszkód i 9 wad zgody, które - gdy zaistnieją przed zawarciem małżeństwa lub najpóźniej w trakcie jego zawierania - mogą zaskutkować nieważnie zawartym małżeństwem. Są to m.in. zatajona niepłodność, niechęć do posiadania potomstwa czy ślubowanie pod przymusem. Dla Gazety bp Wojciech Polak, doktor teologii moralnej - Małżeństwo w świetle nauki Kościoła jest nierozerwalnym związkiem. Są natomiast przypadki, gdy związek już od samej chwili zawarcia był z różnych przyczyn nieważny. Zatem proces, który media nazywają rozwodem kościelnym, to nic innego jak sprawdzenie w drodze przesłuchiwania świadków, oceniania dowodów itp., czy związek kobiety i mężczyzny został zawarty nieważnie. Pojawiają się czasem głosy, jakoby Kościół głosił podwójną moralność, udzielając ślubów, a potem dając rozwody. Nie ma moralnego rozdwojenia w przeprowadzaniu stwierdzania nieważności małżeństwa. Jest tylko najszczersza chęć dotarcia do prawdy na temat danego związku. Osobną kwestią jest to, czy strony nie oszukują trybunałów kościelnych. Jeśli tak się dzieje, a sędziowie sądu nie wykryją oszustwa, grzech spada na sumienia oszukujących bądź ich prawnika.