Kto laicyzuje święta?

Życie Warszawy/a.

publikacja 24.12.2005 06:32

Pojawienie się dzisiejszych Mikołajów w Boże Narodzenie można tłumaczyć jako swoisty przejaw laicyzacji twierdzi o. prof. Leon Dyczewski, socjolog kultury z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

- Zamiast tradycyjnego opłatka coraz więcej polskich firm organizuje Christmas Party, z tańcami i alkoholem. Oznacza to, że i w naszym kraju występuje proces dechrystianizacji Bożego Narodzenia? To wyraźny przykład laicyzacji świąt. W tym przypadku wyraża się to w dziwacznym i niewłaściwym łączeniu słowa „Christmas”, które po polsku znaczy Święta Bożego Narodzenia, z treściami niereligijnymi, jakie niesie z sobą słowo „party”, oznaczające w języku polskim przyjęcie. Modni filozofowie postmodernizmu uważają, że słowa są puste i każdy może podkładać pod nie takie treści, jakie uważa. Jeżeli takim tendencjom będziemy ulegać, to dojdzie do tego, że w ogóle nie będziemy mogli się porozumieć. Bo jedni ze słowem Christmas będą wiązali prawdę wiary chrześcijańskiej i głębokie przeżycie spotkania z Bogiem i bliźnimi, a inni z dobrym jedzeniem, alkoholem i tańcem. - Kościół się oburza, że na Zachodzie rugują choinki z miejsc publicznych. Czy warto jednak o nie walczyć, skoro dla wielu katolików choinka to tylko miejsce, pod którym leżą prezenty? - Oczywiście, że warto. W Kościele obserwujemy obecnie dużą troskę o to, żeby wierni wypełniali symbole, takie jak choinka, konkretną treścią. Badania przeprowadzone przeze mnie wśród prawie tysiąca młodych rodzin miejskich wykazały, że 99,7 proc. spośród nich stroi choinkę na Wigilię, a 99,3 proc. łamie się opłatkiem przy wieczerzy wigilijnej. Ale jednocześnie 14,6 proc. respondentów mających w swoich rodzinach choinkę nie podało jej znaczeń symbolicznych, a 11,2 proc. nie podało znaczeń symbolicznych opłatka. Dla większości choinka symbolizuje wieczne życie, odradzające się życie, Jezusa Chrystusa, który odnawia życie. Ale są i tacy, którzy ją stawiają, bo jest z nią ładniej i przyjemniej. Łamią się opłatkiem, bo taka tradycja. Tylko tyle. - Zdarza się, że młodzi Polacy interpretują symbole Bożego Narodzenia na nowy, świecki sposób? - Tak. Choinka oznacza też drzewo dobra i zła w raju, gdzie człowiek został skuszony do grzechu pierworodnego. Stąd na choince mamy łańcuch – kolorowy i ponętny. W wielowiekowej tradycji symbolizuje on węża, który skusił pierwszych ludzi do grzechu. Ale w okresie rozbiorów i latach okupacji ten łańcuch dla wielu Polaków symbolizował zniewoloną ojczyznę. Natomiast dla wielu współczesnych młodych ludzi symbolizuje on drogę ludzkiego życia, która biegnie raz w górę, a raz w dół, jest kolorowa. - A jakiś inny przykład? - Weźmy piękną tradycję zostawiania pustego miejsca przy stole wigilijnym. Według naszych badań, zostawia je 84,0 proc. przebadanych rodzin, ale tylko 46,5 proc. potrafi wyjaśnić symboliczne znaczenie tego zachowania. Według naszej najstarszej tradycji, zostawiano to miejsce dla zmarłych z rodziny. Komunikowano w ten sposób: oni nadal należą do naszej rodziny i, choć niewidoczni, siedzą wraz z nami przy stole wigilijnym. Drugie znaczenie, o którym dziś częściej się pamięta, to zostawienie miejsca zagubionemu wędrowcowi. Dziś symbolika tego pustego miejsca poszerzyła się: to nakrycie np. dla bezrobotnego, który do nas przyjdzie. Biesiadujący przy stole wigilijnym już rzadziej mówią, że jest to miejsce po zmarłej matce, ojcu, babci, dziadku. Być może jest tak dlatego, że współczesna kultura hołduje życiu doczesnemu, a życie pozagrobowe spycha na margines ludzkiej świadomości. Ludzie zacieśniają swoje myśli tylko do żyjących w doczesności. A przecież w chrześcijaństwie śmierć nie jest końcem życia, tylko przejściem do nowego, bo życie ludzkie jest trwałe, wieczne. Dawniej przypominały o tym, na przykład, wieszane na choince orzechy i jabłka – twarde owoce, które symbolizują trwałość życia.

- O czym świadczy zanikanie rozumienia symboli? Ludzie bombardowani produktami massmediów przestają się interesować sprawami wiary? - Przyczyny tego zjawiska są złożone. Jedną z nich jest tzw. zmasowane propagowanie kultury socjalistycznej w okresie PRL, kiedy nie było prasy i książki religijnej w wystarczających nakładach. Później doszły laickie treści kultury masowej. Tak więc w ostatnich dwóch-trzech pokoleniach została zachwiana świadomość religijnych znaczeń wielu przedmiotów i zachowań symbolicznych. Przykładem braku poprawnej znajomości symboli są też litery K+M+B, które wypisujemy corocznie na drzwiach, i dodajemy do nich kolejny rok, np. 2006. Większość ludzi odczytuje te litery jako inicjały trzech Mędrców „Kacper, Melchior, Baltazar”, przybyłych do Betlejem, by złożyć hołd Panu Jezusowi. Interpretacja ta jest błędna, a można nawet powiedzieć – bezsensowna. Bo co wspólnego z moim mieszkaniem i nadchodzącym nowym rokiem mają owi Mędrcy ze Wschodu? Otóż owe trzy litery K+M+B są inicjałami trzech łacińskich słów „Christus Mansionem Benedicat” i po polsku znaczą: „Chryste, błogosław temu domowi”. Ludzie, którzy nie znali łaciny, błędnie związali te trzy litery z imionami Mędrców i ta interpretacja stała się powszechna. - Papież Benedykt XVI mocno podkreślił ostatnio znaczenie światła jako symbolu Bożego Narodzenia. Czy dlatego, że widzi jakieś zagrożenie dla tego symbolu? - Światło jest ściśle związane z Bożym Narodzeniem, bo Chrystus to przecież największa światłość, która przyszła na świat. Papież przypomina o tym, bo widzi wielką potrzebę interpretacji symboli religijnych. Są one ostatnio coraz częściej wykorzystywane przez różnego rodzaju dekoratorów w celach komercyjnych. Przechwytują oni symbole religijne, bo są ładne, ludzie są z nimi zżyci i one przyciągają ludzi. - Hipermarkety kuszą klientów np. za pomocą choinkowych świateł... - No właśnie. - Benedykt XVI powiedział też, że „adwent jest zanieczyszczany przez handel”. Ale przecież to dzięki handlowcom symbole religijne są wszędzie obecne... - Są obecne, ale nie mają wydźwięku religijnego. Są skradzione światu religijnemu i ogołocone z głębokich treści odnoszących nas do innego życia niż to, jakie oferuje supermarket. Świetlista gwiazda w hipermarkecie w okresie Bożego Narodzenia przestaje być symbolem odnoszącym widza do Króla Niebieskiego, który przyszedł na ziemię. Nie oznacza też drogi, którą przeszli Mędrcy do Betlejem. Jest tylko sygnałem i mówi: masz iść w określone miejsce, gdzie kupisz jakieś rzeczy. - W Cieszynie wystawiono na widok publiczny postać „prawdziwego św. Mikołaja”, który jest inny od tych popularnych Mikołajów z naszych ulic. To przykład troski Kościoła o tradycję? - Mikołaj był postacią historyczną i jako biskup nosił szaty stosowne do swojej funkcji. To my dobraliśmy mu później ten czerwony kubrak. Generalnie tej postaci nie powinniśmy wiązać z Bożym Narodzeniem, tylko z dniem 6 grudnia, bo wtedy jest dzień św. Mikołaja, który słynął z dobroci i nosił dary ubogim ludziom. Główną postacią Bożego Narodzenia jest Jezus Chrystus, a nie św. Mikołaj. Pojawienie się dzisiejszych Mikołajów w Boże Narodzenie można tłumaczyć jako swoisty przejaw laicyzacji. Ale można też potraktować ich jako symbol obdarowywania się w święta Bożego Narodzenia prezentami. Czynimy to w wigilijny wieczór i angażujemy do tego św. Mikołaja. Dzisiejsi Mikołajowie z Grenlandii – wysłannicy supermarketów, chodzący po ulicach miast – nie mają jednak nic wspólnego ani ze św. Mikołajem, ani z Bożym Narodzeniem.