Bakterie trzeźwiące

Franciszek Kucharczak

GN 18/2013 |

publikacja 02.05.2013 00:15

Z braku problemów życiowych, ludzie wymyślają sobie śmiertelne.

Bakterie trzeźwiące rysunek franciszek kucharczak

Jakieś superbakterie się pojawiły, na które nie ma sposobu. Antybiotyki nie działają. Jeśli katastroficzne prognozy się potwierdzą, to będziemy mieli problem.

No wreszcie jakiś normalny problem! Ludzki, życiowy. Właśnie tak, życiowy – bo nie ma sprawy bardziej życiowej niż śmierć. Gdy człowiek stoi wobec spraw podstawowych, nie zajmuje się głupotami. Nie zastanawia się, czy chłop może być babą, gdy mu głód wykręca podroby. Gdy taki widzi kozę, chce ją wydoić, a nie się z nią żenić. Albo gdy nie ma dachu nad głową, kombinuje, jak uniknąć deszczu i zimna, a nie jak rejestrować związki partnerskie. Kampanii Przeciw Homofobii nie wymyśliłby ktoś zagrożony kampanią wojenną. Gdy szalały zarazy, nie groziły ludziom zarazy szaleństwa.

To miło, że dawno nie było u nas wojny, że nie jesteśmy pod okupacją, że jest rozwój technologiczny i że coś tam w świecie znaczymy – ale, jak widać, miło niekoniecznie znaczy korzystnie. Co z tego, że ludzie jeżdżą dziś świetnymi autami, skoro nie wiedzą dokąd i po co? Co z tego, że idziemy do przodu, skoro przed nami przepaść? Jaka korzyść z postępu, gdy się postępuje, dosłownie, w diabły?

Właśnie takim postępem była niedawna konferencja, rekomendująca dokument WHO pt. „Standardy edukacji seksualnej w Europie”. Konferencji patronowały – uwaga! – ministerstwa edukacji narodowej i zdrowia.

A jakimiż to standardami chce się faszerować nasze dzieci? Ano, ponieważ już niemowlęta doznają orgazmów (są na to ponoć „najnowsze badania”), od najwcześniejszych lat trzeba dbać o „radość i przyjemność z dotykania własnego ciała”. Czterolatkom należy zachwalać masturbację, mają być informowane o „różnych rodzajach związków”, a także o „prawie do badania tożsamości płciowych”. W wieku lat 9–12 należy dzieci nauczyć „skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne w przyszłości”. Takie dziecko powinno umieć „brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne”. I tak dalej.

To ponoć tylko „dyskusja”, ale MEN chce „rozpowszechnić ten raport wśród nauczycieli i rodziców”. Akurat ten, choć jakoś ani rodzice (co powinno być decydujące), ani nauczyciele nie zgłaszali zapotrzebowania na taki rodzaj wychowania.

Jeśli MEN w ogóle podejmuje tak potworną sprawę, zamiast od razu zgłosić ją prokuraturze z paragrafu o ściganiu pedofilii, to znaczy, że sytuacja nie jest już nawet alarmująca – jest krytyczna. Od dawna środowiska feministek i homolobby pracują nad zdemoralizowaniem naszych dzieci. Między innymi w tym celu osłabia się władzę rodziców, poucza się ich, jak mają wychowywać własne potomstwo i zastrasza odbieraniem dzieci z byle powodu. Z tego też powodu trwa kampania ośmieszania katechetów jako pruderyjnych głąbów. Dopóki w szkole uczy się, że trawa jest zielona, trudno przecież mówić jednocześnie, że jest różowa.

Gdybyśmy mieli do tego dopuścić i pozwolić zniszczyć dusze naszym dzieciom, oby szybsze były superbakterie. Gdy ludziom w oczy zajrzy prawdziwa śmierć, może wreszcie pomyślą o tym, co służy prawdziwemu życiu.

Wodolejstwo

Prymas Belgii, kard. André Léonard, jest częstym obiektem ataków ze strony ludzi lewicowo wrażliwych. Wrażliwość ta polega na „dyskusji” z argumentami prymasa za pomocą tortów rozmazywanych na jego twarzy. Przed tygodniem prymas został oblany wodą z plastikowych figurek Maryi z Lourdes, a zrobiły to półnagie belgijskie aktywistki Femenu. Topless jest bowiem strojem służbowym pań z tej organizacji. Dzięki niemu zyskują rozgłos bez konieczności wysilania intelektu. Paniom zapewne chodziło o równość – być może nawet równość wobec Boga, bo na piersiach miały wypisane jakieś bluźnierstwa pod Jego adresem. Prymas jednak zrobił paniom przykrość i spokojnie zniósł zniewagę. A potem pocałował jedną ze sprofanowanych figurek Maryi. I, o zgrozo, zamiast stracić, po raz pierwszy zyskał w belgijskim społeczeństwie sympatię. „Femenistki” pewnie zabiorą się teraz za pieczenie
tortów.

Konflikt tolerancji

Niemcy mają konflikt tolerancji. Obrońcy zwierząt uzyskali prawny zapis o ochronie zwierząt, który przewiduje karę do 25 tys. euro za jakąkolwiek formę seksu ze zwierzętami. W związku z tym dyskryminowani poczuli się zoofile z lobbystycznej grupy Zoofile Zaangażowani na rzecz Tolerancji i Oświecenia. Rozdawali ulotki, w których napisali, że zoofilia jest normalna, akceptowalna, dziedziczna i nieodwracalna. „Nic na to nie możemy poradzić, więc próbujemy zaspokajać swe skłonności w sposób odpowiedzialny” – zadeklarowali w ulotce. Panowie, musicie najpierw uderzyć do WHO. Niech Światowa Organizacja Zdrowia uzna (a chętnie takie rzeczy robi), że wasza dewiacja to objaw zdrowia, a potem to już pójdzie gładko.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.