Przez oddech do sekty

Życie Warszawy/a.

publikacja 07.01.2006 09:27

Polaków ogarnął szał udziału w warsztatach świadomego oddychania. Tymczasem wiążą się z tym poważne zagrożenia.

Polaków ogarnął szał udziału w warsztatach świadomego oddychania. Tymczasem specjaliści ostrzegają: takie zajęcia grożą depresją. Organizatorzy kursów tzw. rebirthingu zapewniają, że dzięki udziałowi w nich będziemy żyć „pełną piersią” i zrozumiemy informacje wysyłane przez nasze ciało. Udział w weekendowych zajęciach kosztuje ok. 200 zł. Tymczasem psychologowie alarmują, że oprócz pieniędzy, możemy też stracić sporo zdrowia. – Podczas tego z pozoru niewinnego kursu uczestnicy wracają do ukrytych emocji – wyjaśnia Marzenna Kucińska, przewodnicząca Warszawskiego Oddział Terenowego Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. – U wielu osób mogą powrócić stare koszmary, co prowadzi do depresji – dodaje. Paweł Królak z Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji uważa, że uczestnikom tych kursów prócz depresji grozi schizofrenia. – Zdarza się to u ludzi, którzy biorą udział w różnych kursach samodoskonalenia. Na ironię zakrawa fakt, że o możliwych negatywnych skutkach takich zajęć wiedzą również ich organizatorzy. – Nie jest to metoda dla ludzi, którzy mieli wcześniej problemy osobowościowe – mówi Anna Gumul-Jerzewska, jedna z organizatorów kursu. Niestety, niewielu prowadzących zajęcia informuje o tym swoich potencjalnych uczestników przy rekrutacji. Paweł Królak uważa, że ćwiczenia oddechowe mogą być również wykorzystywane przez sekty przy werbowaniu nowych członków. Z poglądami Pawła Królaka zgadzają się też autorzy „Raportu o niektórych zjawiskach związanych z działalnością sekt w Polsce” MSWiA, w którym techniki oddechowe uznano za jedną z metod manipulacji. – Dlatego, zapisując się na tego rodzaju kursy, powinniśmy wcześniej skontaktować się z jednym z najbliższych ośrodków zajmujących się sektami w Polsce – mówi Paweł Królak. – Tak samo ostrożni powinniśmy być przy innych kusach samodoskonalenia – dodaje Królak.