Między upomnieniem a ekskomuniką

Dziennik/a.

publikacja 01.06.2006 09:51

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski dostał wczoraj polecenie, by zrobił rachunek sumienia i odbył rekolekcje w Tyńcu - twierdzi Dziennik.

Ma zakaz kontaktowania się z dziennikarzami i prowadzenia badań historycznych. To - zdaniem Dziennika - kara za to, że mimo zakazu kardynała Stanisława Dziwisza nie odwołał wczorajszej konferencji prasowej. Przełożonym księdza Isakowicza-Zaleskiego już dawno nie podobało się, że zamiast kontaktować się z nimi, najpierw przekazywał informacje mediom. - Wiele razy mówiłem mu, że nikt tej sprawy nie lekceważy, ale trzeba czasu, zanim będziemy mogli zapoznać się ze wszystkimi dokumentami – mówi przewodniczący komisji „Pamięć i Troska” bp Jan Szkodoń. - Nie wolno zniesławiać nikogo, podając publicznie nazwiska bez dokładnego zbadania sprawy - dodaje biskup. Wyjaśnia też, że list, który otrzymał wczoraj ks. Isakowicz, jest normalną formą kontaktu między przełożonym a księdzem. To tylko przypomnienie mu o zobowiązaniach, które dobrowolnie podjął. Każdy ksiądz zanim przyjmie sakrament kapłaństwa, przyrzeka całkowite posłuszeństwo swojemu biskupowi. Jeśli ksiądz okazuje nieposłuszeństwo biskupowi, a tak zrobił ks. Zaleski zwołując konferencję prasową, to zgodnie z przepisami prawa kanonicznego powinien dostać upomnienie i wezwanie do pokuty. Jeśli nadal nie chce podporządkować się przełożonemu, grozi mu tzw. suspensa, czyli zawieszenie na jakiś czas w wypełnianiu obowiązków duszpasterskich. Ekskomunika to najpoważniejsza kara - całkowite wyłączenie ze wspólnoty Kościoła. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski nie został wyrzucony z Kościoła - zapewnia bp Szkodoń. Kapłani, znajomi księdza Isakowicza-Zaleskiego, odetchnęli z ulgą, kiedy ten zrezygnował wczoraj z mówienia o agentach. - To było nieroztropne, co robił wcześniej. Tak może działać cywil, a nie ksiądz - mówi ks. Janusz z Krakowa, który jednak nie chce ujawnić nazwiska. Czy ksiądz Isakowicz-Zaleski będzie kontynuował pracę badawczą? - zastanawia sie gazeta, prtzypominając, że każdy ksiądz powinien mieć na nią zgodę przełożonego, tymczasem ks. Isakowicz takiej zgody dotąd nie miał. - Jeśli zwróci się o pozwolenie do ks. kardynała, to będzie mógł kontynuować pracę badawczą - mówi bp Szkodoń.