Religia wciąż dzieli?

Rzeczpospolita/a.

publikacja 05.09.2005 06:33

Młodzi z dużych miast woleliby uczyć się w parafiach. Ci ze wsi i mniejszych miast - w szkole.

Gdzie powinny odbywać się lekcje religii? Młodzi z dużych miast woleliby uczyć się w parafiach. Ci ze wsi i mniejszych miast - w szkole Lekcje religii nie wzbudzają już aż takich emocji jak piętnaście lat temu. Większość młodych chce, by odbywały się w szkole. W dużych miastach przeważa jednak opinia, że lepszym miejscem do uczenia religii byłaby parafia. Piętnaście lat temu, we wrześniu 1990 r., Ministerstwo Edukacji Narodowej w specjalnej instrukcji postanowiło wprowadzić, czy raczej przywrócić, nauczanie religii w szkole. Decyzja spowodowała wtedy prawdziwą polityczną burzę. Dzisiaj obecność religii w szkole potwierdza konkordat, a jej miejsca nie podważa żadna ze znaczących partii politycznych. Co sądzą o lekcjach religii w szkole ci, którzy uczą się jej albo uczyli po 1990 r.? Zapytaliśmy o to Polaków między 15. a 30. rokiem życia. Ponad połowa pytanych uważa, że lekcje religii powinny odbywać się w szkole. Jednak aż 37 proc. odpowiada, że uczyć religii powinno się w parafii. Najwięcej zwolenników nauczania religii w parafii jest w miastach powyżej pięciuset tysięcy mieszkańców (w Warszawie aż 58 proc.). Na wsi i w mniejszych miastach proporcje są odwrotne. Nie wiadomo, czy i w jakim stopniu niechęć rodziców do lekcji religii, jaką deklarowali w 1990 r., przeniosła się na ich dzieci, które uczyły się czy uczą jej w szkole. Katecheci twierdzą, że uczenie religii nie jest łatwe. - Najczęściej mamy problemy z utrzymaniem dyscypliny. To głównie problem tych katechetów, którzy prowokują uczniów swoją postawą - mówi o. Rafał Szymkowiak, kapucyn. Ojciec Rafał doradza katechetom, jak uczyć, ipomaga tym, którzy mają problemy wychowawcze. - Jeśli ksiądz potrafi być z uczniami, poświęcić im swój czas, okazać zainteresowanie, to nawiąże świetny kontakt -uważa. -Wszystko zależy od osobowości katechety. Nie ma znaczenia, czy to osoba świecka, czy ksiądz -mówi Elżbieta Lasocka, dyrektor likwidowanego właśnie Zespołu Szkół Handlowych w Łodzi. - Mieliśmy różnych katechetów. Osobę rozrywkową młodzież od razu odrzuciła. Katechetę pryncypialnego, reprezentującego wysokie wartości - bardzo szanowała. Właśnie ten ksiądz, który angażował się w rozwiązywanie problemów młodzieży, także materialnych, dobrze wpłynął na życie całej szkoły. Sondaż GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej" przeprowadzono 19 i 21 sierpnia na reprezentatywnej grupie 1000 Polaków. Osoby w wieku 15 - 30 lat stanowiły jedną czwartą i im zadaliśmy nasze pytanie.

Lekcja bez wpływu na życie

Większość uczniów traktuje religię jak jeden z wielu przedmiotów. Połowa jest przekonana, że nie ma on wpływu na ich życie. Ponad połowa pytanych przez GfK Polonia na zlecenie "Rzeczpospolitej" uważa, że lekcje religii powinny odbywać się w szkole. Większość nie traktuje religii jako przedmiotu wyjątkowego, ale jako jeden z wielu. W miastach małych (do 50 tys. mieszkańców) i aglomeracjach powyżej pół miliona mieszkańców respondenci częściej deklarują swój gorszy stosunek do tego przedmiotu. Połowa pytanych twierdzi, że lekcje religii nie mają albo nie miały wpływu na ich życie. Ale 39 proc. badanych przyznało, że te lekcje zostawiły w nich ślad. Częściej są to uczniowie i absolwenci szkół na wsi. Ponad połowa z nich przyznaje, że lekcje religii mają na nich wpływ. W miastach te proporcje są odwrotne.

- Katecheta może wychodzić z pewną propozycją na życie - tłumaczy o. Rafał Szymkowiak, kapucyn, który doradza katechetom, jak uczyć. - Uczący często natrafiają na mur obojętności. Są jak ludzie, którzy chcą sprzedać grochówkę w willowej dzielnicy. Nie mają dla młodych błyskotki. Młodzi ludzie chcą tego, co jest błyskotliwe, szybkie, przyjemne, a wiara wymaga wysiłku. Cały problem polega na tym, by umieć pokazać atrakcyjność wiary - mówi o. Szymkowiak. Piętnaście lat temu Kościół nie miał wystarczającej liczby katechetów o odpowiednich kwalifikacjach. Obecnie wszyscy mają przygotowanie psychologiczne, pedagogiczne i katechetyczne. dr Mirosława Grabowska, socjolog: Preferowanie szkoły lub parafii jako miejsca nauczania religii zależy od wielu czynników, nawet tak przyziemnych jak odległość między domem a szkołą i kościołem. Na odpowiedź wpływać też może jakość kadry nauczycielskiej. Na wsiach i w mniejszych miastach księża, którzy są po seminarium, czy nawet świeccy katecheci mogą prezentować się lepiej. W dużych miastach przegrywają z nauczycielami innych przedmiotów. Wreszcie w dużych miastach, gdzie poziom religijności jest nieco niższy, młodzi ludzie mogą być bardziej przekonani do rozdzielenia sfery świeckiej i szkolnej od kościelnej i religijnej. Wyniki badania pokazują, że lekcje religii nie są traktowane jako przedmiot wyjątkowy, ale wpasowały się w system edukacyjny jako jeden z wielu. Mimo że tak traktuje go większość, to badani młodzi ludzie nie muszą zdawać sobie sprawy z tego, czy i w jakim stopniu ów przedmiot wpływa na nich. Tym bardziej że byli w różnym wieku: inna jest perspektywa nastolatka, który ma lekcje religii w szkole, inna człowieka, który ze szkołą i lekcjami religii rozstał się wiele lat temu.

Kiedy przestajemy słuchać

Zuzanna Topolnicka, tegoroczna absolwentka I Liceum Społecznego przy ul. Bednarskiej w Warszawie Rz: Jak długo uczyłaś się religii w szkole? Zuzanna Topolnicka: Od podstawówki. Z pierwszych lat niewiele wyniosłam. Pamiętam, że oceny dostawało się za najładniejszy zeszyt. Przez całe lekcje ozdabialiśmy zeszyty, katechetka coś mówiła. Dopiero w gimnazjum trafiłam na nauczycielkę, z którą mogliśmy rozmawiać na kontrowersyjne tematy. Katechetka przedstawiała pogląd Kościoła, my swój i w dyskusji szukaliśmy jakiejś drogi między tymi ścieżkami. To było najciekawsze. - A w liceum? - Już tak nie było i dlatego niezbyt często chodziłam na zajęcia. Katechetami są chyba zazwyczaj ludzie bez powołania. Lekcje często wyglądają tak, że katecheta siedzi i coś opowiada, co do nas i tak nie trafia. Sposób życia, tempo, w jakim żyjemy, problemy, jakie nas dotykają są inne niż kilkadziesiąt lat temu. Chcemy odnajdywać Boga w codziennym życiu, w rozwiązywaniu problemów. Kiedy katecheta to ignoruje - przestajemy słuchać. - Może nie angażujecie się w takie zajęcia? - Lekcje religii przez młodych ludzi są traktowane trochę po macoszemu. To jest czas, żeby poprawić zadania na inne zajęcia albo urwać się ze szkoły. Religia w szkole to kolejny przedmiot do zaliczenia, z czym zresztą nie ma większych problemów. Teraz w szkole myśli się w kategoriach: potrzebne - niepotrzebne. Szczególnie po reformie matury jest ważne, który przedmiot się przyda, żeby się dostać się na studia. - Czy uczniowie w ogóle rozmawiają o Bogu? - W mniejszej grupie, poza szkołą, często mówiliśmy o Bogu, o Kościele. Wtedy się okazywało, że każdego to dotyka. W szkole nikt już nie chciał się tym zajmować. Rozmawiała Ewa K. Czaczkowska