Dominikanie wydają bestsellery dla niewierzących

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 18.04.2006 17:23

Czy książka religijna może trafić na listę bestsellerów? Tak, jeśli nie będzie napisana językiem "kościółkowym", moralizatorskim, jezeli sięgną po nią ludzie nie tylko wierzący. Wiedzą o tym dominikanie, którzy prowadzą własne wydawnictwo W Drodze - twierdzi Gazeta Wyborcza.

Książka o religii specjalnie ludzi nie zainteresuje, ale wiele tematów ma odniesienie religijne, metafizyczne. Człowiek lubi pomyśleć nie tylko o tym, co widzi dookoła, ale też o tym, czego nie widzi - mówi o. Jarosław Głodek, dyrektor W Drodze. Zaczynali w 1980 r. po spartańsku, w dwóch małych pokoikach. Przyciągnęli wtedy Herberta, Kijowskiego, Brandstaettera. Sporo tłumaczyli, m.in. Singera. Skąd wzięła się nazwa W Drodze? - Czytałem właśnie powieść Huysmansa pod tym samym tytułem. To brzmiało dynamicznie, przypominało wędrówkę, pielgrzymkę, dobrze określało nasz cel - opowiada o. Marcin Babraj, założyciel wydawnictwa. Teraz wydają rocznie blisko 30 tytułów. O doborze decyduje swoista "poczta pantoflowa". O. Głodek: - Dominikanów na świecie jest kilka tysięcy, każdy ma szeroki krąg znajomych. Stąd wiemy, że np. w Jerozolimie ktoś przeczytał fascynującą książkę, i możemy ściągnąć ją tutaj. W Drodze to oprócz książek religijnych także powieści, a nawet poradniki psychologiczne. Furorę robi seria "Dzikie serce" o psychice i duchowości mężczyzny. Zaczęło się od rozmowy, kiedy ktoś żalił się zakonnikom, że w Kościele jest za dużo kobiet, a dla mężczyzn nic się nie robi. Kilkadziesiąt tysięcy nakładu osiągnęły komiksy o świętości, popularne są książki o mobbingu. Książkę Janne Matlary o feminizmie wydano po konsultacjach z feministyczną OŚKą. - Chodzenie po obrzeżach to nasza dominikańska specyfika. Podejmujemy tematy, o których na co dzień w Kościele się nie mówi - tłumaczy o. Głodek. Dla dominikanów, zakonu żebraczego założonego w XIII wieku, rozmawianie z niewierzącymi, z buntownikami to codzienność. Na świecie jest około 6,5 tys. dominikanów, w Polsce ponad 500. Uznawani za jeden z najbardziej intelektualnych zakonów, wykładają na wyższych uczelniach, są rozchwytywani jako rekolekcjoniści. I sami piszą książki. Ciężką próbą dla W Drodze było zetknięcie z wolnym rynkiem. Dyrektorem wydawnictwa został wtedy o. Maciej Zięba. - Do tej pory jedyne problemy, jakie mieliśmy, to walka o przyznanie papieru i gra z cenzurą. Dział handlowo-marketingowy to był jeden pan z samochodem. Nagle papier można było kupić w każdej ilości, więc żeby odreagować, biliśmy 40 tys. nakładu. W magazynie nagle zostawały książki, bo sprzedawało się 15 tys. Wpadliśmy w długi, do tego doszła galopująca inflacja - wspomina o. Zięba.

Wydawnictwo przeszło małą rewolucję: firma do tej pory niemal rodzinna uzyskała statut, wprowadzono kadencyjność władz. O. Zięba: - Zaczęliśmy wydawać książki, które jakoś reagowały na rzeczywistość, np. o demokracji, ale też np. o problemie AIDS. W latach 90. wydali wszystkie dzieła Szekspira w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. - Staraliśmy się zmienić sposób myślenia, z systemu podażowego na popytowy. Pierwsza rzecz to okładka. Gdy sprzedawało się spod lady, mogło być szaro. Teraz zaangażowałem młodych asystentów ASP - opowiada o. Zięba. Największy sukces wydawnictwa to książki Jana Grzegorczyka o księdzu Groserze - "Adieu" i "Trufle". W polskiej literaturze są fenomenem - to pierwsze współczesne powieści o Kościele od środka, ze wszystkimi jego jasnymi i ciemnymi stronami. Akcja rozgrywa się na tle sporu o Radio Maryja, głośnej sprawy abp. Paetza. W latach 90. wzburzenie wywołała seria książek o liberalizmie, wolnym rynku i ich związku z chrześcijaństwem autorstwa m.in. Michaela Novaka, amerykańskiego filozofa. "Czy wydawnictwo katolickie ma prawo i obowiązek publikacji takiej pracy, a tym bardziej prezentowania jej jako klasycznego wykładu katolickiej myśli społecznej? - pytał w "Ładzie" bp Piotr Jarecki. O. Zięba: - Usłyszałem, że muszę mieć złą wolę, wprowadzając coś takiego do Kościoła. To, co teraz wydaje się oczywiste, wówczas niektórych szokowało. "Summa contra gentiles", słynne dzieło św. Tomasza z Akwinu, ukazało się raptem w 800 egzemplarzach - to lektura raczej dla naukowców i koneserów. Zakonnicy nie stawiają tylko na wysokonakładowe pozycje i - jak mówią - nigdy nie zdecydowaliby się na wydanie dla zysku książki spłycającej prawdy religijne. O. Głodek: - Poziom literatury religijnej spada. Nagle pojawia się 50książek o diable, które niewiele się od siebie różnią. My nie wydamy niczego w stylu "Tajemnica niepokalanego poczęcia w stu krokach". W niedzielę przed dominikańskimi kościołami można zauważyć stoiska z książkami. O nowościach słyszy się u dominikanów w czasie mszy, podczas czytania ogłoszeń. O. Głodek: - Padały już zarzuty o handlowanie w niedzielę, i to w świątyni. Jednak czasem lepiej jest zachęcić do czytania książki, niż sto razy powtarzać coś w kazaniu. Mówimy: przeczytaj książkę, a potem porozmawiamy.