Polska: Będzie więcej księży?

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 04.07.2005 10:26

Seminaria duchowne przeżywają oblężenie. W niektórych diecezjach chętnych jest nawet dwa razy więcej niż zazwyczaj - informuje Gazeta Wyborcza.

Księża są przekonani, że to "owoc życia Jana Pawła II". Jednocześnie przestrzegają, że wiele decyzji młodych ludzi może być pochopnych Rekrutacja do wyższych seminariów duchownych dopiero się rozpoczęła i potrwa jeszcze dwa miesiące, ale już wiadomo, że polski Kościół katolicki na brak powołań narzekać nie będzie. Z badań przeprowadzonych w ub. roku przez Instytut Katolicki w Paryżu wynika, że mamy - obok Ukrainy - najwyższą ilość powołań kapłańskich w Europie (patrz obok). Alumni walą drzwiami i oknami Nasi rozmówcy w seminariach tryskają optymizmem. Tylu kandydatów na kleryków nie było od dwudziestu lat. Olsztyn. - Mamy ponad dwudziestu chętnych, to dwa razy więcej niż w ubiegłym roku - mówi ks. prof. Władysław Nowak z Wyższego Seminarium Duchownego Metropolii Warmińskiej w Olsztynie. - A dokumenty zbieramy dopiero niecały tydzień - dodaje. Łódź. - Dwa dni po rozdaniu świadectw maturalnych mieliśmy już 13 wniosków - wylicza ks. Zbigniew Tracz, notariusz kurii. - Od lat nie było takiego oblężenia. Łowicz. - Osiem osób zgłosiło się do nas jeszcze przed rozdaniem świadectw - mówi ks. Jacek Skrobisz, rektor Wyższego Seminarium Duchownego. - Przez ostatnie dwa lata taką liczbę chętnych notowaliśmy dopiero pod koniec września. Nie inaczej jest w Bydgoszczy (wzrost o pięć osób), w Poznaniu (już 30 chętnych) i w rekordowo bogatych w powołania diecezjach z południa Polski - Katowicach, Krakowie i Tarnowie. W kancelarii Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego leży już 50 podań o przyjęcie na I rok studiów - o 10 więcej niż w ubiegłym roku. Taka sama liczba kandydatów zgłosiła się w Tarnowie. Dokładnych danych nie chce ujawnić ks. Józef Morawa, rektor seminarium krakowskiego. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zgłosiło się tam ponad 40 osób. Prawdziwy wzrost dopiero przed nami Skąd ten boom na kapłaństwo? Duchowni, którym zadaliśmy to pytanie, nie mają wątpliwości: - To owoc życia i śmierci Jana Pawła II. Efektem jest wzrost powołań. - Wielokrotnie w Piśmie Świętym obserwujemy impulsy powodujące powołanie - mówi ks. Władysław Łukasz, rektor seminarium diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. - Dla świętego Pawła był to upadek z konia. Oczywiście czasami poszukiwanie powołania jest długą drogą, ale nie zawsze. Jan Paweł II był tak charyzmatyczny, że z pewnością może sprowokować nagłą chęć naśladowania go. - Zawsze przybywało powołań w tak zwanych latach papieskich, czyli po kolejnych pielgrzymkach - dodaje ks. Zbigniew Tracz z łódzkiej kurii. - Sam jestem z takiego rocznika. Po wizycie Jana Pawła II w Łodzi w 1987 roku do seminarium przyszło 30 osób. Teraz też mamy rok papieski, tylko zamiast kolejnej wizyty, przeżyliśmy odejście Ojca Świętego. Oddzielić ziarno od plew Lawina powołań jednych duchownych cieszy, innych niepokoi. Ks. Marek Dziewiecki, krajowy duszpasterz powołań (w rozmowie z KAI): - Sytuacja nie jest tak radosna, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, bo jakość powołań jest coraz słabsza. Do seminariów trafiają często kandydaci z poczuciem krzywdy, niedowartościowania przez własne rodziny i krąg znajomych. - Niektórzy mogą się pomylić i wybrać nieodpowiednią dla siebie drogę tylko z powodu tegorocznych wydarzeń - przestrzega ks. Józef Kupny, rektor śląskiego seminarium w Katowicach. - Na pierwszym roku postaramy się dotrzeć do tych ludzi i przekonać do wybrania najlepszej dla nich drogi. Niekoniecznie kapłańskiej - dodaje.

Więcej na następnej stronie

- W tym roku sito rekrutacyjne będzie wyjątkowo gęste - mówi anonimowo wykładowca z seminarium w Gnieźnie. - Taka fala może wynieść Kościół wysoko, ale może go też podtopić. Wielu z tych młodych ludzi tylko się wydaje, że są stworzeni do życia w celibacie. Emocje po śmierci Papieża opadną, a wtedy zatęsknią za świeckością. Byle nie byli już po święceniach.

Polskie powołania

Na tle krajów europejskich Polska uchodzi za ewenement, zwykło się nawet mówić o polskiej szkole powołań. Co czwarty kleryk w Europie jest Polakiem. Według danych Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych w 2004 r. na pierwszy rok we wszystkich seminariach w Polsce zgłosiło się ponad 1400 chętnych. Najwięcej pochodzi zwykle z południowo-wschodniej Polski. Od kilku lat liderem jest archidiecezja tarnowska. W tamtejszym seminarium według danych z 2004 r. uczy się obecnie 273 kleryków (w 2001 r. było ich 297). W czołówce są również seminaria: przemyskie (189 - tu liczba kleryków wzrosła od 2001 r. o 23) i katowickie (188 - wzrost o 15). Wielu kleryków mają seminaria warszawskie i krakowskie, w każdym z nich - 161, oraz wrocławskie: 152. Mniejszym zainteresowaniem cieszy się ordynariat polowy: 16 kleryków, o 11 mniej niż w 2001 r. Skąd pochodzą klerycy? Z badań ks. Krzysztofa Pawliny, rektora archidiecezjalnego seminarium duchownego (2000 r. próba 925 kleryków), wynika, że nastąpiło odwrócenie pewnej tendencji: przyszli księża nie pochodzą w większości z wielodzietnych rodzin wiejskich. 60 proc. - urodziło się w miastach. Co dziesiąty kleryk określa sytuację materialną swojej rodziny jako złą, co 58. jako średnią, a co 31. jako bardzo dobrą. Około 83 proc. ankietowanych kleryków było ministrantami, a 51 proc. należało do rozmaitych ruchów i stowarzyszeń religijnych. (na podst. danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego) Klerycy na świecie i w Polsce 1998 r. 93 tys. kleryków na świecie, w tym 4,5 tys. w Polsce 2001 r. 112 tys. kleryków na świecie, w tym 4,8 tys w Polsce 2004 r. 112,5 tys. kleryków na świecie, w tym 7 tys. w Polsce na podst. Annuario Pontificio (Roczniki papieskie) Komentuje ks. prof. Witold Zdaniewicz, socjolog religii, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego: Bałbym się stwierdzać zbyt szybko i jednoznacznie, że skutkiem śmierci Jana Pawła II jest nagły, znaczący wzrost liczny powołań. Do takich werdyktów potrzeba danych z kilku lat. Tak jak w przypadku wyboru Karola Wojtyły na papieża, kiedy odnotowaliśmy prawie 200-procentowy wzrost powołań, ale nastąpił on dopiero między rokiem 1985 a 1987. Socjologowie o wpływie jednego wydarzenia na taką sferę, jaką są powołania do kapłaństwa, powinni wypowiadać się ostrożnie. Mogą przecież występować też inne czynniki: sprawy rodzinne, zwiększone zainteresowanie misjami. Poczekałbym też na pełny obraz, na badania ze wszystkich diecezji, a nie tylko z kilku. Z całą pewnością wydarzenia kwietniowe wpłynęły na życie ludzi, a zatem pośrednio i na powołania. Decyzja o wstąpieniu do seminarium nie jest, a w każdym razie nie powinna być emocjonalna, wymaga czasu. To w żadnym razie nie chwilowy impuls.