Kolonia 2005: Farma dla pielgrzymów

KAI

publikacja 11.08.2005 05:40

[Stu uczestników Światowych Dni Młodzieży w Kolonii zamieszka na niewielkiej, 200-letniej farmie państwa Kaulen w jednej z dzielnic tego miasta - Lövenich.][1] [1]: http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1123738978

Za tydzień znajdujące się na piętrze zabudowań gospodarczych pomieszczenie, służące zazwyczaj za salę spotkań miejscowego klubu tanecznego, zapełni się karimatami i śpiworami. Gospodarze wynieśli już stoły i przygotowali miejsce dla każdego z pielgrzymów na drewnianej podłodze. W wysprzątanej sali stoi 100 krzeseł wyznaczających miejsca na karimaty. Jedna z córek państwa Kaulen - Annette od kilku miesięcy intensywnie pomaga w organizacji ŚDM. Jest odpowiedzialna za przyjęcie wolontariuszy z całego świata. Podczas poprzedniego takiego spotkania - w Toronto w 2002 r. również pracowała jako wolontariusz. "Od dawna oswajałam rodziców z myślą, że musimy przyjąć pielgrzymów. Boję się jedynie, że może być im trochę zimno. No i nie mamy zbyt wielu pryszniców, choć na szczęście nie brakuje toalet" - tłumaczy Annette. Za chwilę wszyscy, którzy akurat są w domu, podziwiają sposób gospodarza na prysznic: wąż pociągnięty wzdłuż ściany, potem sufitem aż do drewnianego przepierzenia w rogu budynku, które będzie służyć za tymczasową łazienkę. "Nasze dzieci trzy razy uczestniczyły w Światowych Dniach Młodzieży: w Paryżu, Rzymie i w Toronto, doświadczając tam wielkiej gościnności. Zawsze wspólnie przeżywaliśmy ich wyjazdy, śledziliśmy relacje w telewizji, po powrocie oglądaliśmy zdjęcia i słuchaliśmy opowieści. Teraz chcemy się odwdzięczyć tym, którzy przyjeżdżają do Kolonii. Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że jest taka potrzeba, zgłosiliśmy chęć przyjęcia stu osób" - tłumaczy pani Gertruda Kaulen. "Mamy taką możliwość, mamy miejsce, więc przyjmujemy" - wtóruje jej mąż. Na oknie sklepu z produktami hodowanymi na farmie, który prowadzą państwo Kaulen, wciąż wisi plakat przygotowany przez biuro organizacyjne Światowych Dni Młodzieży: "Schronienie poszukiwane". Dom z plakatu przypomina trochę gospodę z Betlejem, a właściwie jej wyobrażenie przedstawiane często na obrazach. W dzielnicy Lövenich mieszka około 10 tys. ludzi, ale na przyjęcie pielgrzymów pod swój dach zdecydowało się tylko 40 rodzin. Zwykle mają miejsca tylko dla kilku osób, w sumie uzbierało się więc 500 miejsc. Chodzi jedynie o kawałek podłogi do spania, bo posiłki zazwyczaj są wydawane w punktach znajdujących się przy szkołach i parafiach. Dla Annette i jej rodziców pragnienie ugoszczenia pielgrzymów jest czymś oczywistym. "Jesteśmy wierzący, chrześcijanami, cieszymy się, że młodzi ludzie chcą uczestniczyć w takich spotkaniach i po prostu chcemy dla nich zrobić coś dobrego" - tłumaczy pani Kaulen.