Don Georg, czyli...

[Polityka][1]/a. [1]: http://www.polityka.onet.pl

publikacja 30.07.2005 08:01

Świetny kierowca i tenisista, instruktor narciarstwa, miłośnik lotnictwa, koneser pięknych przedmiotów i przystojny bywalec salonów o niezwykłym uroku osobistym. Kto to? Hugh Grant? Nie. Ks. Georg Gaenswein, osobisty sekretarz Benedykta XVI. Pisze o nim tygodnik Polityka.

Jego pojawienie się wywołuje taką sensację, jakby był gwiazdą filmową. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by ksiądz z Watykanu wzbudzał takie emocje. Zapomnijcie o Hugh Grancie, osobisty sekretarz papieża Ratzingera jest bardziej fascynujący” – ogłosił kolorowy plotkarski magazyn „Chi”, który nadał księdzu Georgowi Gaensweinowi przydomek Vatican Boy. Nawet poważne „Corriere della Sera” pisze o nim: „Wysportowany, smukły sekretarz-gwiazdor o pięknych błękitnych oczach”. „Nowy sekretarz biskupa Rzymu jest po prostu piękny. Jego pojawienie się to najlepsza wiadomość, jaka napłynęła z Watykanu” – wyznała rozentuzjazmowana reporterka dziennika „La Stampa”. 48-letni niemiecki ksiądz rzuca na kolana nie tylko włoskie dziennikarki, które na łamach kobiecych magazynów wyrażają żal, że jest kapłanem i porównują go do granego przez Richarda Chamberlaina ks. Ralpha ze słynnego serialu „Ptaki ciernistych krzewów”. Prasa odnotowała, że na jego widok nogi niemal ugięły się pod 84-letnią żoną prezydenta Włoch Francą Ciampi podczas oficjalnej wizyty Benedykta XVI w Kwirynale. „Jaki młodziutki” – zachwycała się małżonka szefa państwa w obecności papieża i pytała go, jak ma na imię jego sekretarz. Popularność najbliższego współpracownika Benedykta XVI nie podoba się arcybiskupowi Stanisławowi Dziwiszowi. Daje on wyraźnie do zrozumienia, że szum medialny wokół zaufanego papieskiego sekretarza jest czymś niestosownym. Wydaje się tymczasem, że jedyną winą księdza Gaensweina jest jego urok, któremu najwyraźniej włoskie media nie są się w stanie oprzeć. Dlatego chętniej liczą guziki w jego nienagannie skrojonej sutannie, uszytej – jak zauważono – przez bardzo drogiego krawca, i piszą o jego sportowych wyczynach, niż zajmują się jego pracą. Watykanista Luigi Accattoli ostrzega, że zawsze uśmiechnięty i młodo wyglądający Bawarczyk, który dziś podaje papieżowi okulary, jest – choć naprawdę trudno w to uwierzyć – surowym teologiem, byłym wykładowcą rzymskiego Uniwersytetu Opus Dei, i to w wielu sprawach bardziej stanowczym od Benedykta XVI. Po studiach we Fryburgu, Monachium i Rzymie, zakończonych doktoratem z prawa kanonicznego, przez dziewięć lat, aż do kwietniowego konklawe, pracował w Kongregacji Nauki Wiary, a od 2003 r. był sekretarzem jej prefekta, kardynała Josepha Ratzingera. Nikogo nie zdziwił zatem fakt, że osobistym sekretarzem papieża teologa został teolog, przy okazji jego najbliższy współpracownik, który przed konklawe wsławił się jeszcze jako kierowca i ochroniarz z dużą wprawą broniący dostępu do kardynała. Legendy krążą także na temat jego nieugiętego charakteru.

Więcej na następnej stronie

Ta najsłynniejsza, która obiegła Rzym tuż po inauguracji nowego pontyfikatu, mówi o straszliwej awanturze, jaka wybuchła w Watykanie, gdy kategorycznie odmówił podania numeru swojego telefonu komórkowego jednemu z niemieckich biskupów. Prasa pisze także o tym, że don Georg ma w Wiecznym Mieście przepiękne mieszkanie, urządzone w wykwintnym stylu, i zastanawia się, czy wymyka się czasem do niego i czy ma czas na swoje ulubione sporty. W kontaktach z gośćmi papieża w Pałacu Apostolskim jest ujmująco grzeczny i sympatyczny, a nawet, co można zauważyć, wyraźnie skonfundowany zainteresowaniem, jakie go otacza. Unika wzroku przyglądających mu się kobiet, i choć nie stroni od dziennikarzy i pozwala się fotografować, natychmiast odbiera nadzieję na rozmowę przed mikrofonem. W tym – przynajmniej na razie – naśladuje arcybiskupa Dziwisza, który przez cały pontyfikat Jana Pawła II nie udzielił żadnego wywiadu. Z księdzem Georgiem dziennikarze najchętniej porozmawialiby natomiast o nim samym. Nie można wykluczyć, że skoro już teraz, zaledwie trzy miesiące po nominacji na papieskiego sekretarza, trafia na okładki magazynów, być może zostanie uznany za osobę jeszcze bardziej medialną od Benedykta XVI, nawet jeśli będzie to tylko milcząca obecność. „Prawdopodobnie nigdy nie usłyszymy jego głosu” – przypuszcza Accattoli. Własne teorie na temat prałata Gaensweina mają specjaliści od mediów. „Elegancja i uroda zawsze pomagają, także w Kościele. Ksiądz jest doskonałym kapłanem na trzecie tysiąclecie” – uważa Barbara Vitti, zajmująca się kreowaniem wizerunku osób publicznych. Inni w obecności przystojnego księdza u boku papieża dopatrują się zapowiedzi ważnych zmian w medialnej strategii Watykanu, który także w ten sposób chce uchodzić za atrakcyjny w oczach wiernych. Na razie don Giorgio, jak nazywają go Włosi, ma znacznie więcej szczęścia do mediów niż arcybiskup Dziwisz, przez lata demonizowany i przedstawiany jako silny człowiek Watykanu, posiadający ogromną nieformalną władzę i za to krytykowany także przez hierarchów z kurii rzymskiej. Za wcześnie na spekulacje, jaką władzę za Spiżową Bramą zdobędzie nieśmiały doktor teologii. Ale nikt też nie pisze, że pozostaje on w cieniu Benedykta XVI, ponieważ kiedy tylko pojawi się publicznie, natychmiast ściąga na siebie uwagę. Nawet papiescy fotografowie w niego celują swoje aparaty. Watykańscy dziennikarze żartują, że teraz mają nowe zajęcie – obserwowanie fanek wysokiego Bawarczyka w doskonale skrojonej sutannie. Więcej:

  • Kim jest sekretarz Papieża?