Białystok: Problem z estakadą

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 07.09.2005 10:31

Miasto chce wydać około 300 tysięcy złotych na budowę naziemnej estakady przy kościele pw. Miłosierdzia Bożego przy ul. Radzymińskiej na Białostoczku.

Wszystko po to, żeby wierni mieli wygodną drogę na mszę Magistrat już po raz drugi ogłosił przetarg na budowę estakady. W poprzednim nikt nie wystartował, bo - jak się okazało - zabrakło w Białymstoku specjalistów od budowy konstrukcji naziemnych. Prezydent jednak nie odpuszcza. - Ogłaszamy przetarg po raz kolejny, bo teren wokół kościoła jest wyjątkowo zaniedbany. Tyle lat nikt tam nic nie robił. A nam chodzi o to, żeby zbudować dobrą drogę do kościoła - wyjaśnia rzecznik prezydenta Tadeusz Arłukowicz. Estakada = kładka Ale dlaczego nad ziemią? I dlaczego za estakadę ma płacić miasto? Odpowiedź na pierwsze pytanie wydaje się prosta: projekt kościoła przewidywał budowę estakady. - To jest oczywiste, że inwestycja musi być dokończona. W moim projekcie zaplanowałem również estakadę - mówi architekt Andrzej Nowakowski. Projektował ten kościół przed ćwierć wiekiem. Odpowiedź na drugie pytanie dla miejskich urzędników nie jest wcale trudniejsza - miasto za estakadę płaci, bo nie ma wyjścia. Budżet uchwala Rada Miejska i magistrat jest zobowiązany uchwałę wykonać. Koniec, kropka. Planowana przykościelna estakada to nic innego, jak 50-metrowa kładka, zawieszona cztery i pół metra nad ziemią, łącząca kościoł z tzw. Drzewem Żywota, czyli fragmentem ołtarza papieskiego z 1991 r.. W tej chwili teren pod przyszłą kładką jest porośnięty trawą i chwastami. Wierni z Białostoczka nie widzą jednak potrzeby budowania estakady. - Piesi mogą swobodnie przejść do kościoła od Radzymińskiej - uważa Adam Leśniewski, mieszkaniec tej ulicy. - Wystarczy przejść przez przejście dla pieszych, obejść kilkadziesiąt metrów i już jesteśmy w kościele. Estakada może i ułatwiłaby dojście, ale kosztuje majątek! Poza tym - kto będzie nią chodził od strony Białki, skoro po drugiej stronie Tysiąclecia nie ma parafian, tylko same zakłady przemysłowe?! Ej tam, przyda się Proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego ks. Andrzej Kozakiewicz nie chciał się wypowiadać na temat inwestycji. W rozmowie z nami przyznał, że będzie bardzo zasmucony, jeśli w "Gazecie" znajdzie się wzmianka o estakadzie. - To jest inwestycja miejska i ja nawet nie wiem, czy został ogłoszony jakiś przetarg. To tyle - uciął proboszcz, nie dopowiadając, czy estakada - jego zdaniem - jest przy kościele niezbędna. Inwestycji broni radny Kazimierz Dudziński (PiS), jednocześnie szef rady osiedla Białostoczek: - Ja uważam, że budowa estakady jest dobrym posunięciem, bo poprawi komunikację na osiedlu. Jest u nas trochę ciasno, więc przyda się coś takiego. Gazeta Wyborcza zarzuca też białostockim władzom "hojność dla Kościoła": Władze Białegostoku są bardzo hojne dla Kościoła. Kilka miesięcy temu miasto sprzedało parafii katedralnej działki w centrum miasta, bez przetargu i z 75-procentową bonifikatą. W tym roku kilkaset tysięcy złotych z miejskiej kasy poszło też na przebudowę placu przy katedrze, remont muru oraz urządzanie trawników i kwietników pod tą świątynią. Od kilku lat magistrat płaci za montaż iluminacji kilku kościołów i cerkwi; rocznie wykłada też ok. 30 tysięcy złotych na rachunki za prąd. Za miejskie pieniądze oświetlone są: katedra, kościół św. Wojciecha, św. Rocha, Miłosierdzia Bożego oraz cerkwie św. Mikołaja i św. Ducha. Miasto zamierza w tym roku przeznaczyć dodatkowe 300 tysięcy złotych na oświetlenie kościoła Zmartwychwstania Pańskiego na Wysokim Stoczku oraz cerkwi Zmartwychwstania Pańskiego na Słonecznym Stoku. Ostatnio radni podjęli też decyzję o przeznaczeniu 20 tys. zł dotacji z miejskiej kasy na renowację osiemnastowiecznego żyrandola w starym kościele farnym. 265 tys. zł w 2004 na białostocką policję ok. 350 tys. zł w 2005 r. przeznacza na utrzymanie schroniska dla zwierząt ok. 370 tys. zł - na bieżącą działalność Zarządu Dróg i Transportu ok. 5 tys. zł - od stycznia do końca czerwca na utrzymanie fontann na Plantach Od redakcji Zawsze nas zadziwiają tego typu dziennikarskie "rewelacje". Zwykle są wyrazem antykościelnych fobii ich autorów. Zwykle też sugerują, że to Kościół zabiega o wszystkie te wydatki. A to przecież miastu zależy np. na eksponowaniu ładnych budowli przez ich oświetlenie w nocy.