Co szóste dziecko jest nieślubne

Metro/a.

publikacja 28.07.2006 13:10

Co szóste dziecko, które rodzi się dziś w Polsce, jest nieślubne - twierdzi Metro.

Pociechy z nieformalnych związków nie dziwią już ani socjologów, ani urzędników, ani nawet księży - zapewnia gazeta. Jeszcze w latach 80. liczba dzieci, które przyszły na świat poza związkiem małżeńskim, sięgała niespełna pięciu procent. Później - jak wynika z wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego - z roku na rok ich przybywało. W 2003 r. maluchy z nieformalnych związków stanowiły już niemal 16 procent urodzeń! Co prawda daleko nam jeszcze do zachodniej Europy, gdzie nawet co drugie dziecko pochodzi spoza małżeńskiego łoża, ale wszystko zmierza w tym kierunku - nieślubnych dzieci przybywa szybciej niż tych, których rodzice wypowiedzieli sakramentalne "tak". Socjologowie nie mają złudzeń. W naszym kraju rozpoczęła się obyczajowa rewolucja. Dziecko rodziców, którzy nie wzięli ślubu, nikogo już ani nie dziwi, ani tym bardziej nie gorszy. Także na wsi, gdzie zmiany dokonują się wolniej. Słowa bękart albo "zowitka", którym na Śląsku określano kiedyś pannę z dzieckiem, właściwie wyszły już z użycia. - Nie żyjemy już w obrębie wpływu tak restrykcyjnej moralności jak kiedyś. Górę wzięły indywidualizm i kontrkultura, które nakazują odrzucenie drobnomieszczańskich przesądów, za jakie bywa uznawane małżeństwo - przyznaje dr Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Zdarzają się nawet zabawne sytuacje, gdy odbieram przesyłkę dla mojego partnera i listonosz nie wie, co ma wpisać w formularzu. Mówię wtedy po prostu, że to ojciec mojego dziecka - opowiada Agnieszka, 32-latka z Warszawy, mama półtorarocznego Wiktora. Arek, 34-letni menedżer, który razem ze swoją dziewczyną wychowuje dwuletnią córkę Lenę, twierdzi wręcz, że nieformalne związki, które mają dzieci, to już w pokoleniu dzisiejszych trzydziestolatków normalna sprawa. - Jesteśmy razem od dziewięciu lat. Ślub nie jest nam do niczego potrzebny - mówi Arek. Według Anny Resler-Maj, psychologa ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, dzieci wychowywane w nieformalnych związkach nie czują w domu żadnej różnicy. - Problemy mogą pojawić się w szkole, gdy rówieśnicy zaczną dociekać, dlaczego mama i tata mają inne nazwiska - uważa Resler-Maj. Ale tu rodzice są w stanie poświęcić się dla dzieci. - Gdyby okazało się, że syn ma z tego powodu kłopoty, wzięlibyśmy ślub - zapewnia Agnieszka. Co ciekawe, nawet Kościół odnosi się do nieślubnych dzieci przyjaźnie - dziwi się Metro. Rzadko zdarzają się sytuacje, że ksiądz odmawia chrztu. - Wiele razy udzielałem chrztów takim dzieciom, bo nieodpowiedzialność rodziców to jedna rzecz, a narodziny dziecka to druga. Kościół powinien stać po stronie ludzi razem z ich problemami, a kluczem powinna być miłość - podsumowuje ks. Witold Bock z Kurii Gdańskiej. Od redakcji Ten tekst mówi w niemal żartobliwej formie o bardzo poważnym zjawisku. I Kościół - nie przestając odnosic sie do nieślubnych dzieci przyjaźnie - powinien się zastanowić, co z tym problemem zrobić. Bo nieslubne dzieci nie powinny być "normalką".