Ksiądz na etacie europarlamentu

Życie Warszawy/a.

publikacja 21.05.2006 15:15

Po raz pierwszy katolicki duchowny został zatrudniony w europarlamencie. I już wzbudza duże emocje - sprzeciwił się... umieszczeniu na stałe symboli katolickich w ekumenicznej kaplicy - donosi Życie Warszawy.

Ks. Arkadiusz Roszak nie jest zatrudniony oficjalnie przez kancelarię europarlamentu, bo ten, jako unijna instytucja, nie może faworyzować żadnych religii. Polski duszpasterz pracuje jednak za unijne pieniądze – jako ekspert w jednej z frakcji politycznych – prawicowej Niepodległość i Demokracja (są w niej m.in. byli politycy LPR). Duchowny musiał na wyjazd dostać zgodę swojego biskupa, księża nie mogą bowiem pracować dla partii politycznych. – Przystał m.in. ze względu na moją chorobę. Cierpię na stwardnienie rozsiane i parlament płaci za moje leczenie. W Polsce kosztowałoby ono miesięcznie ok. sześciu tys. zł – wyjaśnia ks. Roszak. Jako ekspert frakcji musi wypełniać obowiązki unijnego pracownika. Chodzi na posiedzenia komisji m.in. edukacji i petycji. Jednak podstawowym zadaniem księdza jest posługa duszpasterska. Polski duchowny odprawia msze święte, zwykle w każdy dzień posiedzenia. - Msze cieszą się całkiem dużym zainteresowaniem. Przychodzą nie tylko Polacy, ale czasami i Czesi, i Słowacy. Modlą się nie tylko politycy z mojej grupy politycznej, ale i z innych – mówi polski duchowny. Ksiądz też doradza posłom, gdy mają wątpliwości, jak głosować w kontrowersyjnych sprawach. Duchowny zdobył sobie poważanie również lewicowych eurodeputowanych – szczególnie tym, że sprzeciwił się pomysłowi umieszczania w pokojach medytacyjnych katolickich symboli religijnych. – To bardzo dobrze, że polscy posłowie mają swojego duszpasterza – ocenia Józef Pinior, europoseł wybrany z list SDPL. W podobnej roli jak polski ksiądz pracowali wcześniej pastorzy Kościoła anglikańskiego i protestanckiego.