Ksiądz Czajkowski zaprzecza i przeprasza

Życie Warszawy/a.

publikacja 17.05.2006 06:23

W IPN znajdują się szokujące dokumenty. Wynika z nich, że ks. prof. Michał Czajkowski przez ponad 20 lat był agentem bezpieki. Ksiądz zaprzecza i przeprasza - pisze na pierwszej stronie Życie Warszawy opatrując tekst wielkim zdjęciem duchownego.

Do dokumentów obciążających ks. Czajkowskiego dotarł w IPN dr Tadeusz Witkowski. Dziś w ŻW publikuje on porażające efekty swych badań. Wynika z nich, że jeden z najbardziej znanych polskich duchownych, obecnie współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, był w latach PRL jednym z najcenniejszych agentów SB. Akta dotyczące ks. Czajkowskiego znajdują się w IPN pod numerem 00169/83. Wynika z nich, że duchowny współpracował z SB w latach 1960-1984 pod pseudonimem Jankowski. Donosił m.in. na metropolitę wrocławskiego, abpa Bolesława Kominka, oraz twórców KOR-u Jacka Kuronia i Jana Józefa Lipskiego. Najbardziej bulwersujące są jednak szczegóły dotyczące donosów na ks. Jerzego Popiełuszkę. Od końca lat 70. oficerem prowadzącym ks. Czajkowskiego był Adam Pietruszka, który kierował późniejszą operacją zamordowania kapelana Solidarności. Co przekazywał mu ks. Czajkowski? Szczegółowe opisy planów ks. Popiełuszki, także planów działania na wypadek próby aresztowania przez SB. Ks. Michał Czajkowski zrezygnował ze współpracy zaraz po zamordowaniu ks. Popiełuszki przez bezpiekę. Z dokumentów wynika, że był wstrząśnięty zbrodnią. W rozmowie z ŻW ks. Czajkowski zaprzecza, że współpracował z SB. – Nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem. Ale jeśli ktoś wykorzystał moją łatwowierność, bardzo przepraszam – mówi.

Ze względu na wagę sprawy zamieszczamy w całości materiały opublikowane przez Życie Warszawy:

Ksiądz Czajkowski agentem bezpieki

Z akt IPN wynika, że znany duchowny donosił SB na ks. Popiełuszkę Nie zamierzałem zajmować się tym przypadkiem osobno, już w początkowej fazie lektury akt o sygnaturze IPN 00169/83 przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej zrozumiałem jednak, że im dłużej dokumenty te pozostaną niezauważone i niedostępne dla ogółu czytelników, tym trudniejsza do oczyszczenia może okazać się cuchnąca rana, którą w sobie kryją. Rzecz dotyczy księdza Michała Czajkowskiego, osoby kreowanej przez część mediów na autorytet moralny, wielokrotnie nagradzanej i odznaczanej prestiżowymi wyróżnieniami, duszpasterza, wychowawcy kleryków i studentów, emerytowanego profesora uniwersytetu i asystenta kościelnego jednego z najważniejszych pism katolickich. Sumienny agent Otóż z lektury tych akt wynika, że ks. Czajkowski był przez okres co najmniej dwudziestu czterech lat (1960–1984) niezwykle sumiennym, a więc bardzo groźnym agentem PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa. „Co najmniej”, gdyż najstarszy dokument z pierwszego tomu jego Teczki Pracy (w dokumentacji IPN jest ów tom nazwany teczką roboczą) pochodzi z czasów seminaryjnych i datowany jest 14 VII 1956 r. Sklasyfikowano go jako „Doniesienie Agenturalne (spisane ze słów informatora podczas werbunku)”, nie znalazłem jednak żadnego podpisanego nazwiskiem zobowiązania o współpracy ani dowodów, że jakakolwiek współpraca miała miejsce w ciągu kolejnych czterech lat. Kontakt ów mógł więc mieć charakter incydentalny. Trudno natomiast o wątpliwości po lekturze materiałów obejmujących okres studiów ks. Czajkowskiego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim po 13 października 1960 roku i późniejsze lata.

Jest tego sześć tomów. Cztery pierwsze zawierają doniesienia agenturalne tajnego współpracownika o pseudonimie Jankowski (pisane z reguły na maszynie lub spisywane „ze słów źródła”), oryginalne listy ks. Czajkowskiego z Rzymu i innych miast Zachodu, których część przesłana została na skrzynkę kontaktową i podpisana „Michał”, notatki służbowe funkcjonariuszy SB, stenogramy rozmów i informacji utrwalonych na taśmie magnetofonowej, komentowane dokumenty kościelne, raporty z biblistycznych konferencji naukowych, materiały dowodowe na działalność organizacji politycznych itp. W sumie około 440 stron formatu A4. Tomy piąty i szósty, opatrzone tytułem „Materiały Biura »W« do sprawy krypt. »Jankowski« to kserokopie oficjalnej i prywatnej korespondencji ks. Czajkowskiego z roku 1979. W odręcznej notatce z nagłówkiem „Ocena spotkania z TW ps. Jankowski z dn. 13 X 60 r.” podpisanej przez st. oficera operacyjnego Wydziału V, Departamentu III MSW [Mieczysława] Mrozowicza znajdują się między innymi takie oto zdania: „Spotkanie zgodnie z uprzednią umową wywołał listownie »Jankowski«. Odbyło się w Lublinie w hotelu Lublinianka. Na spotkanie t. wsp. stawił się punktualnie. Z zachowania jego wynika, że bardzo zależy mu na zachowaniu tajemnicy. Doręczył mi napisane na maszynie dwa doniesienia. […]»Jankowskiemu« bardzo zależy na wyjeździe na studia do Rzymu. […] W sprawie wyjazdu złożył wszystkie papiery wymagane przez B.P. Zagr. Prosiłby z naszej strony przyjść mu z pomocą. Odpowiedziałem, że nasza pomoc jest uzależniona od tego, na ile będzie w stosunkach z nami szczerze postępował”. Niech będzie pochwalony Notatce towarzyszą dwie kartki maszynopisu w formacie A5 i odręczny liścik następującej treści: „Czekam u wyjścia z peronów dworca lubelskiego w czwartek 13 października o godz. 14.30. Jankowski”. Jedno z doniesień zawiera lapidarne charakterystyki kilku studiujących na KUL-u księży, ze szczególnym uwzględnieniem spraw natury obyczajowej wykorzystywanych z reguły przez SB jako materiał obciążający przy pozyskiwaniu współpracowników, drugie stanowi opis atmosfery „przygnębienia i niepewności” panującej na uczelni po usunięciu kilku profesorów teologii. W jakimś sensie była to więc klasyczna sytuacja „coś za coś”, która zaowocowała obietnicą współpracy z Departamentem I MSW, czyli z wywiadem, oraz doniesieniami zawierającymi informacje o profesorach, studentach i ich „uchybieniach moralnych”, tudzież szkic gabinetu rektora. Nagrodą był paszport.

Wszystko w teczce „Jankowskiego” świadczy o tym, że młody, ambitny ksiądz solidnie się ze swoich obietnic wywiązywał. Zdecydowano, że podczas jego pobytu w Rzymie Dep. I przez okres około roku prowadził będzie z „Jankowskim” korespondencję na skrzynkę w kraju, po czym zgłosi się do niego z ustalonym hasłem pracownik Departamentu I i nawiąże kontakt operacyjny (z raportu M. Mrozowicza datowanego 30 listopada 1960 r.). Okres próby po wyjeździe na studia do Rzymu trwał, jak się okazało, dwa lata. „Jankowski” wysyłał w tym czasie „prywatne” listy na adres: Tomasz Stefański, Warszawa, Hoża 19 m. 70, z reguły zaczynające się pozdrowieniem chrześcijańskim „N.b.pochw. Jezus Chrystus” (w tym samym duchu i stylu utrzymane były odpowiedzi). Pisał w nich o studiach, profesorach i kolegach przybywających z różnych stron świata. 9 I 1963 r. prowadzący go Mieczysław Mrozowicz, już jako starszy oficer operacyjny Wydziału I, Departamentu IV (a więc po gomułkowskiej restrukturyzacji Służby Bezpieczeństwa i ustanowieniu specjalnego departamentu do rozpracowywania Kościoła), zanotował: „W dniu 8 I 63 r. omówiłem z tow. Ciszyńskim z Dep. I. MSW sprawę udzielenia odpowiedzi na list, jaki otrzymałem od ks. Czajkowskiego Michała z Rzymu. Czajkowskiemu odpisywał nie będę, a odpowiedzi udzieli mu obsługujący go pracownik i przekaże pozdrowienia od Tomasza Stefańskiego. Takie załatwienie sprawy ma na celu danie mu do zrozumienia, iż jego dotychczasowy kontakt korespondencyjny zostaje przerwany”. W ten sposób „Jankowski” przejęty został na kilka lat przez służby wywiadowcze PRL. Dokumentacji z tego okresu nie ma oczywiście wśród odtajnionych materiałów. Radość pisania Tom drugi teczki pracy agenta noszącego pseudonim Jankowski jest zdecydowanie najgrubszy (jeśli policzyć również załączniki). Obejmuje okres trwający około dziesięć lat (1967–76), kiedy to po studiach w Rzymie i w Jerozolimie ks. Czajkowski podjął pracę jako wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym we Wrocławiu, po czym na skutek lokalnych konfliktów w Kurii Wrocławskiej został przeniesiony na parafię do Zgorzelca. Lektura tego tomu może być jednak dla wierzących katolików wyjątkowo dokuczliwa, mówi on bowiem głównie o wewnętrznych konfliktach w Kościele, o intrygach i walce o władzę.

„Jankowski” był w tym czasie sukcesywnie prowadzony przez trzech różnych oficerów SB, którzy najwyraźniej nie znali zbyt dobrze jego wczesnych zasług. Wśród raportów majora Ludwika Dąbrowskiego z Wydz. I, Dep. IV MSW znajduje się na przykład notatka zawierająca takie zdania: „W dniu 25 IV br. dwukrotnie odbyłem na terenie Wrocławia spotkanie z t.w. »Jankowski«. Spotkanie odbyłem w hotelu Monopol i Grand. Konieczność dwóch spotkań wynikała z faktu przekazania mi przez t.w. »Jankowski« materiałów do wglądu i zwrotu. W czasie spotkania przekazałem »Jankowskiemu« 128 dolarów USD otrzymane z Dep. I, a należne mu z tytułu poprzedniej współpracy z zagranicą. Na przekazane dolary otrzymałem pokwitowanie podpisane pseudonimem, czego poprzednio »Jankowski« nie robił i jak twierdził poprzednio obsługujący go pracownik Dep. I, nie znał nawet swego pseudonimu”. Talent literacki „Jankowskiego” Nie sądzę, że nowo włączeni do sprawy oficerowie byli również w stanie właściwie ocenić talent literacki tajnego współpracownika. Tym, co przede wszystkim uderza w materiałach z tego okresu, jest stylistyczny kontrast między raportami oficerów SB a produktami pióra „Jankowskiego”. Major Dąbrowski ma co prawda w tym czasie poważne zastrzeżenia co do jego konfliktogennego sposobu obcowania z innymi duchownymi i obawia się, że t.w. może stracić zaufanie arcybiskupa Kominka, walory literackie dostarczanych doniesień nie dadzą się jednak zakwestionować. Przy sumienności, która sprawia, że „Jankowski” posłusznie wykonuje wszystkie zlecone mu zadania, ma on duże poczucie humoru i potrafi zdobyć się na dystans wobec siebie samego. Pisze mianowicie (w trzeciej osobie) o ks. Czajkowskim: „[…] Plan rezydencji, który podałem, był trochę niedokładny. Arcybiskup śpi w małym pokoju przed tym, co w planie nazwałem jego sypialnią. Co do skrytki pod oknem w gabinecie, sprawdziłem ją, była niezamknięta, niczego wartościowego ani tajnego, nawet pieniędzy, w niej nie znalazłem. Pieniądze i ewent. dokumenty umieszcza w niej czasem tylko. Zamknięcie jest zwykłe, proste, choć skrytka jest niezauważalna. Uważam, że gra niewarta świeczki, że nie warto się do tej skrytki dobierać. W biurku też chyba nie trzyma niczego ważnego, bo szuflady pozostają otwarte, nawet gdy wyjeżdża. Przed laty, gdy obawiał się rewizji, dał różne papierzyska do przechowania swemu kapelanowi ks. Pikulowi na kapelanię (tam mieszka obecnie Czajkowski). Te papierzyska znajdują się nadal w przechowaniu u Czajkowskiego. Przypadkowo obejrzałem je – nie ma wśród nich żadnych dokumentów, tylko trochę broszur antykomunistycznych i wycinków z prasy polonijnej antykomunistycznej. Jeśli potrzeba, mógłbym to Czajkowskiemu podwędzić” (Ag. doniesienie z datą 8.09.63 r.). W prezentowanych portretach kolegów zdecydowanie dominuje czarny kolor. W autoportrecie wyłaniającym się z mozaiki trzecioosobowych uwag znacznie trudniej dostrzec czerń:

„Czaja to dawny szpicel Latuska, ale nawrócony (bo i on dostał po głowie, gdy był jeszcze w Rzymie i Krucina obsmarował go u Kominka, że jeździ po świecie, nic nie robi), Kruciny nienawidzi, Latuska broni, choć mu nie donosi teraz i krytyczniej na niego patrzy; z innymi trzyma, ale bez zażyłości (z Rzymu donosił na Pazdura także, ale teraz jest między nimi pokój). Pęcherek trzyma z Przemyślakami (Puzio…), ale fantasta, w sprawach seminaryjnych nie ma orientacji, żyją muzyką i nerwami. O Czajkowskim już wiecie. Kogo opuściłem? Chyba to wszyscy…” (Doniesienie z datą 18 czerwca 1969 r.). „Czajkowski mógłby więcej zrobić, ale jemu chodzi o reformę, nie o władzę” (Doniesienie z datą 10 kwietnia 1971 r.). Jeśli w istocie chodziło wyłącznie o reformę, byłby to niezwykle ciekawy przypadek aktualizacji mitu Fausta: pakt z diabłem zawarty w celu realizacji uchwał Soboru Watykańskiego II. W takiej sytuacji trudno jednak nie zapytać o dodatkowe koszta. Informacje Jankowskiego przekazane Departamentowi IV MSW dotyczyły przecież nie tylko zwolenników konserwatywnego nurtu w Kościele polskim i nie tylko osób, których prywatnie nie lubił i które zwalczał. Uderzały one w Kościół jako taki. Nawet najbardziej pozytywna opinia może stać się w rękach diabła narzędziem zbrodni. A przecież wśród osób i instytucji występujących w doniesieniach księdza profesora znalazły się Kluby Inteligencji Katolickiej, Ruch Oaza, wspólnoty religijne, zgromadzenia zakonne (męskie i żeńskie), wykładowcy seminariów i uczelni katolickich, dostojnicy i osoby predysponowane do kierowania Kościołem z Karolem Wojtyłą włącznie. „Jankowski” był z całą pewnością jednym z najlepszych esbeckich ekspertów od spraw Biblii i teologii, ekumenizmu i stosunków między Kościołem polskim a niemieckim. Posiadał przy tym wiedzę, która pozwalała przewidywać nominacje na wysokie stanowiska w hierarchii kościelnej. Nawet z pozoru błahe informacje mogły mieć dla przeciwników Kościoła ogromne znaczenie operacyjne. Nikt przecież nie był w stanie przewidzieć, do jakich celów zostaną użyte. Po siedmiu latach pracy we Wrocławiu ks. Czajkowski został przeniesiony (karnie, jak sam przyznaje) na parafię do Zgorzelca. W rozmowie z Janem Turnauem („Nie wstydzę się Ewangelii”, Kraków 2004) twierdzi, iż „UB wyraźnie maczało w tym ręce”. Być może tak było, ale w teczce „Jankowskiego” nie znalazłem żadnego potwierdzenia tej tezy. Chyba że przyjmiemy, iż sprowokowano zesłanie tylko po to, aby przenieść podopiecznego tam, gdzie był bardziej potrzebny, to znaczy do centrum wydarzeń politycznych w Warszawie.

Z notatki majora mgr. M[ariana] Bedki z 28 maja 1976 przepisałem jeden fragment: „Tajny współpracownik do współpracy z organami SB jest chętny. Z uwagi na miejsce jego pracy możliwości docierania do interesujących nas spraw są ograniczone. Przedsięwzięcie: – Wspólnie z Dep. IV spowodować zmianę miejsca pracy t.w. i jej charakteru, co spowoduje wzrost jego możliwości”. Jesienią tegoż roku ks. Michał Czajkowski zaczyna prowadzić zajęcia na ATK i instalować się w Warszawie. Bunt Fausta Dokumenty dotyczące współpracy ks. Czajkowskiego z Departamentem IV MSW podczas jego pobytu w Warszawie znajdują się w tomach III i IV materiałów przejętych przez IPN. W odróżnieniu od tomów I i II nie ma tu wielu informacji przygotowanych przez „Jankowskiego” w formie pisemnej. Najczęściej są to informacje „ze słów źródła”, notatki ze spotkań i stenogramy zapisów magnetofonowych. Ciężar zainteresowania ze strony MSW przesuwa się tu wyraźnie w stronę opozycji politycznej poza Kościołem. Rok 1976 obfitował przecież w protesty robotnicze. We wrześniu zawiązał się Komitet Obrony Robotników. Jednym z zadań, które zlecił „Jankowskiemu” oficer prowadzący St[anisław] Nowak było zinfiltrowanie KOR-u. Poprzez środowisko Klubu Inteligencji Katolickiej i Lasek, w szczególności przez Lidię Wosiek, szybko udało się tajnemu współpracownikowi zbliżyć do rodziny Jacka Kuronia i Jana Józefa Lipskiego. Strzał był tak celny, że w niedługim czasie sprawą zainteresował się osobiście [wtedy jeszcze] major Adam Pietruszka i przejął tajnego współpracownika. Dzięki temu władze PRL dowiadywały się o kolejnych posunięciach Komitetu i środowisk opozycji skupionych wokół KIK co najmniej z kilkugodzinnym wyprzedzeniem. Nie znaczy to, że „Jankowski” zaniedbywał obowiązki duszpasterza i eksperta w kwestiach natury teologicznej. Przeciwnie. Nadal komentował najważniejsze wydarzenia z życia Kościoła w sobie właściwy sposób. 26 października 1978 r., a więc wkrótce po wyborze Karola Wojtyły na papieża, Adam Pietruszka zanotował: „T.w. ps. »Jankowski« telefonicznie przekazał mi wiadomość, że w środowisku kadry profesorskiej na ATK krąży dowcip związany w wyborem papieża z kraju socjalistycznego, oto jego treść: »Obecny papież Jan Paweł II ma powrócić do Polski za pięć lat, z chwilą jego przybycia powita go premier, mówiąc – dziękujemy Wam, kapitanie Wojtyła«.

Powyższą wiadomość przekazałem do Wydz. IV i VI celem operacyjnego wykorzystania”. Gdy zestawia się oficjalne wypowiedzi ks. Czajkowskiego na temat strajków studenckich czy też stanu wojennego z tym, co zachowało się w teczce t.w. ps. Jankowski, sprawy zaczynają wyglądać mniej zabawnie. „[…] były to błogosławione tygodnie wędrówki: modlitwa, śpiew, spowiedzi, rozmowy, radość… Albo: strajki studenckie. We dnie byłem zapraszany na strajkujące uczelnie, w nocy siedzieliśmy z naszymi studentami ATK, głównie w kaplicy… No i stan wojenny. Tajne spotkania ze studentami i z działaczami opozycji”[…]. Powyższy fragment pochodzi z rozmowy z Janem Turnauem. A tak wygląda początek doniesienia t.w. „Jankowski” przyjętego przez Adama Pietruszkę 11 listopada 1980 r: „TW poinformował o zamiarze grupy studentów z ATK zorganizowania strajku okupacyjnego na terenie uczelni w dniach 12. 11. godz. 6 do dnia 14.11. włącznie. Dla zorganizowania strajku powołano komisję koordynacyjną spośród studentów, w skład której weszli…”. Tu następuje szereg nazwisk, wyszczególnienie haseł strajku i zadań dla tajnego współpracownika oraz przedsięwzięć dla organów SB. Nie zapomniał też ks. profesor o dołączeniu dowodu w postaci instrukcji strajkowej. Podobnie wyglądał jego udział w strajku studenckim w grudniu 1981 roku. Przeciwko ks. Popiełuszce Najgorzej wygląda jednak sprawa roli, jaką odegrał „Jankowski” w działaniach podjętych przez SB przeciwko księdzu Popiełuszce. A śladów tych działań jest niemało. Odwiedzał księdza Jerzego i uzyskiwał jego „wynurzenia”, zapoznał SB z planem ucieczki „brata w kapłaństwie” na wypadek próby jego aresztowania. W spisanym [niechlujnie przez A.P.] doniesieniu z 30.11.82 r. meldował: „[…] chroniąc się przed aresztowaniem ma on zawsze podczas nabożeństwa zamówioną ze szpitala na Banacha karetkę pogotowia, stojącą obok kościoła. W przypadku próby aresztowania jego, ucieka on do karetki i będzie obłożnie chory, bezpieczny w klinice. Jestem zdania, że ks. Popiełuszko to typ mitomana widzącego więcej w wyobraźni niż w rzeczywistości. Jego konspiracja dowartościowuje jakiś manieryzm, który zawsze reprezentował”.

Przy każdym spotkaniu otrzymywał nowe zadania: 30.11.1982 r.: „[…] utrzymywać kontakty z ks. Popiełuszką. Przy stosownej okazji zaoferować »pomoc« dla jego zakonspirowanej działalności”. 30.09.1983 r.: „[…] nadal przekazywać prymasowi opinie, które będą dyskredytowały ks. Popiełuszkę”. A wnioski, jakie wyciągał z tych kontaktów Adam Pietruszka, były jednoznaczne: „Daną informację wykorzystać w ramach prowadzonego śledztwa p-ko ks. Popiełuszce. Działaniami operacyjnymi spowodować podanie w wątpliwość przywiezionych przez bpa Kraszewskiego nakazów papieskich” (Notatka ze spotkania z TW ps. Jankowski w dniu 10.03.1984 r. odtworzona z taśmy). Czwarty tom dokumentów zamyka kserokopia notatki pułkownika Adama Pietruszki, z której wynika, że tajny współpracownik ps. Jankowski zerwał współpracę z komunistyczną SB po śmierci księdza Jerzego. Notatka datowana 28 października 1984 roku jest następującej treści: „W dniu dzisiejszym odbyłem z t.w. krótkie spotkanie w związku ze sprawą uprowadzenia ks. J. Popiełuszki. T.w. oświadczył, że spotykamy się tylko po to, aby mi powiedzieć, że za śmierć brata w kapłaństwie nie może być u niego żadnego wybaczenia. To jest zbrodnia kainowa, której kapłan rozgrzeszyć nie może. W tej sytuacji dla niego każdy pracownik Służby Bezpieczeństwa jest podobny. Nawet za cenę własnego grzechu każdy pracownik SB może się od niego spodziewać pogardy i wszystkiego najgorszego. Próby argumentacji, iż uogólnianie pojedynczych faktów nie jest metodą właściwą, zdecydowanie przerwał, prosząc o zakończenie spotkania i współpracy”. Czy trzeba było śmierci „brata w kapłaństwie”, by tajny współpracownik SB „Jankowski” zrozumiał, jakiej sprawie służył? Po przeszło dwudziestu latach, które upłynęły od tamtej daty, ksiądz profesor sprawia wrażenie osoby cierpiącej na selektywną amnezję. Książka „Nie wstydzę się Ewangelii” świadczy jednak, że nie ucierpiał w niczym jego temperament polemiczny i że nie opuściło go dobre samopoczucie. Autor jest doktorem filozofii. W okresie stanu wojennego był internowany, w 1983 r. wyjechał z Polski. Jest redaktorem naczelnym rocznika „Periphery: Journal of Polish Affairs” pod patronatem Piast Institute. O sprawie ks. prof. Czajkowskiego więcej w pracy badawczej dr. Witkowskiego, która ukaże się w formie książkowej TADEUSZ WITKOWSKI

Ktoś chce mnie wrobić

Nigdy nie chciałem skrzywdzić Kościoła. Jeśli ktoś wykorzystał moją łatwowierność, bardzo przepraszam. Z ks. prof. Michałem Czajkowskim rozmawia Rafał Pasztelański - Z dokumentów IPN wynika, że przez co najmniej 24 lata był Ksiądz tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Jankowski”. Dał się Ksiądz złamać? - Nie dałem się złamać. Nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem, nie znam pseudonimu „Jankowski”. Nie brałem też żadnych pieniędzy. - Nie ma Ksiadz sobie nic do zarzucenia? - Nigdy nie chciałem skrzywdzić mojego Kościoła ani przyjaciół. Jeśli ktoś jednak wykorzystał moją łatwowierność, szczerość, nieostrozność czy zbytnią swobodę wypowiadania się, naprawdę bardzo przepraszam. - Z dokumentów wynika, że wysyłał Ksiadz meldunki z Rzymu na adres Tomasza Stefańskiego. - Ani z Rzymu, ani z innych miast nie wysyłałem żadnych donosów. Nigdy nie znałem Stefańskiego ani jego adresu przy Hożej. Nie rozumiem, jak można sugerować, ze pisałem takie judaszowe meldunki, w dodatku opatrywane pozdrowieniem „niech będzie pochwalny Jezus Chrystus”. Ktoś mnie próbuje wrobić! - Według SB, motywem podjęcia współpracy była chęć uzyskania paszportu potrzebnego do studiowania w Rzymie... - Nigdy nie zabiegałem o paszport w inny sposób, niż pisząc oficjalne podanie do władz. Wiedziałem zresztą, że paszport otrzymam. Mój proboszcz ze Świdwina, prałat Eugeniusz Kłoskowski, załatwił mi to u swego szkolnego kolegi Bolesława Podedwornego, ówczesnego wiceprzewodniczącego Rady Państwa. Po powrocie do Polski wybrałem się nawet do Rady Państwa z podziękowaniem. W następnych latach zresztą wielokrotnie odmawiano mi paszportu. - Nigdy nie podpisał Ksiądz niczego na SB? - W czerwcu 1956 r. jechałem na prymicję kolegi Witka Stroińskiego. Pociąg stanął przed Poznaniem, a konduktor powiedział, że w mieście rewolucja. Poszedłem tam torami. Widziałem strzelaniny i inne straszne rzeczy. Po jakimś czasie dostałem wezwanie na milicję. Ubek kazał mi się przyznać, że brałem udział w zajściach poznańskich. Zaprzeczyłem. Na koniec dali mi do podpisania zobowiązanie do milczenia na temat wizyty na UB. To wszystko. - Z dokumentów SB wynika, że był Ksiądz agentem wyjątkowo gorliwym. - Jestem tym porażony i przerażony. Przecież nigdy nie byłem agentem! Nie miałem też kontaktów z wywiadem PRL.

- A co z odnalezionymi w IPN raportami dotyczącymi mieszkania bp Kominka? - Nie mogą być prawdziwe, bo nigdy nie byłem w jego sypialni! Nie wiem też, po co miałbym się włamywać do jego skrytki czy szkicować plany mieszkania?! - A donosy na Kluby Inteligencji Katolickiej i Oazy? - Te zarzuty są dla mnie tym bardziej krzywdzące, że do dziś jestem członkiem dwóch KIK-ów. Jeszcze bliższe były mi Oazy, zwłaszcza postać ich założyciela, ks. Franciszka Blachnickiego. - W papierach pojawiają się też informacje o KOR... - To nawet teoretycznie byłoby trudne, bo o KOR-ze mało wiedziałem. - Podobno miał Ksiądz infiltrować to środowisko przez Lidię Wosiek. - Pani Wosiek parokrotnie przekazałem prywatne pieniądze na KOR. Dzieliłem się też paczkami, które przychodziły na mój adres. To wszystko. O żadnych planach KOR nie byłem informowany. A nawet gdybym był, i tak bym tego nikomu nie zdradził. - Ksiądz w ogóle zaprzecza, że miał kontakty z SB? - Świadomych nie miałem. Przychodzili do mnie jednak różni ludzie. Może byłem zbyt ufny i naiwny? Może nieraz nieświadomie przekazałem komuś jakieś wiadomości, ale na pewno nie takie, które szkodziły innym. Tym bardziej że żadnej tajnej wiedzy nie miałem. Byłem człowiekiem bardzo zajętym. Nigdzie nie węszyłem i nikogo nie śledziłem. Zresztą nigdy bym nie śmiał! Zawsze zależało mi na dobru Kościoła. - Skąd w takim razie tak bogata dokumentacja Księdza współpracy? - Kompletnie nie wiem, o co chodzi! Moim zdaniem, to jakaś kompilacja informacji z podsłuchów, plotek i danych od innych osób. Pod koniec lat 80. znalazłem przecież w swoim mieszkaniu pluskwę. Wiem też z całą pewnością, że przechwytywano też moją prywatną korespondencję. - A kontakty za granicą? - Kiedy byłem w Wiedniu u sióstr boromeuszek, zgłosił się do mnie mężczyzna podający się za byłego żołnierza Wehrmachtu. Po akcencie poznałem, że musi być Polakiem, a w każdym razie Słowianinem. Zostawił mi jakąś teczkę i powiedział, że poczeka na zewnątrz. - Co to było?

- Dokumentacja przeciwko abp. Ignacemu Tokarczukowi. Chciałem oddać tę teczkę, ale nieznajomy już zniknął. W tej sytuacji zabrałem to do Polski i przekazałem ks. Józefowi Glempowi, ówczesnemu sekretarzowi prymasa Stefana Wyszyńskiego. Powiedziałem, że to musi być esbecka prowokacja. Prymas Wyszyński mi dziękował. Teraz myślę, że ktoś chciał przy mojej pomocy zasiać w prymasie nieufność wobec abp. Tokarczuka. - W czasie strajku na ATK miał Ksiądz zdradzać studentów podając hasła kontaktowe, plany działań itp. - Nigdy nikomu z SB nie podawałem żadnych nazwisk, haseł czy instrukcji! Moją rolą było służenie studentom poradą duchową. - Miał Ksiądz wtedy kontakty z Adamem Pietruszką? - Na dzień przed moim spotkaniem z jedną ze studentek przyjechał do mnie kiedyś pan, który przedstawił się jako Adam. Prosił, żebym wpłynął uspokajająco na studentów. Odpowiedziałem, że nie mogę spełnić jego żądań, bo nie mam tak bliskich kontaktów ze studentami. „Jak to? Przecież jutro ma ksiądz spotkanie że studentką” – odpowiedział. Zrozumiałem, że mam podsłuch. Kilka lat później zobaczyłem go w telewziji jako zabójcę ks. Jerzego. Dopiero wtedy się dowiedziałem, że to Pietruszka. - Spośród materiałów IPN najbardziej obciążajace Księdza są donosy na Jerzego Popiełuszkę. - To posądzenie jest dla mnie najbardziej przerażające i ohydne. Mój kontakt z ks. Popiełuszką ograniczał się do prowadzenia konferencji biblijnych dla pracowników służby zdrowia, których on był duszpasterzem. - A opisane w papierach SB wizyty pod pretekstem odebrania leków dla rodziny? - Prosiłem go o leki dla ciotki, które po telefonie od ks. Jerzego załatwiała mi Anna Walentynowicz. Ks. Jerzy miał wielkie serce i chętnie pomagał. Ale zarzuty, że wykonywałem polecenia Pietruszki, który doprowadził do zabicia Popiełuszki? Absolutna bzdura! Nie udzielałem żadnych informacji o karetkach, ani nie robiłem żadnych innych donosów! - A jątrzenie przeciwko ks. Popiełuszce u prymasa? - Nawet teoretycznie nie mogłem tego robić, bo do prymasa nie miałem dostępu. Zresztą zawsze wyrażałem się o ks. Jerzym z szacunkiem. - Według SB, miał Ksiądz zerwać współpracę właśnie po zabójstwie Popiełuszki. - Nie było żadnej współpracy, więc nie było czego zrywać! - Po co esbecy mieliby przez 24 lata fabrykować przeciwko Księdzu dowody? - Może myśleli, że zajmę jakąś funkcję w Kościele i chciano mnie rozpracować. - Czy w tej sytuacji wystąpi Ksiądz do IPN o status pokrzywdzonego? - Proponowano mi to, ale szkoda mi było czasu. Teraz będę musiał to rozważyć. - Jest ksiądz za lustracją? - Jeżeli chodzi o ludzi, którzy sprzedawali się i niszczyli innych, to – mimo współczucia – jestem za ujawnianiem prawdy. Ale tam, gdzie była rzeczywista zdrada, a nie nieostrożność czy gadulstwo.