KAI problemem dla Kościoła?

Nasz Dziennik/a.

publikacja 03.01.2006 11:20

Kościół w Polsce nie ma dzisiaj problemu z Radiem Maryja, Kościół ma wielki problem z Katolicką Agencją Informacyjną. I coś z tym trzeba zrobić! - twierdzi Nasz Dziennik.

Zespół Katolickiej Agencji Informacyjnej, kierowany przez prezesa Marcina Przeciszewskiego, a działający pod nadzorem Rady Programowej, od wielu lat stara się dokuczyć słuchaczom Radia Maryja, co więcej, nie ukrywa podstawowego celu tych wysiłków, którym jest zamknięcie Radia. To Radio od dawna drażni Agencję, bo jego służba Prawdzie w nadzwyczaj skuteczny sposób dociera do Narodu, a przełamywanie monopolu informacyjnego wprost zagraża propagowanemu przez KAI procesowi transformacji Kościoła w kierunku "ideału", który zdołano już urzeczywistnić w postępowych krajach Europy. Ostatnio zespół KAI mocno się wysilił, by uderzyć jak najmocniej w Radio i zadać przedświąteczną ranę skupionej wokół rozgłośni części Narodu. Trzeba rzeczywiście dysponować chrześcijańskim wyczuleniem, by wiedzieć, że uderzenie właśnie w przeddzień Świąt Bożego Narodzenia najboleśniej dotknie grono słuchaczy Radia Maryja i zakłóci błogi nastrój wieczerzy wigilijnej. Do prowokacji wykorzystano rozmowę z Księdzem Prymasem Józefem Glempem, której głównym elementem jest rzekome twierdzenie Prymasa, że "Radio zagraża jedności Kościoła" i... coś z tym (po raz kolejny) trzeba zrobić. Łatwo dostrzec elementy prowokacji, bo o szczegółach "rozmowy" niewiele wiadomo, a tekst KAI jest jedynie omówieniem jej treści, z nielicznymi zdaniami umieszczonymi w cudzysłowie i pozbawionymi oryginalnego kontekstu. Dodatkową siłę rażenia osiągnięto przez "przypadkowy zbieg okoliczności", gdyż Ksiądz Prymas odprawiał w dniu następnym uroczystą Mszę Świętą dla świeżo zaprzysiężonego prezydenta RP. Zapewne stratedzy z KAI wykalkulowali sobie, że w tym dniu, który mógłby dla słuchaczy Radia Maryja być dniem radosnym, ich myśli będą zatruwać przebłyski wątpliwości związane ze złowrogą wymową przesłania Księdza Prymasa. Ostateczny dowód na to, że chodziło o prowokację, uzyskamy, gdy dowiemy się, że wiadomość KAI, zanim pojawiła się w jej oficjalnym serwisie, ukazała się w wiadomościach Onetu. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, odezwało się wielu hałaśliwych uczestników forum Onetu, do których wkrótce dołączyli korespondenci forum "Gazety Wyborczej". Te środowiska na ogół wspólnie, korzystając z anonimowości, dają upust swoim kompleksom i w możliwie najbardziej wulgarnej formie włączają się w eksplozję nienawiści. To prawdziwy afront dla Księdza Prymasa, umieścić go pod pręgierzem poparcia takiego środowiska, które nigdy nie rezygnuje z demonstrowania nienawiści wobec Kościoła.

W istocie już nie po raz pierwszy wykorzystano wypowiedzi Księdza Prymasa, by wbijać ciernie w Kościół. Trochę smuci brak doradców w otoczeniu Księdza Prymasa, którzy dostatecznie wcześnie zdołaliby wychwycić zagrożenia związane z możliwością niewłaściwego użycia jego słów. W tym przypadku nie tylko użyto słów Prymasa, lecz także być może coś nawet dodano od siebie, bo nie ma cudzysłowu przy przedziwnym określeniu "przedwojenna pobożność", która rzekomo miałaby być czymś złym. Czy jest możliwe, by Ksiądz Prymas uznał za częściowo zdezaktualizowaną pobożność Prymasów Hlonda, Wyszyńskiego czy nawet Jana Pawła II, których posługa Kościołowi wyrosła z tej właśnie pobożności? Gdyby brać dosłownie to, co w komunikacie przekazała agencja KAI, można by wnioskować, że Ksiądz Prymas rozpoczyna proces podziału Kościoła na tych, którzy słuchają Radia Maryja, a może nawet wspomagają jego istnienie, i tych, którzy uznają, że Radio szkodzi, bo zakłóca taki obraz świata, który nieznanym wyrokiem ma oficjalnie obowiązywać. W wizji KAI blask Prawdy nie ma obejmować całej Prawdy, a tylko tę jej część, która jest akceptowana przez Radę Programową Agencji. Dla KAI wydaje się bez znaczenia, że na przestrzeni długich lat fakty wielokrotnie potwierdziły Prawdę o rzeczywistości komunikowaną na antenie Radia Maryja, wbrew wszystkim innym mediom zaciemniającym najważniejsze polskie sprawy. Ksiądz Prymas z pewnością nie mógł sygnalizować tak nonsensownej perspektywy. Po prostu takiego podziału Kościoła nie da się zrobić, bo wkraczałby on wprost w najbardziej aktualne zagadnienie udziału świeckich w życiu Kościoła, który przecież chce zajmować się człowiekiem umiejscowionym w doczesnym świecie. Po prostu nie wolno kwestionować użyteczności daru Bożego, jakim jest rozum. Właśnie rozum pozwala ludziom konfrontować zjawiska doczesnego świata z obrazem, jaki starają się wytworzyć inni, i na tej podstawie wybierać to, co bardziej wiarygodne. Nie ma dzisiaj żadnej wątpliwości, że Radio Maryja stało się narzędziem Prawdy, którym mogą się posługiwać światli Pasterze Kościoła, by skutecznie ewangelizować poddany ich opiece lud Boży. I to się w piękny sposób dzieje, jednoczy Kościół, buduje jego najtrwalszy związek z Narodem. Narodowi z kolei daje nadzwyczajną moc, która ochroni Kościół Chrystusowy w czasach, gdy siły zła zdają się sprzysięgać do zadania ostatecznego ciosu. Jako katolik świecki i uważny obserwator w związku z kolejną przykrą akcją KAI zwracam się do wszystkich Księży Biskupów - członków Episkopatu w Polsce, by zasygnalizować prosty, ale bardzo ważny wniosek: Kościół w Polsce nie ma dzisiaj problemu z Radiem Maryja, Kościół ma wielki problem z Katolicką Agencją Informacyjną. I coś z tym trzeba zrobić!

Dyskusja Czy istnieje problem Radia Maryja? Owszem, taki problem, może się pojawić, ale na razie takiego zagrożenia nie widzę. Taki problem pojawiłby się, gdyby Radio Maryja doprowadziło do schizmy w Kościele katolickim w Polsce. Oznaczałoby to, że grupa osób związana z o. Dyrektorem i sam o. Dyrektor wpadli w taką pychę, że chcą decydować za Episkopat i z jego pominięciem, o żywotnych dla Polski i polskiego Kościoła sprawach. Czy tak się dzieje? Nie widzę. Owszem, takie zagrożenie zawsze istnieje w każdej działalności i nikt nie jest od niego wolny. Niewątpliwie Radio Maryja jest zauroczone swoim sukcesem i poczuciem, że coś się w Polsce da zrobić, a tradycyjni katolicy nie muszą przebywać wyłącznie w skansenie. Takie zauroczenie w drugą stronę, z fatalnymi skutkami dotknęło kiedyś Redakcję Tygodnika Powszechnego. Dlatego rzeczą i Episkopatu i Radia Maryja jest czuwać, by do niego nie doszło. I tonować wypowiedzi skrajne, niekoniecznie wypowiadane przez ludzi związanych bezpośrednio ze środowiskiem Radia Maryja. Wbijanie klina w Kościół, wzajemne jątrzenie katolików, z pewnością nie służy Kościołowi. Wobec braku de facto ogólnopolskich katolickich mediów Radio Maryja, musi się pogodzić, przynajmniej tymczasowo z rolą takiego ogólnopolskiego głosu Episkopatu i nie dzielić biskupów na ortodoksyjnych, i liberałów. A Kościół w Polsce przyjąć, rzeczywistość taką jak jest, a nie walczyć o nierealną fikcję, skoro nie ma na nią środków i potencjału. Marzyłoby mi się, by z anteny Rozgłośni usłyszeć głos (wyważony, stonowany i niekoniecznie na tematy bieżące - może np. jakieś kazanie, czy cykl katechez) abpa Życińskiego np. jako najbardziej sztandarowej postaci, którą zasłaniają się media przychylne inaczej Kościołowi, a z drugiej strony warto, by wszyscy w Kościele pamiętali, że ortodoksja, fanatyzm i fundamentalizm, to zupełnie różne pojęcia, nie należy ich ze sobą mieszać, ani wprowadzać jeszcze większego zamieszania, łącząc w całość bardzo różne wypowiedzi, różnorodnych środowisk. Sprawianie tzw. wrażenia, niekoniecznie oznacza bycie w prawdzie. A że media powiązane układem towarzyskim programowo nie rozróżniają katolików ortodoksyjnych (prawowiernych), od fundamentalistów (trzymających się ściśle litery, a nie ducha wiary) i od fanatyków (którzy gotowi są zabić, by tę swoją wiarę wcielić, w najczęściej cudze, życie) świadczy tylko o fatalnej kondycji mediów i dziennikarzy. Michał Rogoziński

Klaniam się Ojcu Rydzykowi za upór i stworzenie Radia. Pokazał, że jest człowiekiem wybitnym. A tacy są zawsze atakowani przez nieco mniej wybitnych, którym sie nie udaje, mimo wydzielania wazeliny w obfitości. Takie życie! Dosiego! Eugene J. Danicki

Wydaje się, że katolicy nie mogą nie dostrzegać grubych usterek RM: chorobliwego mariocentryzmu, pieniactwa politycznego czy ducha sekciarskiego samouwielbienia. Czemu jednak to radio nie jest zdolne do autorefleksji i reformy? Zapewne - zauroczenie sukcesami (a faktycznie takie ma)! W naszym myśleniu często ulegamy przekonaniu, że skutecznośc jest miarą słuszności. Tym samym defektem grzeszą lefebryści. Podobnie i uczciwi duszpasterze, gdy np. bezkrytycznie popierają niektóre niezdrowe formy pobożnocii ludowej, np. pod pozorem, że one prowadzą do dobrego celu, że one napełniają kościoły itd. Czy tego sposobu myslenia nie należałoby zakwestionować? Atim