Dokąd zmierzają Chiny i Wietnam? Wywiad z ks. Cervellerą

Radio Watykańskie/J

publikacja 04.05.2006 22:14

Gospodarczo Chiny są krajem szybko się rozwijającym. Co ten rozwój cechuje? Jakie znaczenie miały ostatnie podróże prezydenta Hu Jintao do USA i do Afryki? Radio Watykańskie zapytało o to ks. Bernardo Cervellerę, kierującego Agencją AsiaNews.

Ks. Cervellera: Jeśli chodzi o podróż do Stanów Zjednoczonych to zamiarem była próba nawiązania dialogu z USA. Stany Zjednoczone są wielkim supermocarstwem, Chiny wielkim supermocarstwem się stają. Będą musiały jakoś się porozumieć w kwestii zasobów energetycznych, w sprawie, ogólnie mówiąc praw człowieka i następnie w niektórych kwestiach gospodarczych, to znaczy zmniejszyć nieco kontrolę otwierając rynek na produkty amerykańskie i dołożyć starań o większą ochronę praw autorskich, zwłaszcza jeśli chodzi o programy komputerowe. Chiny, jak wiadomo, są miejscem, gdzie kopiuje się wszystkie rzeczy świata. Następnie poruszono kilka kwestii politycznych, jak przyszłość Tajwanu, ale przede wszystkim chodziło o przyjrzenie się możliwościom współpracy między krajem już będącym supermocarstwem i krajem, który nim się staje. Mam wrażenie, że nie otwarto tu szerokich perspektyw. To znaczy: każdy podkreślał swoje wymagania, swoje prawa i swoje potrzeby i że nie było tu wielkiego dialogu. Do tego stopnia, że podróż rozpoczęła się wręcz policzkiem wymierzonym przez Hu Jintao, który w pierwszej kolejności odwiedził Billa Gatesa i zakłady Boeinga. Tak jakby chciał powiedzieć, że oto nowym mocarstwem gospodarczym jesteśmy my i będziemy współpracować z każdym, kto będzie chciał pracować z nami. Inne kwestie, jak polityka po prostu nas nie interesują. Natomiast jeśli chodzi o jego podróż do Afryki, jak to ma miejsce już od pewnego czasu, całe chińskie kierownictwo jest zainteresowane odnalezieniem nowych źródeł ropy. Strukturę chińskiej gospodarki cechuje wielkie marnotrawstwo. Przeprowadziliśmy taką analizę na potrzeby AsiaNews. Wynika z niej, że na każdą jednostkę produktu krajowego brutto Chiny zużywają 9 razy więcej energii niż Stany Zjednoczone i 20 razy więcej niż Japonia. Oznacza to, że jeśli Chiny chcą postępu, to potrzebują stałych dostaw ropy, a tę trzeba znaleźć. Dlatego próbują szukać w Azji Środkowej, na Bliskim Wschodzie, w Afryce, także w Ameryce Łacińskiej. To wszystko ukazuje wielką kruchość chińskiego rozwoju a równocześnie całkowity brak skrupułów. Chiny, aby mieć dostęp do źródeł ropy gotowe są sprzymierzyć się z kimkolwiek. Można myśleć o Arabii Saudyjskiej, o Iranie, Nigerii czy Angoli, gdzie kontrakty na współpracę są podpisywane z obietnicą krycia błędów danych rządów na forum ONZ czy wobec wspólnoty międzynarodowej. RV: Jak patrzy ksiądz na slogan chińskiego prezydenta o harmonijnym rozwoju? Co za tym stoi? Ks. Cervellera: Powiedzmy, że problemem Chin jest dziki rozwój. Odkąd Deng Xiaoping zainicjował niepohamowany pęd tego rozwoju wewnątrz chińskiego społeczeństwa wytworzyły się podziały. Miasta są bardziej rozwinięte od wsi. Jest sporo ludzi bardzo bogatych, jakieś 150 – 200 milionów, ale jest i 900 milionów ludzi bardzo biednych. Tak więc rozwój, który ma miejsce w Chinach jest bardzo nierównomierny. Są obszary rozwijające się nad wyraz intensywnie i takie, gdzie panuje bieda, a wręcz nędza. Szacuje się, że w Chinach jest 200 milionów ludzi bardzo ubogich, żyjących poniżej progu ubóstwa. Wszyscy podziwiamy okazałe drapacze chmur w Szanghaju, ale są tam i tereny wiejskie cierpiące nędzę. Ludzie je opuszczają, przenoszą się do miast, gdzie żyją i pracują jak niewolnicy, otrzymują mierną zapłatę. Z tego utrzymują się sami i jeszcze pomagają swym rodzinom. Tak więc harmonijny rozwój to znaczy taki, który bardziej równomiernie rozłoży bogactwo Chin, obecnie skupione w rękach jednej dziesiątej ludności. RV: Czy nie ma w tym jakiegoś przesłania do innych krajów? Np. wezwania do misji pokoju? Ks. Cervellera: W kwestii harmonijnego rozwoju nie bardzo. Chińskie władze dają jednak sygnały wielu krajom, zwłaszcza tym z Dalekiego Wschodu. Dlatego, że wielkość Chin i chiński rozwój opiera się na taniej sile roboczej. Na tym polu Chiny konkurują z innymi krajami, z grupy tzw. azjatyckich tygrysów, jak Tajlandia, Malezja, Singapur, które tę konkurencyjność odczuwają. Chiny chcą sytuację uspokoić twierdząc, że gdy one się rozwiną, to i inne okoliczne kraje będą miały w tym rozwoju swój udział. W tym sensie jest to przesłanie harmonii. Kolejne orędzie harmonii dotyczy inwestycji wojskowych. Chiny rokrocznie zwiększają wydatki na wojsko o 10-15%. To wszystko wywołuje zaniepokojenie przede wszystkim w Japonii, Korei i oczywiście na Tajwanie, ale i w innych krajach. Zaniepokojony jest także Wietnam. Chińczycy zapewniają przy tym, że nigdy nie wywołają wojny z żadnym krajem, że pierwsi nie zaatakują, a jedynie chcą korzystać z rozwoju gospodarczego i umożliwić to innym. Słowem prezentują się jako mocarstwo życzliwe, przynajmniej słownie. RV: Jeśli chodzi o temat wolności religijnej, to w przypadku rozmowy z prezydentem Bushem wydaje się, jakby był to dialog głuchych. Również kiedy Bush był w Pekinie... Ks. Cervellera: Tak, to jest dialog głuchych. Tym niemniej doszło do sytuacji, która wprowadziła sporo zamieszania. Mam na myśli to, że przemówienie Hu Jintao zostało przerwane przez należącą do Falung Gong kobietę, która krzykiem domagała się końca prześladowań. Moim zdaniem jest to bardzo ważny znak. To znaczy: jeśli Hu Jintao nie rozszerzy nieco w kraju wolności religijnej, to problem ten na wiele sposobów będzie powracał jak bumerang. RV: Kolejnym krajem, gdzie nie ma pełnej wolności religijnej jest w tej części świata Wietnam. Niedawno zakończył się tam zjazd Partii komunistycznej. Na Zachodzie niewiele się o nim mówiło, prawie nic. Księdza zdaniem dlatego, że nie miał on większego znaczenia, czy też nie wpłynie znacząco na losy kraju? Ks. Cervellera: Nie, myślę, że był ważny, gdyż wietnamska Partia komunistyczna zdecydowała o podjęciu dogłębnych reform gospodarczych. Dotychczas partia ta była podzielona na stalinistów, którzy chcieli nieznacznych reform, ale nie za dużych, żeby nie stracić kontroli nad społeczeństwem, oraz na reformatorów, którzy chcieli podjąć konkretne kroki w kierunku, nazwijmy to, społeczeństwa liberalnego. Aktualnie ta część stalinistów została nieco zepchnięta na margines. Mają być wyłonione nowe władze, młodsze i bardziej nowoczesne, które mogą pozwolić na większą wolność zarówno demokratyczną, jak i religijną. W całej tej perspektywie, warto przypomnieć na antenie Radia Watykańskiego, przemówienie dyrektora biura do spraw wyznań, który zapewnił, że Wietnam szybko chce nawiązać stosunki dyplomatyczne z Watykanem. RV: Czy można przypuszczać dlaczego? Jest coś co za tym stoi? Ks. Cervellera: Tak, oczywiście jest ku temu racja, a może nawet dwie. Po pierwsze, Wietnam coraz bardziej rozumie, że potrzebuje religii dla moralności społeczeństwa. Partia wietnamskich komunistów jest skorumpowana i ludzie już nikogo z nich nie szanują. Tak więc, aby zachować większe morale społeczeństwa potrzeba uznanych autorytetów. A takimi są osobistości Kościoła katolickiego, jak papież. Jest to zatem pragnienie, żeby moralny autorytet papieża i Kościoła pomógł w jakiś sposób rządowi i umocnił społeczeństwo. Z tym łączy się kolejny fakt: Kościół prowadzi w społeczeństwie wietnamskim bardzo liczne dzieła miłosierdzia, takie, którymi państwo normalnie się nie zajmuje, albo nie jest się w stanie zajmować. Na przykład: opuszczone dzieci, prostytutki, trędowaci, ludzie żyjący w nędzy, starcy itd. Słowem rząd potrzebuje Kościoła katolickiego, aby stawić czoło tym wszystkim problemom społecznym. Jest także inna racja, bardzo pragmatyczna. Wietnam mianowicie chce wejść do Światowej Organizacji Handlu. Do tego jednak trzeba pokazać, że jest krajem w jakimś stopniu demokratycznym. A jako, że Stany Zjednoczone bodaj najbardziej oskarżają Wietnam o naruszanie wolności obywatelskiej i wolności religijnej, przez co blokują przyjęcie kraju do tej organizacji, to Wietnam otwarciem na stosunki z Watykanem chce przekonać do siebie Stany Zjednoczone.