Dlaczego wywiad interesował się o. Rydzykiem?

Gazeta Wyborcza/Rzeczpospolita/a.

publikacja 08.11.2006 13:39

Pod koniec lat 90. i w 2002 r. wywiad wojskowy i cywilny badały, na jakiej zasadzie Radio Maryja korzysta z rosyjskich częstotliwości - donosi Gazeta Wyborcza. Sprawe opisuje tez Rzeczpospolita.

W poniedziałek likwidator WSI i szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoni Macierewicz oświadczył dziennikarzom, że ma dowody na to, że WSI prowadziły inwigilację środowisk skupionych wokół dyrektora rozgłośni o. Tadeusza Rydzyka - przypomina Gazeta Wyborcza. Nie chciał podać szczegółów, zapowiadając, że ogłosi w tej sprawie komunikat. O inwigilacji mediów Rydzyka od kilku dni pisze "Nasz Dziennik", gazeta związana z "Radiem Maryja" i TV Trwam. Rosyjska koncesja - To nie miało nic wspólnego z żadną inwigilacją Radia Maryja czy "Naszego Dziennika". Naszym obowiązkiem było sprawdzić, jaki interes ma Rosja w udostępnianiu kontrolowanych przez wojsko częstotliwości rozgłośni o. Rydzyka - mówi b. wysoki oficer WSI. Z jego relacji wynika, że główne działania prowadziła cywilna Agencja Wywiadu i ABW. Wywiad WSI wykonywał czynności pomocnicze. Zdaniem b. oficerów ABW, AW i WSI, z którymi rozmawiała o tej sprawie "Gazeta", dokumenty, które dla Macierewicza są świadectwem inwigilacji Radia Maryja, naprawdę stanowią ślad po działaniach sprawdzających powiązania Radia w b. ZSRR, rozpoczętych w 1997 r. a trwających co najmniej do 2003 r. W 1997 r. toruńska rozgłośnia uzyskała z rosyjskiego resortu łączności koncesję na retransmisję swojego programu z Krasnodaru na południu Rosji do Polonii w Kazachstanie i na Syberii. Retransmisja odbywała się na częstotliwościach użyczonych przez armię rosyjską. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nic nie wiedziała o umowie Radia Maryja z Rosją. Gdy sprawa wyszła na jaw, o. Rydzyk dostarczył w końcu jej kopię, ale bez istotnych aneksów. Co mówił Jan Nowak Jeziorański? Zbigniew Siemiątkowski, który w 2002 r. kierował UOP, a potem Agencją Wywiadu, odmawia odpowiedzi na pytanie, czy AW badała, jaki interes miała Rosja w ułatwianiu życia katolickiemu radiu z Polski: - Nie mogę, nie potrafię i nie chcę o tym mówić. To są szalenie delikatne sprawy - oświadcza Siemiątkowski. - Kilkakrotnie spotkałem się z Janem Nowakiem-Jeziorańskim. Dwa razy w obecności Zbigniewa Brzezińskiego i b. ambasadora Polski w USA Jerzego Koźmińskiego. Wiosną 2002 r. podczas jednej z takich rozmów Jan Nowak wyraził swój niepokój ideologią przekazywaną przez Radio Maryja. Zwracał uwagę, że jest to ideologia antynatowska, antyzachodnia i antyunijna, całkowicie niezgodna z polską racja stanu, tożsama natomiast z politycznymi interesami Rosji. Powiedział, że sprawa rosyjskich częstotliwości dla tej rozgłośni jest dla niego podejrzana - wspomina Siemiątkowski. Jeziorański po rozmowie z Siemiątkowskim miał się też spotkać w szerszym gronie z analitykami kontrwywiadu UOP. Fakt spotkań Jana Nowaka i Zbigniewa Brzezińskiego z Siemiątkowskim potwierdza ambasador Koźmiński. O szczegółach tych spotkań nie chce mówić. Zakłócenia u Niemców O tym, że Radio Maryja korzysta z usług spółki RTRS (Rossijskaja Tielewizionnaja i Radiowieszczatielnaja Siet', czyli Rosyjska Sieć Telewizyjna i Radiowa) należącej do resortu łączności, GW pisała w 2002 r. Wtedy okazało się, że nadawany z Rosji na falach krótkich sygnał rozgłośni zakłóca łączność... niemieckich sił zbrojnych. Ministerstwo obrony Niemiec zwróciło się do polskiego Sztabu Generalnego z prośbą o pomoc. Sztab zainteresował sprawą Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.

Interwencje nie zakończyły się niczym konkretnym, gdyż do nadawania z Rosji Radio Maryja nie potrzebuje polskiej koncesji. Podpisana bezpośrednio z RTRS umowa uprawniała nadawcę do korzystania z częstotliwości i infrastruktury nadawczej w Rosji. Wówczas wśród klientów rosyjskiej firmy było m.in. Radio Watykan. Dziś RTRS nie publikuje listy klientów na swojej stronie internetowej. Do spółki nie udało nam się wczoraj dodzwonić. (Wojciech Czuchnowski, vad) Rzeczpospolita zastanawia się, czy WSI skorzystały z pretekstu, by inwigilować Radio Maryja. Zdaniem Rz WSI mogły interesować się mediami ojca Rydzyka przy okazji wyjaśniania, dlaczego Radio Maryja nadaje sygnał z Rosji. Antoni Macierewicz, likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych, ogłosił w poniedziałek, że w WSI działał zespół analogiczny do grupy Lesiaka w Urzędzie Ochrony Państwa. Miał on, do ostatnich dni działania WSI, inwigilować środowisko Radia Maryja, "Naszego Dziennika" i telewizji Trwam. Byli szefowie tych służb zaprzeczają informacjom podanym przez Macierewicza, a posłowie z sejmowej speckomisji oczekują dowodów i skierowania sprawy do prokuratury. Macierewicz nie odbiera telefonów od dziennikarzy, a jego dotychczasowy rzecznik prasowy Piotr Bączek przestał właśnie pełnić tę funkcję. - Najbardziej spektakularna akcja WSI przeciwko mediom związanym z księdzem Rydzykiem była przeprowadzona w 2002 roku - powiedział likwidator WSI. Wtedy pojawiła się seria publikacji na temat przedsięwzięć biznesowych księdza Tadeusza Rydzyka. Dziennikarze pisali wówczas m.in. na temat incydentu, który wywołał protest niemieckiego Ministerstwa Obrony Narodowej skierowany do polskiego Sztabu Generalnego. Okazało się, że sygnał Radia Maryja nadawany z Rosji zakłócał niemiecką łączność wojskową. Zapytaliśmy, czy WSI zajmowały się Radiem Maryja w związku z tym protestem z Niemiec i badały kontakty Tadeusza Rydzyka z Rosjanami? - Nic mi o tym nie wiadomo. Moim zdaniem nie - twierdzi generał Marek Dukaczewski (szef WSI w latach 2001 - 2005). Także Janusz Zemke, ówczesny wiceminister obrony narodowej, zapewnia, że mimo iż czytał mnóstwo materiałów z WSI, nie natknął się na takie informacje. Profesor UMK w Toruniu Andrzej Zybertowicz, doradca komisji weryfikacyjnej, uważa natomiast, że służby wojskowe mogły wykorzystać jakiś pretekst do sprawdzania środowisk medialnych i politycznych, które nie powinny być w ich zainteresowaniu. - Rejestruje się w dokumentach np. rozpracowanie jakiejś osoby, a potem tak naprawdę zbiera materiały na kogoś innego, kto pojawia się w pobliżu - tłumaczy. Profesor podkreśla jednak, że nie wie, o jaką sprawę chodzi Antoniemu Macierewiczowi. (Anna Marszałek)