Szaman i znak towarowy?

ks. Włodzimierz Lewandowski

O rekolekcjach na stadionie, cudach i charyzmatach - odrobina refleksji.

Szaman i znak towarowy?

Rekolekcje, jakie na Stadionie narodowym ma przeprowadzić ojciec John Boshobora, wywołują sporo emocji. Nie tylko po stronie sceptycznie nastawionej do charyzmatycznego zakonnika. Także wśród ludzi Kościoła znajdzie się wielu, patrzących i wypowiadających się o wszystkim, co związane z Odnową w Duchu Świętym, z pewnymi obawami. Jednej i drugiej stronie nie brakuje złośliwości, a czasem nawet pikanterii. Wielu natomiast, gdy słyszy o szamanie czy traktowaniu Jezusa jak znaku towarowego, jest zdezorientowanych.

Przygotowując czerwcowy numer miesięcznika W drodze redaktorzy najprawdopodobniej nie przypuszczali, że ich teksty staną się w pewnym sensie cząstką tej gorącej dyskusji. Ale i bez tej otoczki warte są zauważenia. Dwa wywiady, jeden reportaż i spokojna, rzeczowa analiza księdza Grzegorza Strzelczyka, stanowią wystarczający materiał, by nie tylko zainteresować tematem, ale i w jakiś sposób pogłębić wiedzę o medialnie kontrowersyjnym temacie. Medialnie, bo w tradycji chrześcijańskiej znaki, cuda, charyzmaty, zawsze były obecne na mocy obietnicy Jezusa.

Jeden wątek zwraca uwagę. To powtarzająca się myśl, że cuda nie są celem samym w sobie. Dobitnie podkreślił to ks. Grzegorz Strzelczyk. „Zgodnie z Janową intuicją cuda są znakami. Czyli odsyłają poza siebie, poza swoją niezwykłość i bezpośrednie skutki w materialnym świecie. Mają zwrócić uwagę na ich Sprawcę, doprowadzić do uznania Jego autorstwa i do oddania Mu chwały. Jednym słowem mają doprowadzić do wiary – do jej narodzin ex nihili (z niczego – przyp. xwl) albo do jej pogłębienia w jakimś aspekcie.”

W kontekście tej refleksji ważne pytanie stawia dominikanin, ojciec Aleksander Koza, od lat związany z ruchem charyzmatycznym. „Wiara, która ogranicza się do poszukiwania cudów, jest wiarą z pewnością niedojrzałą. Ale czy wiara, która dla jakiejś zasady (z jakiegoś powodu) wyklucza cuda, jest jeszcze wiarą?”

Z całą pewnością w wydarzeniu na Narodowym o wiarę chodzi. Dali temu wyraz organizatorzy, przygotowując promocję wydarzenia. Od samego początku akcent położony jest na słowo rekolekcje. Czyli czas nawrócenia i pogłębienia wiary, powrotu do niej. To będzie cud!

A niejako przy okazji warto przypomnieć inne wydarzenie. „Biskup krakowski Stanisław, za czasów panowania króla Bolesława Śmiałego, zakupił dla krakowskiego biskupstwa wieś Piotrowin. Jej właścicielem był bezdzietny Piotr Strzemieńczyk z Janiszewa. Biskup za wieś zapłacił, a ponadto kontrakt został potwierdzony w testamencie Piotrawina.

Problem pojawił się po śmierci właściciela ziemi. Upomniała się o nią bowiem rodzina Piotrowina, popierani w swych roszczeniach przez samego króla. Postawiony przed królewskim sądem biskup tłumaczył jakim sposobem nabył ziemię, jednak jego wyjaśnieniom nie dawano wiary. Na niekorzyść biskupa przemawiała też otwarta niechęć króla do jego osoby.

Wtedy to biskup Stanisław zaczął modlić się o wskrzeszenie Piotrowina, który mógłby oczyścić duchownego z zarzutu bezprawnego przywłaszczenia ziemi. Po modlitwach wszedł do kościoła w Piotrowinie, polecił otworzyć grób Piotra, dotknął jego ciała biskupią laską i nakazał nieboszczykowi wstać. Piotr miał wtedy wstać i potwierdzić przed królem, że wieś swą sprzedał krakowskiemu biskupowi Stanisławowi” (za come2europe.eu). Coś w tym musiało być, skoro cud został uznany w procesie kanonizacyjnym świętego Stanisława.

I co? Też szaman i marketingowiec?  A może – jak pisze werbista, ojciec Zdzisław Grad – „charyzmat Boży ujawnia się tam, gdzie jest potrzeba i pragnienie posługi. Może się pomnażać w zależności od gorliwości używania tego daru. Na miarę wyzwania, które stanęło przed nami, Duch Święty obdarowywał nasze grupy kolejnymi nowymi charyzmatami.”

Jeżeli zatem szukamy klucza, bez wątpienia nie są nim wskrzeszenia i uzdrowienia. Klucz to wiara i wyzwanie, jakie stoi przed Kościołem.