TV Trwam się odwoła

Nasz Dziennik/Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 01.03.2006 12:44

"Przystanki" odbywają się pod szczytnym hasłem: "Miłość, przyjaźń, muzyka", a w praktyce stanowią dosłowną realizację ulubionego hasła Owsiaka: "Róbta, co chceta", co doskonale prezentuje film - napisał Nasz Dziennik komentując wyrok nakazujący TV Trwam przeprosić Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy za film "Przystanek Woodstock - przemilczana prawda".

W artykule zatytułowanym: "Demoralizatorzy w natarciu" czytamy: Fundacja Lux Veritatis, będąca właścicielem Telewizji Trwam, odwoła się od wczorajszego wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu. W swoim orzeczeniu uznał on, że Telewizja Trwam, emitując film ukazujący rzeczywisty przebieg "Przystanku Woodstock", czyli pijaną młodzież, zażywanie narkotyków i eksponowanie satanistycznych emblematów, naruszyła dobre imię Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wyrok jest nieprawomocny. Sceny ukazane w filmie nie przekonały wrocławskiego sądu okręgowego, który nakazał Telewizji Trwam przeprosić na antenie Fundację WOŚP oraz wpłacić tysiąc złotych na dom dziecka we Wrocławiu, za - jak uznał - naruszenie jej dóbr osobistych. Według ustnego uzasadnienia wyroku, przedstawionego przez sędzię Lidię Mazurkiewicz-Morgut, zarzuty stawiane w komentarzu do filmu (rozpijanie młodzieży, rozprowadzanie narkotyków, eksponowanie satanistycznej muzyki oraz brak zabezpieczenia antyterrorystycznego) nie znalazły potwierdzenia. - Nie można odmówić stronie pozwanej prawa do publicznego wyrażania swoich opinii, takie jest bowiem jej zadanie, jako jednego z mediów. Jednak prawo to pociąga za sobą obowiązki, w tym obowiązek rzetelności. Wyrażanie opinii nierzetelnych i niemających oparcia w faktach należy uznać za działanie bezprawne. Pozwany przekroczył granice dozwolonej krytyki - uznała sędzia. Dodała ona, że film "selektywnie przekazywał informacje". - Nie zgadzamy się z tym wyrokiem, uznajemy go za niesłuszny - powiedziała nam mecenas Krystyna Kosińska, pełnomocnik Fundacji Lux Veritatis. - Wyrok jest dla nas niezrozumiały, niezasadny - dodała. Naszym zdaniem, materiał dowodowy został błędnie oceniony, w związku z tym będziemy składać apelację - zapowiedziała Kosińska. Mecenas zwróciła też uwagę na fakt, że Owsiak nie kwestionował prawdziwości nagrania scen z "Przystanku", co jest istotną kwestią. Poza tym nie można tutaj mówić o nierzetelności dziennikarskiej.

Film "Przystanek Woodstock - przemilczana prawda", którego dotyczył wczorajszy wyrok sądu we Wrocławiu, był kilkakrotnie emitowany na antenie Telewizji Trwam. Alergicznie wręcz reagujący na wszelką krytykę swoich działań Jerzy Owsiak, członek władz Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która organizuje te spotkania, zarzucił filmowi, że zawiera nieprawdziwe informacje, i wniósł pozew do sądu o naruszenie dobrego imienia Fundacji. Jednak podnoszone przez Owsiaka zarzuty nie mają pokrycia w rzeczywistości i wynikają raczej z obaw, że prawdziwy, a nie lukrowany obraz "Przystanku" zaszkodzi wizerunkowi FWOŚP. W założeniu Owsiaka "Przystanek Woodstock" ma stanowić formę podziękowania dla wolontariuszy biorących udział w kolejnych finałach WOŚP. "Przystanki" odbywają się pod szczytnym hasłem: "Miłość, przyjaźń, muzyka", a w praktyce stanowią dosłowną realizację ulubionego hasła Owsiaka: "Róbta, co chceta", co doskonale prezentuje film. Możemy tam zobaczyć wstrząsające sceny z nastolatkami pijącymi alkohol, zażywanie narkotyków przez uczestników koncertu i grupy pijanej młodzieży. Autorzy filmu pokazali namioty oznaczone flagą z marihuaną, gdzie, według reporterów, można było kupić narkotyki. Wiele również mówił transparent z napisem "Polska młodzież za legalizacją" i rysunkiem konopii indyjskich. Wśród uczestników można było także zauważyć osoby noszące tzw. pacyfki, które są symbolem satanistycznym. W czasie "Przystanku" młodzi ludzie mogą również zapoznać się z propagandą ruchu Hare Kriszna, w sytuacji gdy chrześcijańscy ewangelizatorzy nie mają tam wstępu. Obecny na kilku koncertach "Przystanek Jezus" został przez Owsiaka usunięty. Pamiątką po Woodstocku są zdemolowane wagony, co kosztuje PKP kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Sam Owsiak także ulega panującej tam atmosferze - kilka lat temu został skazany za zdemolowanie stoiska handlowego. Zenon Baranowski

Tekst uzupełniają wypowiedzi uczestników i obserwatorów imprezy: Na "Przystanek Woodstock" zacząłem jeździć przed sześcioma laty. Wówczas to jeszcze impreza Jerzego Owsiaka organizowana była nie w Kostrzynie nad Odrą, jak ma to miejsce obecnie, ale w Żarach k. Zielonej Góry. Pierwszym takim wrażeniem, wspomnieniem z "wyjazdu na Woodstock" był rynek w Żarach i siedzące na nim dwie kilkunastoletnie, tak na oko 15-16-letnie dziewczyny z kartką sugerującą, że oddadzą się za wino. Tak naprawdę żarski "Przystanek Woodstock" powinien nazywać się "przystanek alkohol", bo alkohol był tam bardziej dostępny niż chleb. I nikt nie robił nieletnim problemów z dostępem do piwa czy mocniejszych trunków. Normalny widok - pijani młodzi ludzie, często bardzo młodzi, śpiący gdzieś w krzakach, w wymiocinach, na śmietnikach. W Kostrzynie służby porządkowe zdecydowanie bardziej rygorystycznie pilnowały, by nieletnim uczestnikom "Przystanku Woodstock" alkoholu nie sprzedawać, w Żarach małoletni nie mieli z tym żadnego problemu. Trzeba też wspomnieć o narkotykach, przecież policja i służby celne co rok informują o licznych zatrzymaniach osób jadących na "Woodstock", u których znaleziono tzw. dragi, głównie marihuanę. Witold Czterokrotnie uczestniczyłem w minionych latach w organizowanym przez pana Owsiaka "Przystanku Woodstock", najpierw w Żarach, później również w Kostrzynie. Do dziś zachowałem bogatą dokumentację fotograficzną ukazującą prawdziwą twarz imprezy organizowanej pod hasłem: "Miłość, przyjaźń, muzyka". Ta prawdziwa twarz to twarz upojonej alkoholem, agresją i całkowitą swobodą, pozbawionej jakichkolwiek zakazów młodzieży. To, co mnie uderzyło, kiedy obserwowałem kolejne "Przystanki Woodstock", to gwałtownie obniżający się wiek uczestników tego festiwalu. Jakby ci starsi, pamiętający jeszcze Jarocin, zdegustowani rezygnowali z imprez pana Owsiaka, natomiast jego festiwal stawał się taką oazą "róbta, co chceta" dla bardzo młodych ludzi.

Upojenie alkoholowe uczestników "Przystanku" było tam rzeczą całkowicie powszechną. Ale nie tylko alkohol. Jadąc w ubiegłym roku na "Woodstock" pociągiem, miałem okazję być świadkiem całkowitej bierności SOK-istów wobec grupy młodych, bardzo młodych ludzi popijających w tymże pociągu tanie winka i raczących się "trawką". Przypomnę tylko, że ostatnie nieszczęśliwe wypadki młodych ludzi jadących na "Woodstock" nie wzięły się z niczego. Wojciech Paweł Walewacz, przewodniczący Gorzowskiej Grupy Obywatelskiej: Byłem świadkiem takich scen, jakie pokazano w filmie wyemitowanym na antenie Telewizji Trwam. W tym materiale pokazano tylko część naprawdę drastycznych rzeczy, które miały miejsce na "Przystanku Woodstock". Jak już wspominałem, byłem na tej organizowanej przez pana Owsiaka imprezie i widziałem, co się tam działo. Narkotyki można było kupić bez większych problemów, dosłownie wszędzie widoczne były reklamy marihuany. Widziałem również pijanych ludzi, bardzo młodych ludzi - nie jednego, ale wielu. Wystarczyło wejść między kawiarniane "ogródki piwne", by widzieć upojonych alkoholem uczestników "Przystanku Woodstock". Renata Głuszko, Kostrzyńska Grupa Obywatelska: Na "Przystanku Woodstock" byłam kilkakrotnie. I w Żarach, i w Kostrzynie. Co mnie uderzyło, to widok młodych ludzi leżących w krzakach, na chodniku, trawnikach. Próbowałyśmy z koleżanką podnosić ich, taki przecież jest normalny odruch - jeśli ktoś leży na jezdni, na ziemi, to trzeba mu pomóc wstać. Okazało się, że jest to niewykonalne. Byli tak pijani, że nie mogli ustać na nogach. Mariusz Zbanyszek, prezes Akcji Katolickiej w Gorzowie: Mieszkam bardzo blisko zjawiska nazwanego "Przystankiem Woodstock", dlatego też miałem do czynienia z ludźmi, którzy byli na tej imprezie, zarówno organizowanej w Żarach, jak i w Kostrzynie nad Odrą. Znane mi są relacje ludzi, którzy tam byli i widzieli pijaną młodzież, młodzież pod wpływem narkotyków. Na terenie festiwalu nie widać umundurowanych policjantów, dlatego też dilerzy narkotyków czują się niemal bezkarnie, zaś służby porządkowe nie są wystarczająco przygotowane do zapobiegania alkoholizmowi i narkomanii. Widziałem film emitowany przez Telewizję Trwam i jestem zaskoczony decyzją sądu. Z relacji ludzi, którzy byli na "Przystanku", których dzieci były na imprezie pana Owsiaka, wiem, że film nie pokazał nic nieprawdziwego. Takie sceny rzeczywiście miały miejsce. Skąd więc taka decyzja sądu? Czyżby wróciła cenzura? not. Wojciech Wybranowski

W tonie triumfalnym o wyroku napisała Gazeta Wyborcza: Owsiak wygrał z Telewizją Trwam Telewizja Trwam musi przeprosić na swojej antenie Fundację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za wyemitowany film "Woodstock. Przemilczana prawda". Taki wyrok zapadł we wtorek przed wrocławskim sądem okręgowym W październiku zeszłego roku WOŚP pozwała związaną z o. Tadeuszem Rydzykiem wrocławską fundację Lux Veritatis, czyli formalnego właściciela TV Trwam. Chodziło o emitowany wielokrotnie na antenie TV Trwam film dokumentalny o Przystanku Woodstock. Latem 2004 r. kasety z filmem trafiły do mieszkańców Kostrzyna, w którym organizowano kolejną edycję Przystanku. W materiale festiwal muzyki rockowej został przedstawiony jako miejsce, gdzie w specjalnie oznaczonych namiotach można kupić narkotyki, nieletni są rozpijani, grana jest muzyka satanistyczna. Dowodem na to, że na Przystanku uprawiane są obrzędy satanistyczne, miała być pacyfa, która wisiała na scenie. W filmie wielokrotnie pojawiał się 12-latek z puszką piwa, a leżący na ziemi młodzi ludzie zostali przedstawieni jako narkomani. Mecenas Krystyna Kosińska, pełnomocnik stacji o. Rydzyka, przedstawiała pozew jako bezzasadny. Argumentowała m.in., że nie wiadomo, które fragmenty materiału miałyby naruszać dobra osobiste WOŚP oraz że autorzy filmu są nieznani. Stacja odmówiła bowiem podania ich nazwisk. Sąd nakazał w ciągu 14 dni przeprosić Fundację WOŚP na antenie TV Trwam, wpłacić 1 tys. zł na rzecz wrocławskiego domu dziecka i pokrycie kosztów sądowych przez Lux Veritatis. - Film był nierzetelny i jednostronny, doszło do naruszenia dobrego imienia fundacji. Prowadzący telewizję musi zachować należytą staranność i rzetelność w emitowanych materiałach. Zwłaszcza przy przyjmowaniu materiału nieznanego autora - uzasadniała wyrok sędzia Anna Buczyńska. Sąd stwierdził też, że nie ma dowodu na to, że na festiwalu są sprzedawane narkotyki oraz alkohol nieletnim i propagowany jest satanizm. Jurek Owsiak nie krył wczoraj radości. Przy ogłaszaniu wyroku uśmiechał się i zacisnął pięść w geście triumfalnym. - Wyrok bardzo mnie cieszy. To dobrze, że są w Polsce także takie media jak TV Trwam i że każdy ma prawo do krytyki. Ale nie mieliśmy żadnej możliwości przedstawienia swoich racji na antenie. Być może ten wyrok skłoni inne osoby, które są pomawiane, do wytoczenia stacji i radiu procesów sądowych - mówił. Wyrok jest nieprawomocny. Michał Kokot