O. Lisak: Polska bierność doktrynalna

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 09.07.2005 07:56

Nie sprawność medialna ani oddziaływanie społeczno-polityczne czy statystyczne sukcesy duszpasterskie, ale debata teologiczna, a raczej jej brak, jest podstawowym problemem polskiego katolicyzmu - twierdzi Marcin Lisak OP w Gazecie Wyborczej. Przyślij swoiją opinię na ten temat pod adres wiara@wiara.pl

Może się wydawać, iż najważniejszym zadaniem Kościoła w Polsce jest wypracowanie skutecznego modelu szeroko pojętego duszpasterstwa. Wtedy medialny spór, raczej mało twórczy, będzie przebiegał między koncepcją przyjaznej otwartości, którą wspierają m.in. środowiska "Więzi", "Znaku" czy "Tygodnika Powszechnego", a zwolennikami asekuracji i obrońcami różnych teologicznych bądź narodowych ideologii jak np. Radio Maryja czy naznaczone przez "Christianitas" i "Frondę" środowisko "radykalnej ortodoksji", czyli po prostu tradycjonalistów. Jednak tego rodzaju kwestie nie są najważniejsze. Praktykę musi poprzedzać wysiłek poznawania prawdy. Dlatego też nie sprawność medialna ani oddziaływanie społeczno-polityczne czy statystyczne sukcesy duszpasterskie, ale debata teologiczna, a raczej jej brak, jest podstawowym problemem polskiego katolicyzmu. Słusznie to podkreślają Jarosław Makowski czy ks. Dariusz Kowalczyk SJ. Dyskusja zastępcza Naskórkowe patrzenie na religię prowadzi do kreacji sztucznych problemów. Typowym przykładem takiej fałszywej dyskusji był spór o przyjmowanie komunii na rękę. Tę co najwyżej trzeciorzędną sprawę środowisko tradycjonalistów próbowało uczynić głównym problemem Kościoła. Tego rodzaju działania o charakterze rozłamowym, które chyba najmocniej ujawniły się w tendencyjnym programie telewizyjnym Jana Pospieszalskiego ("Warto rozmawiać" TVP 2, 28 lutego 2005), zostały zastopowane przez Konferencję Episkopatu Polski, która potwierdziła możliwość nowej formy przyjmowania Eucharystii. Inną dyskusją zastępczą jest kontrowersja wokół Radia Maryja. Choć z duszpasterskiego punktu widzenia ocena tej rozgłośni wydaje się coraz bardziej paląca. I budzi zdziwienie, że w tej kwestii Episkopat ma do powiedzenia właściwie tylko jedno zdanie: o Radiu Maryja nie mówimy ani słowem. Jednak spór o katolickie media eskaluje raczej konflikt emocjonalny, a nie dyskusję ideową. Po wypowiedziach na temat toruńskiej rozgłośni redaktora naczelnego KAI Marcina Przeciszewskiego, o. Tadeusz Rydzyk otwarcie nawoływał na antenie swojego radia do zamknięcia tej katolickiej agencji jako wrogiej Kościołowi. Co prawda źle stałoby się, gdyby koncern medialny redemptorystów zupełnie przestał przekazywać swój punkt widzenia rzeczywistości. Pluralizm poglądów jest cenny. Trzeba jednak ubolewać, iż wiele opinii prezentowanych przez środowisko Radia Maryja przenikniętych jest lękiem, emocjonalną manipulacją czy nawet nienawiścią. Katolicyzm nie jest jednak integrystyczny, postępowy, liberalny, konserwatywny, otwarty ani zamknięty. Jest drogą poszukiwania najważniejszej Prawdy, jaką jest sam Bóg. Poszukiwanie śladów tej Prawdy w ludzkiej codzienności jest najpilniejszym zadaniem.

Więcej na następnej stronie

Przemiana umysłu Zagrożeniem dla Kościoła nie jest różnica zdań, ale zniewolenie umysłu. Zaćmiony rozum nie dąży do poznania prawdy, lecz wpisuje się w służbę mniej lub bardziej szkodliwej ideologii. Już u początku Kościoła apostołowie różnili się w swoich poglądach i odkrywaniu prawdy. Św. Paweł, neofita w gronie Apostołów, wypominał błędy samemu Piotrowi. Przypominał też: "Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe". Dzięki przemianie naszego umysłu, pisał kardynał Yves Congar OP, możemy dostrzec, że konserwowanie tego, co zastane i określone mianem Tradycji, często jest tylko powielaniem pewnych przemijających tradycji. Teologiczne wyzwania Do spojrzenia na kilka zagadnień wielce symptomatycznych dla dialogu Kościoła ze współczesnym człowiekiem sprowokowała mnie wypowiedź Przeciszewskiego. W jednym z artykułów stwierdził on, że "w Polsce wśród wierzących nie ma typowych dla świata zachodniego dyskusji o celibacie, kapłaństwie kobiet czy wreszcie o etyce seksualnej głoszonej przez Kościół". W jednym z komentarzy ks. Janusz Mariański, socjolog z KUL-u, stwierdził: "Pamiętam wstrząs, jakiego doznałem, zapoznając się z wynikami moich badań prowadzonych na początku lat 90. wśród maturzystów. Chodziło o poziom akceptacji nauczania Kościoła w sprawie środków antykoncepcyjnych. Okazało się, że nauczanie to akceptuje około 15 proc. młodzieży. Z punktu widzenia Kościoła sytuacja w tej dziedzinie jest beznadziejna". Czy taki stan rzeczy można wytłumaczyć jednie zwykłą ludzką słabością? Może brak akceptacji płynie z niezrozumienia wysublimowanej, opartej na prawie naturalnym argumentacji Kościoła, a może z nietrafności tego nauczania? Zadanie stojące w tej dziedzinie przed teologami nie jest łatwe, bo atmosfera kościelna nie jest przychylna takim tematom. Kiedy w 2003 roku sprawę antykoncepcji zasygnalizowałem w wywiadzie z Jarosławem Gowinem na łamach "Azymutu", wywołało to nerwowe reakcje. Okazało się, że w "Gościu Niedzielnym" na pewne tematy nie ma miejsca, a sam "Azymut", comiesięczny dodatek do tego tygodnika, musiał przestać się ukazywać. Głosy w sprawie celibatu pojawiają się w Polsce rzadko. Jest on duchowym i ludzkim wyzwaniem dla rzymskokatolickiego kapłana, w którego życiu miłość małżeńska czy rodzinna wcale nie musi kłócić się z głoszeniem Ewangelii. Do sprawy celibatu odnieść można taką myśl soborowej konstytucji "Gaudium et spes". "Ponieważ Kościół posiada widzialną strukturę społeczną, która jest znakiem jego jedności w Chrystusie, może on też wzbogacać się i faktycznie się wzbogaca dzięki ewolucji ludzkiego życia społecznego nie w tym znaczeniu, jakoby brakowało czegoś w ustroju nadanym mu przez Chrystusa, lecz że ustrój ten głębiej można poznać, lepiej określić i szczęśliwiej dostosować do naszych czasów".

Więcej na następnej stronie

Jeśli współczesny pierwiastek demokratyczny uznamy za znak czasu, to wzmocnienie demokratycznych elementów w strukturach Kościoła zmierzać będzie także ku zniesieniu obowiązku celibatu . Problemów ludzkich związanych z tą dyscypliną kościelną nie można bagatelizować. Choć jak uczy polska codzienność, sygnalizowanie nabrzmiałych problemów wywołuje potępienia. Grudniowy cykl reportaży Katarzyny Wiśniewskiej o zakonnicach w "Tygodniku Powszechnym" zamiast zmobilizować do dyskusji spotkał się z niejednym dosadnym komentarzem w stylu: hańba. Łatwo szastać inwektywami, kiedy w Polsce, jak dotąd, nie brakuje powołań. Sprawa kapłaństwa kobiet chyba najmniej pojawia się w polskiej debacie. Jednak dość emocjonalne reakcje na wypowiedzi Magdaleny Środy na temat roli kobiety w katolicyzmie prowadzą do ciekawych wniosków. Co prawda nie do przyjęcia jest mieszanie przez przedstawiciela rządu oficjalnych wypowiedzi politycznych z dywagacjami naukowymi, jednak problem roli kobiety w Kościele nie jest fikcyjny. Prawda o macierzyństwie samego Boga wymaga odpowiedzi, jakie zadania ma w Kościele piastować kobieta. Zadaniem każdego chrześcijanina, na mocy chrztu świętego, jest uobecnianie Chrystusa w jego funkcji prorockiej, kapłańskiej i królewskiej. Jak najbardziej dotyczy to też kobiet. Przecież Syn Boży nie tyle stał się mężczyzną, ile stał się człowiekiem. Kościół nie potrafi poradzić sobie z akceptacją zmiany społecznej roli kobiet. Apologia średniowiecznej pozycji kobiety w chrześcijaństwie nie wystarczy w czasie postoświeceniowych przemian ról społecznych. Historyczno-kulturowe argumenty przedstawione przez Macieja Ziębę OP ("Kobiety i ideologia", "Gazeta Wyborcza" z.4 lutego br.) są jedynie małym pocieszeniem, nie odnoszą się do meritum sprawy. Watykańskie zastępstwo Przykładem słabości teologicznych poszukiwań jest nagminne zastępowanie własnych myśli wyimkami z nauczania Kościoła powszechnego. Papież, szczególnie zaś Jan Paweł II, uchodzić może w Polsce nie tylko za czołowego, ale i jedynego teologa. Obok programu duszpasterskiego, jakim bywa oczekiwanie na kolejną pielgrzymkę, papieskie wypowiedzi są wszechobecne. Wystarczy wziąć do ręki list pasterski czy niejedną polską książkę teologiczną, która bywa laurką na cześć papieskiego nauczania. Teologia nie ogranicza się jednak do oczekiwania na to, co powie Rzym. Nie może posługiwać się w co drugim zdaniu wytrychem w postaci wypowiedzi, nawet najbardziej świątobliwego, biskupa tego miasta. Zamiast poszukiwać prawdy łatwiej być doktrynerem, zasłaniającym się najwyższym autorytetem. W praktyce prowadzi to do powielania "jedynie słusznych" racji. Kościół nie jest jednak firmą, która ma być efektywna we wdrażaniu wypracowanego przez zarząd produktu w formie nieomylnego systemu myślowego. W takiej wizji nie ma miejsca na działanie Ducha Śwętego, który każdego indywidualnie pobudza do odkrywania prawdy.

Więcej na następnej stronie

Gdy spojrzymy w głąb papieskiego nauczania, odkryjemy nie tylko odpowiedzi. Encyklika "Ut unum sint" stawia np. fundamentalne pytanie o sposób realizacji prymatu papieskiego. Nie możemy zasłaniać się w Polsce faktem małej ilości chrześcijan innych wyznań. Jako część powszechnego Kościoła musimy wypracować teologiczną drogę dla ekumenizmu, który jest także dla katolików szansą powrotu do Ewangelii. Prawda jest pokorna Misją Kościoła nie jest budowanie sukcesu polegającego na umocnieniu wpływów kulturowo-społecznych, ale poznanie Boga i dzielenie się tym z całym światem. Poszukiwanie Bożej prawdy wyzwala z pychy. Kościół, także ten istniejący w Polsce, nie jest monopolistą w posiadaniu prawdy. Jesteśmy ciągle w drodze do pełnego poznania Boga twarzą w twarz. Tymczasem chęć zadekretowania Bożej prawdy i podania kilku wiecznotrwałych rozwiązań jest raczej drogą pychy. Przypomina o tym choćby o. Wacław Hryniewicz, ale często jego wypowiedzi są pomijane milczeniem. Unikanie sporu czy dialogu staje się cnotą, bo rozmowa z "heretykiem" jest niebezpieczna. Lepiej iść utartą ścieżką własnych przekonań. Co najwyżej można dalej przekonywać przekonanych. A co jakiś czas pociechę przynoszą badania statystyczne, które zaprzeczają groźbie nadejścia galopującej sekularyzacji. Kategoria sukcesu duszpasterskiego, zwłaszcza ilościowego, nie stanowi jednak o żywotności Kościoła. Nie służy mu też moralizatorstwo czy doktrynerstwo. "Prawda nie inaczej się narzuca jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie" - mówi Sobór Watykański II. Trzeba jednak zadać sobie trud, by ją poznać. "Dopomóż wszystkim, którzy poszukują prawdy, aby ją znaleźli, a znalazłszy, nigdy nie przestawali jej szukać"- modlimy się podczas nieszporów. Nie zmarnować nadziei W ustach polskich duchownych i świeckich nieraz można usłyszeć utyskiwania na obumarły Kościół na Zachodzie Europy. Obecne tam dyskusje teologiczne są traktowane jako przestroga. Wniosek wydaje się prosty: "majstrowanie" przy dogmatach czy zadawanie pytań prowadzą do herezji albo nawet apostazji. Strzeżmy więc naszej trzódki przed tą zgubną zarazą. Nam wystarczy, że wprowadzimy w życie naukę katechizmu albo przepisy prawa kanonicznego i kolejną watykańską instrukcję. W ten sposób osiągniemy nasz cel: duszpasterski sukces statystyczny. Misji poznawania prawdy, która daje życie wieczne, nie można przeracjonalizować. Dominikańska tradycja uczy, że nie istnieje dualizm modlitwy i teologii. Jak pisze Przeciszewski, wspólnota katolików w Polsce "przejawia wyjątkową jedność doktrynalną, wspartą trwałością praktyk". Pozostaje z radością zgodzić się z drugą częścią tej wypowiedzi. Polska pobożność daje szansę na budowanie jedności między modlitwą i teologią. Czy jednak podoła temu pobożność przeniknięta fideizmem? Katolicy w Polsce nie tyle prezentują jedność, ile raczej bierność doktrynalną. Spór teologiczny mało ich interesuje. Jest to jednak godne ubolewania. Podobno na przełomie IV i V wieku przekupki na rynku w Antiochii czy Aleksandrii spierały się nie tylko o ceny towarów, ale też o dwie natury Chrystusa. Nie sądzę, aby dziś, choćby nawet na jasnogórskich straganach, rozprawiano o teologii. *Marcin Lisak OP, dziennikarz, zastępca redaktora naczelnego KAI, doktorant w Instytucie Politologii UKSW Przyślij swoiją opinię na ten temat pod adres wiara@wiara.pl Komentarze internautów: Likwidacja KAI: to jest naprawdę dobry pomysł. A przynajmniej wylać o. Lisaka z posady-swoje poglądy może głosić niekoniecznie na koszt Kościoła Katoliskiego. Z poważaniem Mieczysław Ciesielski

* * *
Więcej na następnej stronie
* * *
Mam kilka pytań do ojca Lisaka
  • Czy owa «przyjazna otwartość, wspierana m.in. przez środowiska „Więzi”, „Znaku” czy „Tygodnika Powszechnego”» ma zastosowanie, na przykład, do Radia Maryja? Jak ona (ta „przyjazna otwartość”) wygląda w rzeczywistej praktyce poznawania prawdy, w realnych zastosowaniach życiowych? Czy nie jest ona, przypadkiem, zbyt wybiórcza – jak owa słynna „Gazeta”?
  • Konkretnie jaki punkt duszpasterskiego widzenia implikuje coraz bardziej palącą ocenę Radia Maryja?
  • Jak wiele opinii prezentowanych przez środowisko Radia Maryja „przenikniętych jest lękiem, emocjonalną manipulacją czy nawet nienawiścią”? A przede wszystkim, które z tych opinii ojciec Lisak kwalifikuje w tak „przyjaźnie otwarty” sposób – skoro sam stwierdza, że zagrożeniem dla Kościoła nie jest różnica zdań?
  • Czy Chrystus nie jest przypadkiem także tym, który zechciał podać kilka wiecznotrwałych rozwiązań? A zatem, czy Jego nauka ewangelijna, głoszenie prawdy o Bożej Miłości, jest również drogą pychy? Miałbym więcej pytań do ojca Lisaka, ale ręce mi opadają, gdy czytam jego butne osądzanie teologii teoretycznej i praktycznej w Polsce (nie tylko w Radiu Maryja). Dosłownie – rozpacz mnie ogarnia, gdy poznaję „głębię” jego poglądów. Dlatego też daruję sobie dalszego tracenia zdrowia na wywalanie otwartych drzwi i będę cieszył się ogromnie, jeżeli potrafi on rzeczowo „oświecić” mnie, że te moje pytania są całkiem bezpodstawne. Szczęść Boże! Ryszard Dezor Krótko: Jest pytanie na które odpowiedź wydaje się jasna: Czy współczesną rzeczywistość powinno dostosowywac się do Ewangelii, czy odwrotnie Ewangelię do współczesnej rzeczywistości. Oczywiście to rzeczywistość powinna być dostosowywana do Ewangelii - bo Ewangelia jest niezmienna i wieczna. W artykule dużo jest pseudointelektualizmu - a niestety mało pokory. Jakub
    * * *
    Tak sobie po przeczytaniu tego artykułu pomyślałem, że strasznie spsiała teologia, skoro po tylu wiekach pozostały tylko 3 wyzwania, którym warto jeszcze poświęcać uwagę: celibat, kapłaństwo kobiet i etyka seksualna głoszona przez Kościół. I druga rzecz. Łatwość, z jaką było nie było "doktorant politologii", przeskoczył nad doświadczeniami Zachodniej Europy. W końcu nie chodzi tu o teorie futurystyczne, ale widoczne konsekwencje działań i zaniechań (również Kościoła) w Europie Zachodniej, możliwe do przeanalizowania i nie zachęcające do kopiowania. I trzecia rzecz. Nie sądzę abym się mylił, że Lech Wałęsa nie jest ukochanym bohaterem pozytywnym dla autora tekstu, ale dziwna zbieżność z fatalną w skutkach "wojną na górze" narzuca się sama. Wybór "narzędzia" do zamanifestowania swoich poglądów jeszcze mnie w wyrazistości tej zbieżności utwierdza. Marcin
    * * *
    Gazeta wyborcza jest znana z zamieszczania opini negatywnych dla koscioła i niesprawiedliwych.Przezentowane opinie sa swiatopogladem garstki ksiezy albo zakonnikow,ktorzy zbładzili czy maja jakies watpliwoscia gazeta wyborcza stara sie usilnie manipulowac czytelnikami ze te wlasnie opinie sa jedynie sluszne i sa głosem calego srodowiska koscielnego. Nie wiem o co chodzi Marcinowi Lisakowi,kiedy mowi o zniesieniu celibatu,wspomina cos o kaplanstwie kobiet czy roli tradycji w nauczaniu koscioła.Ten facet chyba nie wie o czym pisze bo jego ignorancja jest zatrwazająca.O co mu chodzi kiedy mowi o poznawaniu prawdy? Ze niby kazdy katolik moze sobie wziac biblie do reki i odkrywac swoja prawde?Marcin Lisak jakby nie wiedzial ze biblia nie jest do prywatnego wyciagania wnioskow i samodzielnbego studiowania.Bo mozna odejsc od nauki jaką chcialby przekazac Duch Św. Ten tekst z gazety wyborczej jest tendencyjny, jakby był pisany na zamowienie.Takie odnioslem wrazenie... pozdrawiam Kamil