Granice przyzwoitości

ks. Włodzimierz Lewandowski

Co wspólnego ma staroświecki etos z kontrowersyjną rocznicą?

Granice przyzwoitości

Nie jest okrągła. Być może z tego powodu salw armatnich nie słychać. O szampanie na Placu Konstytucji zaledwie wspomnienie. Pomiędzy spierającymi się o sens świętowania jeden głos wart zauważenia. Rzeczpospolita, unikając politycznych sporów daje ciekawy materiał, oparty na badaniach Andrzeja Paczkowskiego i Antoniego Dudka, uświadamiający, jak bardzo złożona była ówczesna sytuacja polityczna. Tę złożoność potwierdzają depesze, napływające z polskich placówek dyplomatycznych na Zachodzie. Opublikowane na stronach internetowych MSZ omawiane są niemalże w całej prasie codziennej.

Patrzę na tę rocznicę z nieco odmiennej perspektywy. Wakacje po pół wolnych wyborach były pierwszymi, kiedy nie musiałem obawiać się nalotu służby bezpieczeństwa na przeżywane w górach rekolekcje. Na ten wyjazd mogliśmy, również po raz pierwszy, oficjalnie zarezerwować wagony kolejowe i autobusy. Drobiazg, ale ważny dla kogoś, kto musiał przetransportować z centrum na południe Polski grupę około trzystu dzieciaków i młodzieży. W sporach o czerwiec 1989 roku o tych drobiazgach, niestety, zapominamy.

Zapominamy o drobiazgach, a zacietrzewieni w sporach łatwo przekraczamy granice. Mówi o nich, co prawda w zupełnie innym kontekście, Jerzy Stuhr w wywiadzie dla miesięcznika W drodze. Ale właśnie z tego powodu warto zatrzymać się nad jednym fragmentem. „Są pewne granice, których nie chcę przekraczać. Mimo że mój zawód nieustannie wymusza jakąś formę obnażania się, to sam sobie stawiam granice przyzwoitości. Mam swój kodeks etyczno-moralny i są takie rzeczy i takie słowa, których nie wypada robić ani mówić. To jest ważna kategoria, a mam czasem wrażenie, obserwując niektórych polityków czy aktorów, że nie jest dziś popularna. Trochę mnie gorszy brak wstydu i pokazywanie rozmemłanego wizerunku, jakby to był powód do chluby.”

Czytając przypomniałem sobie deklarację, jaka przed laty padła z ust znanej przedstawicielki krakowskiej inteligencji. Józefa Hennelowa, pytana o pewną trącącą sensacją historię, powołała się na etos polskiej inteligencji, zgodnie z którym „człowiekowi inteligentnemu pewnych rzeczy nie wypada”. Brzmi to być może staroświecko. Co nie znaczy, że straciło aktualność. Wręcz przeciwnie.