Sami oczyście szeregi

Super Express/a.

publikacja 31.05.2006 06:25

Sabina Kaczmarska z Krakowa, która donosiła m.in. na Karola Wojtyłę, zdecydowała się ujawnić prawdę o swoich kontaktach ze Służbą Bezpieczeństwa - donosi Super Express.

To samo radzi innym. Także agentom w sutannach. Była pracownica "Tygodnika Powszechnego", która donosiła m.in. na księży, w rozmowie z reporterem "Super Expressu" wezwała świadomych i nieświadomych informatorów SB do ujawnienia się. - To są także prawdziwe dramaty ludzi, którzy przez naiwność rozmawiali wtedy z pracownikami tajnych służb. Byli podchwytliwie wypytywani, perfidnie podchodzeni. Nawet im się nie śniło, że po takich rozmowach esbecy sporządzą notatki i założą teczki. Coś takiego przytrafiło się mnie - mówi Sabina Kaczmarska. W latach 70. Kaczmarska poproszona została przez jednego z kolegów o sprawdzenie znajomemu pracy magisterskiej. Przy tej okazji spotkała się z autorem pracy. - Do głowy mi nie przyszło, że to pułapka - wspomina. - Rozmawialiśmy o wszystkim, w tym o moich kolegach, znajomych. W końcu okazało się, że Kaczmarska rozmawia z pracownikiem SB. Oficer ze spotkania na spotkanie stawał się coraz bardziej wymagający. Chciał konkretów. Kaczmarska w końcu odmówiła dalszych spotkań. Współpraca została zakończona. Ale pozostał niesmak. Gdy na rynku ukazała się książka Marka Lasoty "Donos na Wojtyłę", a w niej fragment poświęcony TW (tajny współpracownik) ps. Targowska, ujawniła się. - Poczułam wielką ulgę - wyznaje Sabina Kaczmarska. - W swoim sumieniu wiem, że moje rozmowy z esbekami nikomu nie mogły zrobić krzywdy. Ale już tylko to okazało się dla mnie brzemieniem nie do udźwignięcia. Kaczmarska przyznaje, że była naiwna i głupia. Że nie zdawała sobie sprawy, iż zwykłe rozmowy z pracownikiem bezpieki mogą komuś zaszkodzić. - Zrozumiałam to za późno - przyznaje pani Sabina. - Ale teraz przynajmniej się oczyściłam. Radzę innym, by zrobili to samo.