Kostrzyn n. Odrą: Przystanek Woodstock mniej popularny

Nasz Dziennik/a.

publikacja 08.08.2005 13:05

Zdecydowanie mniej fanów muzyki rockowej niż w latach ubiegłych wzięło udział w organizowanej przez Jerzego Owsiaka jedenastej edycji festiwalu Przystanek Woodstock - twierdzi Nasz Dziennik.

Wbrew prognozom samych organizatorów liczba młodych ludzi, którzy przyjechali do Kostrzyna, nie przekroczyła zdaniem policji 100 tysięcy osób. Wielu fanów rocka za spadek popularności imprezy obwinia... samego Owsiaka, który ich zdaniem "przegina". W tym roku, otwierając Przystanek, Owsiak po raz kolejny w obraźliwych słowach wyrażał się o Polsce. - To, co się działo rok temu, skutecznie odstraszyło wielu ludzi od przyjazdu na Woodstock. Chcemy napić się piwa i posłuchać rocka, a nie użerać z naćpanymi małolatami i złodziejaszkami - tłumaczył swojej dziewczynie punkowiec z Katowic zaskoczony stosunkowo niewielką liczbą namiotów i ludzi zgromadzonych na terenie Przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą. Dwudziestoletnia Ewa przyjechała na imprezę organizowaną przez Jerzego Owsiaka po raz pierwszy, jej chłopak Krzysztof uczestniczył w Przystanku Woodstock ósmy raz. Mimo swojego zafascynowania ostrym rockiem i sympatii dla samego Owsiaka nie ukrywa również, że winą za tak olbrzymi spadek popularności całej imprezy wśród młodych ludzi obarcza właśnie samego organizatora Przystanku. Występy Owsiaka Choć zachowanie młodych fanów rocka przybyłych do Kostrzyna było zdecydowanie spokojniejsze i pozbawione agresji, jaką przejawiali w latach ubiegłych, sam Owsiak niewiele złagodził swoją retorykę. - Ja łeb nadstawiam, żebyśmy mogli pobyć ze sobą przez dwa dni, a niektórzy nawet dłużej, żebyśmy mogli rozmawiać o Polsce, o tym popierd...ym kraju (!), ale który ma przecież was - krzyczał ze sceny Owsiak. Chwilę później deklarował, że już nie będzie przeklinał, zaś słowo "sk...yn", którego dotąd używał nagminnie w stosunku do swoich krytyków, teraz zamieni na słowo "bąbel". - Bawimy się! Miłość, przyjaźń, muzyka! Tu nie ma żadnej demoralizacji, bąblu jeden! - wykrzykiwał, czyniąc wyraźną aluzję do dziennikarza "Naszego Dziennika", który niedawno w swoim artykule nazwał Przystanek Woodstock przystankiem demoralizacji. Jerzy Owsiak zdecydowanie zaapelował ze sceny, by każdy uczestnik festiwalu zawiadamiał służby porządkowe i policję o próbach dystrybucji narkotyków na terenie Przystanku Woodstock. Apele z hasłem "stop narkotykom" pojawiały się również na wielkim telebimie ustawionym opodal festiwalowej sceny. Te słowa spotkały się z aplauzem wielu młodych ludzi. - Po co tu dilerzy i ćpuny przyjeżdżają, skoro zamiast słuchać rocka, tańczyć, leżą zaćpani po krzakach. Psują nam tylko zabawę i opinię - denerwowała się Anna z Białegostoku. Skuteczniejsza jednak od nawoływań Owsiaka okazała się akcja policji i służb celnych. I choć na samym terenie Przystanku Woodstock do sobotniego południa zatrzymano dwóch mężczyzn posiadających narkotyki, to jednak liczba zatrzymanych narkomanów próbujących dojechać na Przystanek Woodstock była zdecydowanie większa. Według danych przekazanych Polskiej Agencji Prasowej przez Izbę Celną w Poznaniu, tylko w piątek na trasach dojazdowych do Kostrzyna zatrzymano 27 osób posiadających narkotyki.

Więcej na następnej stronie

Problemy z narkotykami i alkoholem Mimo wezwań organizatorów Przystanku i policyjnej akcji na terenie festiwalu nie brakowało narkotyków. Szczególnie zauważalne było to tam, gdzie wśród namiotów dość często oznaczonych liściem marihuany, w slangu nazywanej "trawką", unosił się zapach tego, niestety, popularnego wśród gości festiwalu narkotyku. Podobnie było też i z piwem - mimo zakazu sprzedaży alkoholu nieletnim i akcji zielonogórskiego stowarzyszenia antyalkoholowego, którego udane prowokacje spowodowały, że już w piątek Przystanek Woodstock musiało opuścić trzech sprzedawców piwa, dystrybuujących go również wśród nieletnich - tak naprawdę młodzi ludzie poniżej osiemnastego roku życia nie mieli najmniejszych problemów z zakupem alkoholu. Tym, którym nie udało się kupić piwa na terenie imprezy, kupowali go w miasteczku, gdzie sprzedawcy wiedzeni żądzą zarobku rzadko kiedy zadawali sobie trud skontrolowania dowodów osobistych swoich klientów. Wszędzie, gdzie gromadziły się skupiska zmęczonych harcami pod sceną, piwo lało się strumieniami. - Zdrowie tych, co przyjechali z Olsztyna - bełkotał młody, bardzo pijany człowiek, wznosząc w górę plastykowy kubek napełniony piwem. - I tych, co z Elbląga i ze Szczecina... niech żyje tolerancja, zdrowie całej Polski... z wyjątkiem Giertycha i Młodzieży Wszechpolskiej - wołał zwolennik dziwnie pojmowanej "tolerancji". Błoto i sekta Tradycyjnie już nie zabrakło kąpieli błotnych w bajorku zorganizowanym opodal sceny koncertowej. W płytkich brudnych kałużach taplały się tłumy nastolatków. Nic dziwnego, że płytka niecka wypełniona wodą szybko zamieniła się w cuchnący ściek. - O k... ja śmierdzę! - z zaskoczeniem pomieszanym z niekłamaną radością konkludował jeden z amatorów błotnej kąpieli po wyjściu z owego zaimprowizowanego bajorka. Jak zwykle też na Przystanku Woodstock swoją sieć zarzucała niebezpieczna sekta Hare Kriszna. Na terenie pola namiotowego krisznowcy przygotowali specjalną "Pokojową Wioskę Kriszny", przez którą przewijały się prawdziwe tłumy. Młodych ludzi przyciągano darmowym jedzeniem, pokazem makijażu, astrologią. Sekta Hare Kriszna jest jedną z najbardziej niebezpiecznych działających obecnie w Europie. Stosując technikę tzw. bombardowania miłością, bazuje na wciąganiu w swoje szeregi ludzi zagubionych, sfrustrowanych, poszukujących akceptacji swej inności. Widać zmiany Mimo że tegoroczny Przystanek Woodstock w przeciwieństwie do wcześniejszych sprawiał wrażenie bezpieczniejszego, nie obyło się jednak tu bez awantur i burd. W sobotę przed południem do zamieszek doszło na terenie jednego z ogródków piwnych znajdujących na terenie Przystanku. Dwaj ochroniarze pracujący przy zabezpieczaniu imprezy zostali pobici przez kilkunastoosobową grupę agresywnych fanów rocka. - Jeden z ochroniarzy oraz jeden z napastników trafili do szpitala. Ochroniarze twierdzą, że doszło do konfliktu z liczącą ok. 10-15 osób grupą młodych ludzi, gdy chcieli interweniować w obronie osób, które grupa ta zaczepiała - poinformował Andrzej Kulesza z zespołu prasowego lubuskiej policji. Tegoroczny Przystanek Woodstock niezbicie udowadnia dwie rzeczy. Po pierwsze - że można zorganizować imprezę bezpieczniejszą, na której liczba narkotyków, pijanych młodocianych, przejawów agresji będzie ograniczona do minimum, wystarczy tylko naprawdę chcieć to osiągnąć. Po drugie - festiwal rockowy organizowany przez Owsiaka zaczyna dogorywać. Świadczy o tym zdecydowanie mniejsza niż w latach ubiegłych liczba fanów rocka, którzy przyjechali na Przystanek Woodstock, zestaw kapel rockowych grających swoje koncerty, wśród których zabrakło prawdziwych gwiazd. Pojawiały się też pogłoski, krążące wśród samych fanów Woodstocku, jakoby festiwal w niedalekiej przyszłości miał zostać przeniesiony za zachodnią granicę.