Szpital mówi jak zabija, ale kręci

fk /stopaborcji

GOSC.PL |

publikacja 08.05.2013 11:11

8 miesięcy zajęło władzom Szpitala im. Dzieciątka Jezus wyjaśnienie procedur aborcyjnych, ale to wyjaśnienie rodzi kolejne pytania.

Szpital mówi jak zabija, ale kręci Pikieta obrońców życia podczas XXXI Kongresu Towarzystwa Ginekologów Polskich Przemysław Kucharczak /GN

Dyrekcja warszawskiego Szpitala Klinicznego im. Dzieciątka Jezus odpowiedziała na wniosek o udzielenie informacji publicznej na temat sposobu dokonywania tam aborcji. Potrzebowała na to 8 miesięcy, tyle bowiem czasu minęło od chwili, gdy Fundacja Pro – Prawo do Życia po raz pierwszy zwróciła się do dyrektora Wielgosia o odpowiedź.  

Dziś szpital wyjaśnia, że dokonuje się tam aborcji, bo zezwala na to polskie prawo. Zgodnie z zaleceniami WHO kobietom podaje się środki „wywołujące czynność skurczową macicy i w konsekwencji wydalenie płodu z jamy macicy”.

Z pisma dowiadujemy się, że „zgodnie z Ustawą aborcji dokonuje się do 22 tygodnia ciąży”. Jak informują władze szpitala, „w tym okresie płód nie jest zdolny do życia poza organizmem matki i zwykle rodzi się martwy”. Mimo zastanawiającego zwrotu „ZWYKLE rodzi się martwy”, dyrektor twierdzi, że „płody” poddane aborcji w jego szpitalu nie rodzą się żywe. Na wypadek jednak, gdyby tak się stało, są na to sposoby. „W szpitalu obowiązuje procedura odstąpienia od reanimacji w przypadku terminacji ciąży, ze wskazań medycznych, natomiast w przypadku potencjalnie żywego poronienia obowiązuje procedura umieszczenia płodu w cieplarce” – czytamy.

Fundacja Pro nie zadowoliła się tą odpowiedzią i w wysłanym właśnie kolejnym piśmie dopytuje dalej o szczegóły powyższej procedury. Prof. Wielgoś będzie musiał odpowiedzieć, czy polega ona na czekaniu, aż dziecko w owej „cieplarce” umrze z głodu i pragnienia, czy też z przerażenia i samotności.