Kościół nie ufa radom salonu

Dziennik/a.

publikacja 04.05.2006 14:07

Zadziwiający komentarz na temat ostatnich decyzji polskich biskupów zamieścił Dziennik.

Historyk Jan Wróbel opublikował na łamach Dziennika następujące uwagi: Ostatnia konferencja episkopatu zachowała się wzorem kardynała Wyszyńskiego, a polski salon wzorem... salonu. Za czasów prymasa Wyszyńskiego Kościół był żelazny, a salon rozbrykany. Kościół miał na czole marsa, w sercach troskę o morale narodu, w głowie dyscyplinę. Salon szczycił się Mrozkiem i Słonimskim, gęgał o "demokratyzacji Kościoła" i krytkował "hierarchiczne struktury". W sporze o wolność katolickich mediów, tj. o swobodę krytyki polskiego Kościoła przez "Tygodnik Powszechny", Wyszyński, wiadomo, był zły, a salon dzieci Boya i ofiar Berezy dobry. I tak to trwało. Role były rozpisane, wydawałoby się na zawsze. Minęły lata, dziesiątki lat. „Zawsze" się skończyło. Zmieniło się prawie wszystko, czemu Kościół miałby się nie zmieniać? Dzisiaj polski Kościół broni wolności mediów, a już szczególnie mediów z Torunia. Salon krzyczy wniebogłosy, ale niebo milczy, a jego słudzy wędrują od Zespołu Troski (kryptonim "Annasz") do Rady Troski Programowej (kryptonim "Kajfasz"). Salon marzy o silnej ręce prymasa, apeluje o nią przejęty jak nigdy dobrem moralnym narodu. A prymas ręce rozkłada, bo czasy już nie te. Kościelne instytucje, diecezje, zakony cieszą się taką autonomią, że sam Sobór Watykański II by pozazdrościł. Chciałeś salonie demokratyzacji, to ją masz. A na dokładkę masz jeszcze ruch oddolny, co to prymasa nie słucha. Tyle się w Polsce zmienia, aż miło, że coś jest niezmienne: salon wyje, a Kościół nie słucha jego rad. (Za Wyszyńskiego, dodajmy, przyniosło to Kościołowi same korzyści). Od redakcji Czy ktoś wie, o co chodzi w tym tekście? Czekamy na możliwe i niemożliwe interpretacje. Wiara.pl