Kto zarabia na paradzie równości?

Metro/a.

publikacja 05.07.2006 14:19

Twórcy Parady Równości chcą, aby w przyszłym roku władze stolicy włączyły się w organizację imprezy - donosi Metro.

Gazeta napisała: Tegoroczna Parada przyniosła Warszawie duże zyski - twierdzą jej organizatorzy. Według wyliczeń Fundacji Równości chodzi tu nawet o 1 mln 200 tys. zł. Skąd ta suma? Na paradę do stolicy przyjechało blisko tysiąc zagranicznych gości. Ponad 400 z nich zamieszkało w warszawskich hotelach. To oni zostawili w mieście sporo kasy. - Każdy z zagranicznych gości przez weekend wydał w Polsce blisko 300-400 euro. Zarobiły na tym nie tylko hotele, ale restauracje i puby - wylicza Tomasz Bączkowski, prezes Fundacji Równości. I faktycznie. W hotelach brakowało miejsc, a taksówkarze nie mogli wyrobić się z obsługą pasażerów. Te wyliczenia organizatorzy parady już niedługo przedstawią władzom Warszawy. Po co? Chcą, by dołożyły się w przyszłym roku do kolejnego marszu, podobnie jak to się dzieje w innych europejskich krajach, np. w Londynie czy Berlinie. - Jeśli włodarze stolicy będą kierowali się dobrem miasta, a nie ideologią partii, to myślę, że wspomogą naszą paradę. To przecież oznacza miliony euro zostawione w Polsce przez zagranicznych gejów i lesbijki - przekonuje Łukasz Pałucki z fundacji. Tymczasem stołeczni urzędnicy stukają się w czoło i traktują ten pomysł jako kompletną bzdurę. - Parada Równości to promowanie organizacji gejowskich, a nie miasta - twierdzi Mirosław Kochalski, prawicowy komisarz Warszawy. - Kryje się za nią tylko demoralizacja i zagrożenie dla mieszkańców miasta. Nie zgodzimy się na to - wtóruje mu Witold Kołodziejski, przewodniczący miejskich rajców. I wylicza, że miasto nie tylko na Paradzie nie zarobiło, ale... wręcz straciło. Bo dwa tysiące policjantów przez trzy godziny ochraniało jej uczestników. To jego zdaniem niepotrzebnie nadszarpnęło budżet stolicy. W tych działaniach ratusz będzie wspierać Liga Polskich Rodzin. Liderzy tej partii już zapowiadają, że w przyszłym roku do parady nie dopuszczą. - Sprawimy, że nikt na nią nie przyjdzie - mówi Wojciech Wierzejski, poseł Ligi. Jak? - Po prostu ich zniechęcimy - mówi. - Będzie nas więcej, nawet 30 tys. I pokażemy, że Warszawa jest otwartym europejskim miastem - odpowiada Łukasz Pałucki.