Znany dziennikarz żerował na Kościele

Rzeczpospolita/TVP/a.

publikacja 20.07.2006 11:07

Policja zatrzymała Janusza S., do niedawna dziennikarza TVP. Były redaktor telewizji wyłudzał łapówki od zakonników - donosi Rzeczpospolita.

Dziennikarz został zatrzymany we wtorek w swoim domu pod Pruszkowem. Jest podejrzany o oszukiwanie zakonów i klasztorów w całej Polsce. Na razie prokuratura postawiła mu pięć zarzutów oszustwa na kwoty od 1 tys. do 3 tys. zł. Nieoficjalnie Rz dowiedziała się, że chodzi o klasztory w Skępem, Truntowie, Obrze, Wyższe Seminarium Duchowne w Obrze i Wydawnictwo Księży Werbistów w Warszawie. - To tylko wierzchołek góry lodowej - mówi oficer KWP w Bydgoszczy. Według informacji gazety Janusz S. jeździł po klasztorach i obiecywał filmy promujące religię i kościelne wydawnictwa. Podawał terminy emisji. - S. przyjechał z kamerzystą i kierowcą, robili jakieś zdjęcia i wywiady, na koniec powiedział, że musi opłacić ekipę filmową. Podał kwotę - 3 tys. zł. Pożyczyłem pieniądze i mu je wręczyłem - opowiada jeden z zakonników. Prosi jednak, by nie wymieniać nazwy klasztoru. Janusz S. zatrudnił się w TVP w stanie wojennym. Był bliskim współpracownikiem Marka Barańskiego, znanego z reżimowego "Dziennika telewizyjnego". W latach 80. zasłynął m.in. zmanipulowanym wywiadem z Lechem Wałęsą. W TVP zajmował się problematyką kościelną. W 1989 r. przeszedł do ekipy "Wiadomości". Miał bardzo dobry kontakt z hierarchami Kościoła. W styczniu przestał być formalnie pracownikiem TVP. Dawny pracownik "Dziennika Telewizyjnego" i "Wiadomości" TVP żył z łapówek - dostawał je za obietnice nakręcenia programów religijnych. We wtorek zatrzymała go policja.

Schemat był zawsze ten sam. Dziennikarz Janusz S. zjawiał się w klasztorze z kamerzystą i kierowcą. Mówił, że kręci reportaże dla Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Pokazywał wizytówki z TVP, księżom obiecywał nakręcenie i emisję programu religijnego. Potem prosił o gotówkę na opłacenie ekipy telewizyjnej - żądał od tysiąca do 3 tys. zł. W kwietniu śledztwo w sprawie Janusza S. wszczęła Komenda Powiatowa Policji w Lipnie w woj. kujawsko-pomorskim. We wtorek Janusz S. został zatrzymany. Policja podejrzewa, że S. oszukał klasztory w Skępem, Truntowie, Oborach oraz Wydawnictwa Księży Werbistów w Warszawie. Na razie postawiła mu pięć zarzutów oszustwa. - Zjawił się u nas w listopadzie. Był znaną twarzą, wzbudzał zaufanie. Mówił, że nakręci materiał promujący klasztor i wydawnictwo, a pokaże w TV Polonia. To wyglądało jak cyrk. Ekipa robiła jakieś zdjęcia, wywiady. Na koniec S. powiedział, że musi opłacić ekipę filmową, a to kosztuje 3 tys. zł. Pożyczyłem pieniądze, dałem mu gotówkę. Przez myśl mi nie przeszło, że tak znana postać może nas oszukać. Zacząłem mieć pierwsze wątpliwości, kiedy materiał nie ukazał się w telewizji - S. podawał precyzyjnie datę emisji - opowiada ksiądz jednego z klasztorów (chce zachować anonimowość). - S. miał tupet. Kiedy ojcowie tłumaczyli, że nie mają gotówki, proponował im rozłożenie łapówki na raty - mówi oficer policji z Bydgoszczy. Redaktor S. od lat zajmował się w TVP sprawami Kościoła. Ojcowie z oszukanych klasztorów znali jego twarz z materiałów o religii. On sam chwalił się znajomościami z prymasem i biskupami. S. od lat pracował w telewizji. Pojawił się tam w stanie wojennym. Początkowo pracował w reżimowym "Dzienniku Telewizyjnym", był bliskim współpracownikiem Marka Barańskiego. Jego twarz pojawiała się na ekranie przy okazji pielgrzymek Jana Pawła II i informacji o Kościele. Po 1989 r. przeszedł do ekipy "Wiadomości". Formalnie pracował w TVP do połowy stycznia tego roku, ale od dwóch lat przebywał głównie na urlopach i zwolnieniach. Lista zarzutów wobec Janusza S. może się wydłużyć. Propozycje materiałów na tematy religijne za gotówkę mógł składać w klasztorach w całej Polsce. Jak ustaliliśmy, gościł m.in. w Pieniężnie, Laskowicach Pomorskich, Górnej Grupie i Instytucie Wydawniczym PAX. - Przechwalał się, że jeździ na placówki misyjne w Afryce i na antypodach - opowiada nam jeden z księży. - Mówił, że siedział tam za darmo przez miesiąc. Tyle tylko, że za bilet musiał sam zapłacić. Atmosfera wokół redaktora S. zagęszczała się już od pół roku. Wtedy do TVP zgłosili się ojcowie ze Zgromadzenia Księży Werbistów. Opowiedzieli o oszustwie.

Do Rady Etyki Mediów zaczęły trafiać kolejne sygnały o wymuszaniu łapówek. W styczniu o działalności Janusza S. poinformowała Jana Dworaka, ówczesnego prezesa TVP, Rada Etyki Mediów. "W opinii Rady Etyki Mediów nieuczciwość dziennikarza TAI, pracownika telewizji publicznej, jest szczególnie szokująca - red. J.S. działa, wykorzystując kredyt zaufania tak instytucji, którą reprezentuje, jak Kościoła, od lat bowiem uchodzi za dziennikarza poświęcającego się tematyce katolickiej, bliskiego współpracownika prymasa Polski, episkopatu" - napisała Rada. - Sprawa redaktora Janusza S. to nie jest sprawa przestępcy, który znalazł się w środowisku dziennikarskim. To sprawa wręcz wzorcowa: ludzie zatrudnieni w Telewizji Polskiej w latach 70. i potem, w stanie wojennym, musieli mieć poręczenia partyjne lub ze specjalnych służb - tłumaczy Anna T. Pietraszek, członek Rady Etyki Mediów. - Zatrudniano całe rodziny tego rodzaju "dziennikarzy". Do dzisiaj czują się specjalnie chronieni, uprzywilejowani. Sprawa redaktora Janusza S. powinna być wskazówką do działań lustracyjnych w mediach. Choć policja wnioskowała o aresztowanie redaktora Janusza S., prokurator zastosował wobec niego dozór policji, kaucję i zakaz kręcenia materiałów filmowych w klasztorach. W kwietniu br. TVP wydała oświadczenie w związku ze skargami na oszustwa Janusza S.: W związku z dochodzącymi do TVP SA sygnałami o tym, iż pan Janusz Sobieraj w rozmowach - szczególnie w wydawnictwach kościelnych – twierdzi, iż nadal pracuje w TVP SA i że nadal przygotowuje felietony filmowe dla telewizji publicznej oświadczamy. Pan Janusz Sobieraj nie jest naszym pracownikiem, ani też nie jest współpracownikiem TVP SA i nie przygotowuje na zlecenie żadnej z redakcji TVP SA materiałów filmowych. Pan Janusz Sobieraj był zatrudniony w TVP od 1 grudnia 1982 roku do 16 stycznia 2006 roku. Początkowo pracował w „Dzienniku Telewizyjnym”, później w „Wiadomościach”. Od 4 lutego 2004 roku nie świadczył pracy przebywając na urlopie lub zwolnieniu lekarskim. Przypomnijmy, że niedawno również Rada Etyki Mediów uznała działania podejmowane przez red. Janusza Sobieraja – b. pracownika Telewizji Polskiej po prostu za praktyki nieuczciwe, a posługiwanie się przez red. Janusza Sobieraja identyfikatorem TVP i wizytówką z nadrukiem TAI TVP SA w celach prywatnych nosi znamiona czynu przestępczego. Jarosław J. Szczepański Rzecznik Telewizji Polskiej S.A.