Abp Życiński: Polski kształt wolności

www.kuria.lublin.pl/a.

publikacja 04.07.2005 10:50

Z perspektywy ćwierćwiecza dziękujemy Bogu za pozytywne owoce polskich przemian, ale równocześnie dostrzegamy towarzyszące im bolesne zjawiska - napisał abp Józef Życiński w liście z okazji 25. rocznicy lubelskiego Lipca.

List zostanie odczytany w kosciołach archidiecezji lubelskiej 10 lipca br.

Polski kształt wolności

List Metropolity Lubelskiego na 25. rocznicę lubelskiego Lipca Podczas najbliższych dni włączymy w naszą modlitwę tych wszystkich, którzy 25 lat temu, w pamiętne dni lubelskiego Lipca, bronili ludzkiej godności upominając się o sprawiedliwość i prawa człowieka. „Możemy żyć w biedzie, ale nie będziemy żyć na kolanach” – mówili wówczas przywódcy robotniczych strajków, domagając się respektowania praw, które łamał totalitarny system. Zastanówmy się, co ocaliliśmy z tamtego świadectwa godności, którego przejawem był strajk lubelskich kolejarzy w dniach 18-25 lipca 1980 roku oraz protest robotników Świdnika. Umiejmy zachować żywą pamięć o bohaterach zrywu, który ostatecznie przyniósł wolność dla naszego pokolenia. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Gal 2, 20). Od nas zależy natomiast, jaką postać nadamy odzyskanej wolności: czy ugrzęźniemy w narzekaniach i konfliktach, czy też potrafimy czuć się duchowymi spadkobiercami pokolenia, które zburzyło mur berliński dzielący Europę? Godność i solidarność Z perspektywy ćwierćwiecza dziękujemy Bogu za pozytywne owoce polskich przemian, ale równocześnie dostrzegamy towarzyszące im bolesne zjawiska. Istnieje nadal wiele środowisk, które niezmiennie borykają się z biedą, doświadczają następstw bezrobocia, reagują uzasadnionym bólem na liczne przejawy korupcji. Te bolesne zjawiska nie zmieniają jednak faktu, że duchowe dziedzictwo polskich przemian stanowi dla nas powód do dumy. Upoważniają do niej słowa Jana Pawła II wyrażone w encyklice Centesimus annus. Pisząc o robotniczym świadectwie wolności i godności, Papież Polak stwierdza, iż postawa ta rodziła się z modlitwy, z nieograniczonego zaufania Bogu, z przytomności umysłu, cierpień i ofiary. Bez użycia siły przemieniła ona wcześniejszy porządek Europy, który wielu polityków uważało za nienaruszalny. Dla przyszłych pokoleń niesie ona zobowiązanie, aby trudne problemy społeczne rozwiązywać „metodą dialogu i solidarności, a nie walką czy wojną zmierzającą do zniszczenia przeciwnika” (Centesimus annus, 22). Wydarzenia polskiego lata 1980 stanowią dla nas również ważną lekcję kultury chrześcijańskiej. Uczą one postawy solidarności, której nie sposób pogodzić z walką klas, pogardą dla człowieka, nienawiścią czy wynoszeniem interesów partyjnych nad podstawowy szacunek dla osoby ludzkiej. Na każdym z nas spoczywa odpowiedzialność za duchowe owoce tamtej solidarności, która w pamiętne dni polskiego lata zjednoczyła robotników, rolników i profesorów, kapłanów i twórców kultury. Solidarność tę trzeba obecnie konsekwentnie umacniać, obejmując troską najbiedniejszych, bezrobotnych, zepchniętych na margines społeczny.
Więcej na następnej stronie

Życzliwą pomoc trzeba okazywać zarówno emerytom, którym brak pieniędzy na zakup niezbędnych leków, jak i kobietom pracującym w hipermarketach, jeśli warunki ich pracy urągają ludzkiej godności. Nie wolno nam tworzyć klimatu, w którym styl nowobogackich okaże się ważniejszy od chrześcijańskiej miłości bliźniego. Trzeba przeciwstawić się dostrzeganej obecnie praktyce, w której małe dzieci z bogatych rodzin idą do szkoły z telefonem komórkowym, podczas gdy ich koledzy z tej samej klasy nie mają środków na zakup podręczników, ubrania czy posiłku. Wierność zasadom społecznej solidarności stanowi także obecnie nasz wspólny chrześcijański obowiązek. Obrachunki z historią W tamte historyczne dni robotniczego sprzeciwu pocieszaliśmy się wzajemnie, iż historia ocali dokumenty zarówno ludzkiej wielkości, jak i zdrady. Patrzymy dziś na dostępne świadectwa i niejednokrotnie czujemy się przybici przez informacje ukazujące ludzką małość. Zło znacznie łatwiej jest zauważyć niż dobro. Trzeba nam więc zespolić działania, aby dostrzec w naszych dziejach także to, co wielkie, szlachetne i piękne, wówczas gdy uwaga mediów kieruje się przede wszystkim w stronę sensacji i skandalu. Niewątpliwie, przy polskich rozrachunkach z historią byłoby najprościej, gdyby wszyscy rodacy okazali się niezłomni, odważni, wielkoduszni. Głosząc Ewangelię Jezusa Chrystusa musimy jednak uwzględniać pełną prawdę o człowieku, także tę, która mówi o jego słabości. Przypomina o niej zarówno Stary Testament ukazujący grzech wrażliwego skądinąd króla Dawida, jak i Ewangelia, w której znajdujemy scenę zaparcia się Mistrza przez Szymona Piotra. Nasze naśladowanie Chrystusa winno wyrażać się nie tylko w wysokich wymaganiach stawianych bliskim, lecz również w postawie współczucia i przebaczenia wobec tych, którzy ze skruchą uznają dramat popełnionego grzechu. Tymczasem zamiast atmosfery chrześcijańskiego przebaczenia znajdujemy nierzadko klimat polowania na zdrajców. Zapomina się w nim, że chrześcijanin ma łączyć świadectwo prawdy z szacunkiem dla zagubionego człowieka, którego Chrystus odkupił Swą krwią. Dramat ludzkich upadków zbyt często sprowadzany jest do poziomu sensacji, a bliźni zbyt łatwo bywa traktowany jako kandydat na Judasza. W atmosferze takiej, bez podstawowej troski o uzasadnienie zarzutów, kieruje się bardzo mocne oskarżenia w stronę osób, które ongiś usiłowała łamać Służba Bezpieczeństwa. Jako ostateczny dowód winy proponuje się nierzadko zapiski funkcjonariuszy reprezentujących aparat bezprawia. W podejściu takim nie widać nawet cienia tych chrześcijańskich wartości, które odgrywały główną rolę 25 lat temu w solidarnym proteście robotników. Dlatego też trzeba wyrazić zdecydowany sprzeciw wobec praktyki, w której sporządzając kolejne listy agentów zapomina się o podstawowej odpowiedzialności za słowo. Trzeba pamiętać, że „Solidarność” rodziła się z troski o prawa człowieka, nie zaś z walki z agentami.

Więcej na następnej stronie

Płynący czas ujawnia także nowe żenujące dokumenty bezprawia, które ukazują metodę łamania ludzkich charakterów w okresie PRL. W środowiskach odpowiedzialnych za prowadzenie tamtych działań nikt nie potrafił się zdobyć na publiczne wyrażenie skruchy i przyznanie do osobistej odpowiedzialności za konkretne formy stosowania barbarzyńskich metod. Wśród przedstawicieli polskiej lewicy nie znalazło się dotąd żadne ugrupowanie, które uznałoby swą winę z powodu konkretnych informacji o łamaniu praw człowieka. W Afryce skruchę taką potrafili wyrazić zwolennicy apartheidu, w Ameryce Łacińskiej - łamiący prawo przedstawiciele junty wojskowej. Doświadczenie polskie wykazuje natomiast, iż w środowiskach głoszących hasła lewicy występuje zanik podstawowej odpowiedzialności moralnej i w praktyce nikt nie czuje się osobiście winny za bezprawie, przeciw któremu wyrażali swój sprzeciw uczestnicy robotniczych protestów. Być może kiedyś wnuki tych, którzy dziś milczą, wyrażą publicznie swój wstyd z powodu zachowania dziadków, u których pragnienie kariery politycznej górowało nad poczuciem winy i wstydu. Tych, którzy wybrali wygodne milczenie, nie traktujmy jako autorytetów moralnych, skoro historia i polityka stanowią dla nich jedynie dziedzinę robienia kariery. Urąga natomiast pamięci ofiar podnoszenie oprawców do rangi świadków prawdy i traktowanie ich zapisków jako świadectwa moralności dla bohaterów solidarnościowego zrywu. W trosce o obiektywny obraz powojennych dziejów Polski, nie wolno traktować tych dziejów jako pasma zdrad tworzonego przez kolaborantów. Nie wolno powtarzać uproszczonych ocen, według których wszyscy są ubłoceni i wszyscy mają nieczyste sumienia. Takie oceny cieszą przede wszystkim twórców aparatu zakłamania i bezprawia. Kształt polskiej historii określały natomiast w dużym stopniu szlachetne i piękne osobowości, które potrafiły płacić wysoką cenę swej odwagi, jak uczynili to choćby bohaterzy lubelskiego Lipca. Umiejmy zachować ich pamięć nieskażoną przez atmosferę politycznego targowiska. Ukazujmy młodemu pokoleniu piękne i trudne ideały, za które cierpieli ich bliscy, współdziałając z łaską Ducha Świętego w przemianie oblicza tej ziemi. Niechaj do grona powstańców Warszawy oraz żołnierzy broniących Ojczyzny w bitwie o Warszawę w 1920 r. i w kampanii wrześniowej dołączą - jako nauczyciele trudnej lekcji patriotyzmu - uczestnicy strajków sprzed 25 lat, którzy upomnieli się o podstawową ludzką godność. Gorzki smak wolności Polskie przemiany, które przyszły po odzyskaniu wolności, niosą także wiele niepokojących zjawisk. W środowiskach, w których jeszcze niedawno ceniono odniesienia do Boga, honoru i ojczyzny, coraz częściej dominują dziś wypowiedzi o sukcesie, karierze i członkostwie w radach nadzorczych. Rodzi to gorycz i poczucie osamotnienia u tych, którzy nadal wyżej cenią honor i uczciwość, niż karierę polityczną robioną za wszelką cenę, bez skrupułów moralnych. Zjawisko to nie jest bynajmniej udziałem jedynie naszego pokolenia. Dziewięćdziesiąt lat temu, jeszcze zanim Polska odzyskała niepodległość, Jan Kasprowicz tłumaczył w jednym ze swych wierszy, dlaczego tak rzadko wypowiada słowo „Ojczyzna”. Pisał wtedy:

Więcej na następnej stronie

Widziałem, jak na rynkach Gromadzą się kupczykowie Licytujący się wzajem, Kto ją najgłośniej wypowie. Widziałem, jak między ludźmi Ten się urządza najtaniej, Jak poklask zdobywa i rentę, Kto krzyczy, że żyje dla niej. ... Widziałem rozliczne tłumy Z pustą, leniwą duszą, Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej Resztki sumienia głuszą. Dziś również występuje to samo zjawisko, gdy wśród populistycznych haseł wystawia się na licytację najdroższe wartości, aby osiągnąć osobisty lub partyjny sukces. Przykre doświadczenia nie powinny jednak gasić naszego idealizmu ani głuszyć wrażliwych sumień. Trzeba nam niestrudzenie nawiązywać do stylu tamtych uczestników pierwszych protestów, którzy nie marzyli bynajmniej o osobistej karierze, gdy odważnie wyrażali swój sprzeciw wobec łamania prawa. Wśród współczesnych niepokojów i napięć potrzeba nam bardzo świadków żywej wiary, którzy przywrócą utracony piękny sens słowom: Ojczyzna, solidarność, sprawiedliwość. Istota chrześcijańskiej postawy wobec zła i niedoskonałości wyraża się w tym, iż nie naśladujemy tego, co chore i patologiczne, lecz w każdej życiowej sytuacji staramy się naśladować Chrystusa, Jego więź z Ojcem, Jego wierność podjętemu dziełu aż do końca. Niechaj szkoła Chrystusowego krzyża będzie dla nas źródłem duchowej siły, wówczas gdy wielu naszych bliskich wybiera szkołę sukcesu za wszelką cenę, inni zaś toną w rozpaczy i smutku. Wierni dziedzictwu pierwszej „Solidarności” dokładajmy starań, by żadne programy partyjne nie przesłoniły nam tej podstawowej ogólnoludzkiej więzi, która zespalała nas 25 lat temu. Nie wolno podporządkowywać wspólnych ludzkich wartości interesom partyjnym, w których jakże często ideologia góruje znowu nad szacunkiem dla człowieka. Dlatego również nie można pozwolić, aby w cieniu świątyń gromadzących na modlitwie dzieci jednego Boga wygłaszano referaty sławiące jedną z wielu partii politycznych lub zbierano podpisy wyrażające poparcie dla konkretnej partii. Gdybyście kiedykolwiek spotkali się z taką praktyką – zwróćcie uwagę na jej niestosowność. Nigdy nie popierajcie partii, dla której sukces polityczny jest ważniejszy od wspólnoty modlitwy wyrażającej wierność Chrystusowi. Wspomniane zachowania stanowią wyraz pogańskiej tradycji, gdyż w modlitewną atmosferę otoczenia domu Bożego wprowadzają nastrój politycznego targowiska. Jesteśmy Chrystusowi potrzebni, aby wprowadzać w życie zasady Jego Królestwa. W siłę tych zasad wierzyli 25 lat temu nasi bliscy, broniąc w nierównej walce robotniczej godności. Patrząc na ich osiągnięcia, nie dajmy się ogarnąć czarnym myślom. Na niwie życia, pszenica często sąsiaduje z kąkolem. Nie trzeba się jednak tym zrażać. Trzeba natomiast wydobywać to, co najpiękniejsze, aby wprowadzać w czyn wartości ukazane przez Chrystusa w Kazaniu na Górze. Błogosławię na Waszą wierność tym wartościom i na codzienne świadectwo wolności ducha. Wasz Pasterz Arcybiskup Józef