publikacja 21.02.2006 13:58
Niektórym śni się jedność Kościoła, która obejmuje wszystko, nawet sprawę wyborów politycznych - stwierdził ks. prof. Janusz Nagórny w felietonie wygłoszonym w Radiu Maryja.
Przez wiele tygodni ukazywałem solidarność jako jeden z filarów życia społecznego, podkreślając, że taka jest nauka Kościoła i że takie przesłanie pozostawił nam Ojciec Święty Jan Paweł II. Kościół jednakże nie tylko wzywa do solidarności w życiu społecznym, ale także daje żywe świadectwo tej miłości braterskiej i społecznej zarówno pomiędzy członkami wspólnoty, jak i w swoim posłannictwie wobec wszystkich ludzi. Solidarność jest istotnym zwornikiem wspólnoty ludzi wierzących i wyraża się na co dzień w różnych formach miłości siostrzanej i braterskiej. Trzeba też powiedzieć wyraźnie, że nasza odpowiedzialność za Kościół jako żywą wspólnotę wiary wyrasta z ducha solidarności i jest tej solidarności potwierdzeniem. By to dobrze rozumieć, konieczne jest jednak właściwe rozumienie tego, czym jest Kościół. Nie może być on nigdy sprowadzony jedynie do płaszczyzny wspólnoty międzyludzkiej, dlatego też solidarność w Kościele jest zawsze najpierw solidarnością z Chrystusem, jest poddaniem się jednoczącemu działaniu Ducha Świętego. Tylko ten, kto potrafi być w Przymierzu z Bogiem, potrafi być w Kościele prawdziwie solidarny z bliźnim. Budując jedność Kościoła na jedności Trzech Osób Boskich, a więc także mocą nadprzyrodzonego obdarowania, chrześcijanie będą zdolni do stworzenia jednej Bożej Rodziny, w której wzajemna troska, serdeczność, duch dialogu i zaufania będą wyrazem postawy solidarności. Trzeba stale przypominać obraz Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa, w którym wszyscy członkowie są ściśle ze sobą powiązani i - jak to wyraził św. Paweł - "gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki" (1 Kor 12, 26). Szczególnym miejscem ujawnienia się ducha solidarności w Kościele jest bez wątpienia parafia, ale w szerszej perspektywie trzeba myśleć o Kościele lokalnym, jakim jest diecezja, a jeszcze szerszym - Kościół obejmujący wspólnotę danego narodu i państwa. Wydaje się, że choć ważniejsza jest ta solidarność w skali parafii, to - z racji obecnej sytuacji w Kościele polskim - warto przez chwilę zatrzymać się nad sprawą ducha solidarności w Kościele katolickim w skali całej naszej Ojczyzny. Trzeba powiedzieć tak. W wymiarze życia doczesnego nigdy nie będzie idealnej jedności, pełnego braterstwa i pełnej solidarności. Na wspólnocie i jedności Kościoła będą ciągle pojawiać się różne rysy i pęknięcia, bo jesteśmy ludźmi grzesznymi, a grzech jest zawsze źródłem podziałów. Co więcej, zasada solidarności - jak tłumaczyłem to szeroko - znajduje swoje dopełnienie w zasadzie sprzeciwu. A to znaczy, że także w Kościele jest miejsce na pewną odmienność, na wyrażenie różnych opinii, na różne drogi zaangażowania, byleby to nie dotyczyło prawd wiary i fundamentalnych zasad moralnych. Nie wszyscy o tym pamiętają. Niektórym śni się jedność Kościoła, która obejmuje wszystko, nawet sprawę wyborów politycznych. Myślą, że w imię fałszywej wizji jedności mogą narzucić innym własne wybory polityczne i uznawać je za jedynie słuszne. Tymczasem - jak już kiedyś tłumaczyłem - ta sama wiara chrześcijańska może prowadzić do różnych dróg zaangażowania politycznego. Dlatego też wezwanie do solidarności w Kościele nie może oznaczać, że jakaś grupa ludzi, choćby bardzo wybitna, ma prawo narzucić innym swoje wizje społeczno-polityczne, a co więcej, nie może czynić z tego kryterium wierności, a więc i jedności Kościoła.
Te fałszywe wizje jedności Kościoła doprowadziły do tego, że pozwoliliśmy na całkowicie zafałszowane dzielenie polskiego Kościoła. Oto w mediach, często wrogich Kościołowi, pojawiają się podziały Kościoła na Kościół "otwarty" i "zamknięty", Kościół "europejski" i "zaściankowy" (zwany też nacjonalistycznym i ksenofobicznym). Pamiętamy dobrze podział na "Kościół Rydzyka" i "Kościół Pieronka" albo też z ostatniego czasu - na Kościół toruński i łagiewnicki. W takich wizjach podziału Kościoła dwie sprawy wydają się szczególnie niebezpieczne. Najpierw to, że często ich autorami są ludzie Kościoła, którzy powinni trochę głębiej patrzeć na eklezjologię, czyli naukę o Kościele. Tymczasem nie tylko aktywiści świeccy, ale także duchowni, w tym kilku hierarchów (rzecz charakterystyczna: o słabym przygotowaniu teologicznym) - wzywając do jedności - opisują tę jedność raczej w odniesieniu do tego, jak Kościół ma się dostosować do współczesnego świata. I tu właśnie miejsce na drugą sprawę. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego wielu ludzi Kościoła uznaje, że fundamentem podziału mają być poglądy polityczne, a więc stosunek do Unii Europejskiej i miejsca w niej Polski, do programów politycznych takich czy innych partii. Przecież nie można w imię posłuszeństwa wierze i w imię jedności Kościoła żądać, by wszyscy katolicy w Polsce podzielali poglądy polityczne jednej grupy, nawet gdyby one były skądinąd słuszne. Dlatego też nie mogę pojąć, dlaczego atakuje się Radio Maryja i TV Trwam za opowiedzenie się za jedną z wizji odnowy moralnej Polski, a nie widzi się nic zdrożnego w tym, że jakiś hierarcha - i to często w ramach liturgii Mszy Świętej - zachowuje się jak felietonista polityczny, rozdając na lewo i na prawo (częściej na prawo) różne "polityczne kuksańce", a przede wszystkim nie ukrywając swojego wyraźnego zaangażowania się po jednej stronie sceny politycznej. Można by długo mówić o tych sprawach. One tym bardziej wskazują na potrzebę solidarności w Kościele; solidarności opartej na jedności wiary i zasad moralnych. We wszystkich innych sprawach możemy się różnić. Kiedyś powiedziałem, że niektórym katolikom bliżej do inaczej wierzących lub niewierzących aniżeli do swoich i że powinni przemyśleć choćby to, w jaki sposób atakują swoich "przeciwników" w Kościele. Niestety, nadal mam takie przekonanie, jak słyszę jadowity język ludzi Kościoła w odniesieniu do Radia Maryja. Pozdrawiam wszystkich. Szczęść Boże. ks. prof. Janusz Nagórny Felieton z cyklu "Myśląc Ojczyzna", wygłoszony 9 lutego 2006 r. na antenie Radia Maryja i Telewizji Trwam opublikował 21 lutego Nasz Dziennik.