Jubileusz Pocieszycieli

a.

publikacja 01.06.2006 13:00

Zakon Braci Pocieszycieli z Getsemani serdecznie zaprasza na uroczyste obchody 50 rocznicy śmierci swojego Założyciela: Ojca Józefa Jana Litomiskiego.

Jubileuszowa Msza Święta zostanie odprawiona 2 czerwca 2006 r. przez bpa Wiesława Meringa w kaplicy parafialnej Matki Bożej Fatimskiej (przy ulicy Płockiej) o godz. 11.00 w Włocławku. Ojciec Józef Jan Litomisky, Założyciel Zgromadzenia Braci Pocieszycieli z Getsemani urodził się w małej miejscowości Horíněves w Czechach 2 marca 1888 r., w diecezji Hradec Kralove. Był trzecim dzieckiem spośród czterech synów najemnych robotników Franciszki i Alojzego. Józef już od najmłodszych lat był człowiekiem otwartym na innych ludzi jak również wrażliwym na piękno otaczającego go świata. Pewnej nocy jego matka Franciszka miała proroczy sen, w którym widziała swojego przyszłego syna gromadzącego wokół siebie młodzież duchowną w czarno-białych habitach. Rodzice pragnęli wykształcić dzieci i zapewnić im spokojniejsze życie, ale niewątpliwie skromne warunki materialne były ku temu wyraźną przeszkodą. Trudna sytuacja ekonomiczna zmuszała rodzinę Litomiskich do nieustannych zmian miejsca zamieszkania. W szóstym roku życia Józef rozpoczął naukę w szkole ludowej. Gdy miał 15 lat rodzice na pewien czas wysłali go na naukę krawiectwa, Po roku zaczął uczęszczać do gimnazjum. Był bardzo zdolnym, pilnym i ambitnym uczniem. Wobec siebie był skromny, a dla innych życzliwy i bardzo koleżeński. W tym czasie zaczyna się proces dojrzewania jego powołania kapłańskiego. Zaprzyjaźnia się z rodziną Léhner. Pan Léhner, który był wicedyrektorem w międzynarodowej firmie widział w Józefie swego przyszłego zięcia i współpracownika na czołowych stanowiskach. Bogactwo, kariera, dobre stanowisko, to mogło by stanowić chęć wygodnego życia. Józef mógłby wreszcie zapewnić dostatnie życie spracowanym rodzicom, rodzeństwu oraz sobie. Stojąc przed wyborem właściwej drogi życiowej, nie szuka porady u rodziców ani u innych ludzi, ale na osobistej modlitwie prosi Miłosiernego Stwórcę o Boże światło. Zadaje sobie wiele pytań i wreszcie otrzymuje odpowiedź. Czy może być coś wspanialszego niż służba samemu Jezusowi? Przecież miłość Boga, którą wyniósł z rodzinnego domu była treścią jego dotychczasowego życia i działania. Dalsza droga jest już tylko jedna: kapłaństwo i wszystko, co zawiera się w tej tajemnicy. Józef decyduje się pójść za głosem powołania.

Rozpoczyna studia teologiczne w arcybiskupim Seminarium w Pradze (1910-1914), które kończy z wyróżnieniem. Wyświęcony na kapłana 12 lipca 1914 r. przez dwa lata pracuje jako wikariusz w czeskich parafiach. Arcybiskup Pragi Paweł Huyn znając doskonale walory umysłu i serca młodego kapłana, z wielką nadzieją wysyła go na dalsze studia teologiczne do Wiednia, do renomowanej uczelni Frintaneum, która w swojej historii wykształciła wielu przyszłych biskupów i innych dostojników Kościoła. Nikt wtedy nie przypuszczał, że Frintaneum i Wiedeń pośrednio staną się dla ks. Litomiskiego obszarem Bożych natchnień, które w konsekwencji doprowadzą do założenia nowej wspólnoty zakonnej. Niedługo potem Arcybiskup Pragi deleguje ks. Józefa Litomiskiego do Wiednia do pomocy w pracy duszpasterskiej pośród czeskich i słowackich katolików, którzy przebywali na emigracji. Ks. Józef z wielką gorliwością oddaje się głoszeniu Słowa Bożego pośród potrzebujących rodaków, kontynuując jednocześnie wyższe studia; pełni równocześnie posługę szpitalnego kapelana w Rudolfspital. Czescy emigranci ze Wspólnoty św. Metodego spotykali się na nabożeństwach w kościele p.w. Najświętszego Odkupiciela w centrum miasta na Rennweg 63. Po pewnym czasie, kard. Wiednia August Piffl mianuje księdza Józefa Litomiskiego rektorem tego kościoła, który jest miejscem skupienia jeszcze innych wspólnot religijnych: Drużyny Mariańskiej, Wspólnoty św. Zyty, a także Tercjarzy Franciszkańskich. W Europie trwała I wojna światowa. Młody kapłan w całej pełni doświadczał moralnego spustoszenia, jakie ona niosła ze sobą. Pomagając w duszpasterstwie wśród emigrantów czeskich, odwiedzał więzienia i szpitale, służąc kapłańską posługą. Stawał przy łóżkach cierpiących, opuszczonych i umierających żołnierzy i jeńców przywożonych z frontu. Chciał zanieść ewangeliczną radość i pocieszenie wszystkim, którym wojna odebrała nadzieję i zepchnęła na margines życia. W tym duchu modli się i podejmuje osobistą pokutę, aby wynagrodzić cierpiącemu Zbawicielowi za grzechy swoje i całego świata, a bliźnim wypraszać łaskę nawrócenia i pojednania. W tym czasie w Czechach rozwija się młode Zgromadzenie Sióstr Pocieszycielek Boskiego Serca Jezusa. Spotkanie z założycielką Siostrą Różą Vujtechovą nadało planom Ojca Józefa Litomiskiego konkretny kierunek. Po długich modlitwach i konsultacjach, po uzyskaniu poparcia ze strony arcybiskupa Wiednia i ze specjalnym błogosławieństwem papieża Piusa XI, decyduje się utworzyć wspólnotę zakonną Braci Pocieszycieli z Getsemani.

Dnia 7 kwietnia 1922 r. w ówczesne Święto Matki Bożej Bolesnej, arcybiskup Wiednia Kard. Piffl kanonicznie eryguje Zgromadzenie, z domem macierzystym przy kościele Najświętszego Zbawiciela. Habit zakonny przyjmuje z rąk kard. Piffla i zostaje pierwszym przełożonym generalnym nowopowstałego zgromadzenia. Następuje szybki rozwój. Oprócz domu macierzystego w Wiedniu i domu nowicjackiego w Tullnerbachu, powstaje prowincja słowacka i czeska oraz dom zakonny w Jerozolimie na Górze Oliwnej. Ojciec Józef nieustannie doświadcza naglącej, wewnętrznej potrzeby niesienia pomocy chorym i zagubionym, w związku z tym musi często przezwyciężać wiele przeszkód i ludzkiego niezrozumienia. Generał Zgromadzenia w jednym z listów pochodzących z okresu II wojny światowej opisuje sytuację, w której przyszło mu kierować Zgromadzeniem. W Austrii w tzw. Protektoracie przeżywaliśmy straszny okres krwawego prześladowania, godziny i dni niepewności oraz duchowych utrapień. Nasze klasztory w Wiedniu i Tullnerbachu były poddane dającej się odczuć obserwacji. Byliśmy pod ciągłym surowym nadzorem tajnej policji. Austriacki komisarz Schirach, za wszelką cenę chciał udowodnić, że prowadzimy tajne szkoły czeskie. Piętnastu naszych czeskich kleryków było zmuszonych przez dwa lata pracować ciężko w niemieckich fabrykach i u osadników niemieckich. Naloty na Wiedeń, a później na Tullnerbach, zagrażały codziennie naszemu życiu. Wielokrotnie jakby tylko cudem uniknęliśmy śmierci. Na wypadek gdyby Pocieszyciele musieli opuścić Wiedeń o. Józef znajduje w Pradze kościół oraz dobry duży obiekt na klasztor. Musiały upłynąć miesiące ciężkiej pracy, zanim wspólnota zakonna mogła powiedzieć, że ma w stolicy Czech piękny klasztor i jeden z największych kościołów praskich p.w. Najświętszego Zbawiciela. Słowiańskie korzenie oraz intensywny rozwój Zgromadzenia były powodem nieprzychylności władz okupacyjnych, zarówno niemieckich jak i później rosyjskich. Ale była to dopiero zapowiedź tego, co miało wkrótce nastąpić. Rok 1950 przejdzie do całej 1100-letniej historii chrześcijaństwa między Tatrami a Dunajem jako wydarzenie bez precedensu. Jednej nocy, z 13 na 14 kwietnia 1950 r. w całych Czechach i Słowacji zlikwidowano wszystkie klasztory męskie, a zakonników zamknięto do więzień i tzw. klasztorów koncentracyjnych. W sierpniu ten sam los spotkał wszystkie zakony żeńskie. W sumie uwięziono 13 tysięcy zakonnic i zakonników.

Pocieszyciele podzielili los wszystkich, ale szczególnie dotkliwie przeżyli uwięzienie Ojca Założyciela, który został odosobniony od swoich duchowych synów. Wielu zakonników zostało skazanych na lata przymusowych ciężkich prac w kamieniołomach oraz w lasach. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia i z powodu fizycznego wycieńczenia, O. Józef po 6 miesiącach uwięzienia zostaje zwolniony. Na wolności podejmuje pracę jako wikariusz w parafii św. Wojciecha w Pradze. Z listu bpa Matuška z Pragi, dowiadujemy się o szczegółach ostatnich dni O. Litomiskiego, który z powodu bardzo słabego zdrowia nie mógł celebrować Mszy świętej w kościele. Przez jakiś czas odprawiał ją w domu, lecz wciąż pogarszający się stan zdrowia wkrótce i na to nie pozwalał. Bp Matušek relacjonuje ostatnie dni i godziny życia Przełożonego Generalnego: Spowiadałem go co 14 dni. Kiedy widziałem, że jest z nim coraz gorzej, na święto Wniebowstąpienia Pańskiego 20 maja 1956 r. po spowiedzi świętej, udzieliłem mu Komunii św. wiatyk z generalną absolucją [...] Przeżył dużo. Bardzo źle mu się oddychało. Wieczór przed burzą 6 czerwca 1956 r. był bardzo duszny. Po godzinie dziewiątej przyszła po mnie pani Hofbauerova (gospodyni) mówiąc, że ojciec generał zawołał ją z kuchni gdyż jest mu niedobrze. Zostawiła go siedzącego na fotelu. Mieszkałem drzwi obok, więc w ciągu minuty byłem u niego. Szybko udzieliłem mu jeszcze rozgrzeszenia. Po raz ostatni odetchnął i skonał. Zaczęła się wielka burza. Położyliśmy go do łóżka. [...] była środa dzień św. Józefa w oktawie Bożego Ciała, przed świętem Boskiego Serca Jezusa. Pochowany został w Pradze na Vyšehradě 11czerwca 1956 r. W przemówieniu nad grobem Ojca Założyciela na cmentarzu Vyšehradzkim ks. kanonik Sťriž powiedział: Po latach wytrwałej, gorliwej pracy i ofiar, Zbawiciel przygotował swojemu słudze o. Józefowi Litomiskiemu długi okres cierpień. Choroba, która dręczyła go już od dawna i utrudniała mu pracę, w ostatnim okresie na stałe przykuła go do łóżka. Ale co było życzeniem jego serca? - Jezu dla Ciebie cierpieć, w cierpieniu Ciebie pocieszać. Dlatego o. Litomisky przyjął ten los ochoczo i wypełniał swoje powołanie z pokorą i posłuszeństwem aż do końca swojej śmiertelnej agonii. Nasz Pan przyrzekł szczególną nagrodę i udział w Jego Królestwie tym, którzy wytrwają z Nim w Jego przeciwnościach. Z pewnością tym bardziej wspaniałą zapłatę przygotował naszemu niezapomnianemu Ojcu, który trwał przy Panu przez całe swoje kapłańskie życie, także w ciężkich doświadczeniach Jego trwogi, goryczy i bólu. Ojciec Litomisky rozbudzał w wielu ludzkich sercach pragnienie żywego udziału w lękach i utrapieniach Serca Jezusowego, zasmucanego przez ludzkie grzechy. Przypominał, że nie wolno człowiekowi zasnąć, ponieważ Chrystus trwa w agonii i cierpi, że nie wolno człowiekowi pomnażać Jego męki nowymi grzechami, ale że trzeba je łagodzić oraz pocieszać Zbawiciela przez swoje święte życie i ofiary.