Muzułmańska chusta uwiera Europę

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 20.12.2006 05:23

Rząd holenderski chce wprowadzić zakaz noszenia strojów, które zakrywają twarz. W ślady Holandii mogą wkrótce pójść kolejne kraje Europy, którym coraz bardziej przeszkadzają okryte chustami muzułmanki - twierdzi Gazeta Wyborcza.

Paweł Szczerkowski napisał w GW: Holandia może być pierwszym krajem w Europie, w którym w urzędach, szkołach, autobusach czy na ulicy muzułmanki nie będą mogły chodzić z zasłoniętą twarzą. Decyzję musi jeszcze zatwierdzić wyłoniony właśnie nowy parlament, ale zakaz ma duże szanse, bo holenderska lewica niewiele różni się od prawicy w kwestii integracji imigrantów. Holandia, Włochy, Szwecja... To, że Holandia, niegdyś najbardziej tolerancyjna i przyjmująca najwięcej imigrantów w Europie, chce jako pierwsza całkowicie zakazać burek (szata szczelnie okrywająca całe ciało z niewielkim otworem na oczy) i nikabów (chusta okrywająca część tułowia i twarz, też z otworem na oczy), nie jest zaskoczeniem. Od zabójstwa w 2004 r. przez muzułmańskiego fanatyka reżysera Theo van Gogha sondaże pokazują, że Holendrzy tolerujący narkotyki, eutanazję czy małżeństwa homoseksualne mają dość tolerowania odmienności imigrantów. Prawicowy rząd stworzył najostrzejsze prawo imigracyjne w Europie z testami na "holenderskość" dla przybyszów czy surowymi warunkami przyznawania azylu. Zaskoczeniem są za to najnowsze pomysły zakazu chust w Szwecji i we Włoszech. Włoska lewica zawsze była wyjątkowo tolerancyjna dla muzułmanów i popierała wiele postulatów organizacji islamskich dotyczących uznania np. muzułmańskich świąt. Zakazu burek i nikabów nie ważyła się wprowadzić rządząca przez ostatnie pięć lat prawica Silvia Berlusconiego, choć w koalicji była ksenofobiczna Liga Północna ze słynnym ministrem Roberto Calderolim. Polityk-skandalista na okrągło ubliżał muzułmanom, chciał zakazać wznoszenia meczetów i wzywał Benedykta XVI do ogłoszenia świętej wojny przeciw wyznawcom Allaha. W tym czasie lewica Romano Prodiego postulowała wręcz, by dać muzułmańskim imigrantom, którzy nie są nawet obywatelami Włoch, pełne prawa wyborcze i do władz lokalnych, i do parlamentu. Dziś o tych pomysłach nie słychać, za to wicepremier Francesco Rutelli z umiarkowanie lewicowej partii o przyjemnej nazwie Stokrotka ogłosił na początku listopada pomysł nowego prawa, które wyraźnie zakaże zasłaniania twarzy w miejscu publicznym. Rewolucyjne zmiany w traktowaniu muzułmanów szykują się też w tolerancyjnej i postępowej Szwecji. Tam gwiazdą nowego, prawicowego rządu staje się minister ds. integracji Nyamko Sabuni, 37-letnia czarnoskóra piękność. Choć jest muzułmanką, chce zakazać burek, wprowadzić w szkołach obowiązek sprawdzania, czy muzułmańskie uczennice nie zostały aby obrzezane, karać za aranżowanie małżeństw, zabrać dotacje szkołom religijnym i przyjmować do Szwecji tylko imigrantów, którzy najpierw nauczą się szwedzkiego i znajdą pracę. Takich poglądów nie wyrażał do tej pory w Szwecji nikt. - Szwedzi są spokojnym narodem, zawsze staramy się być grzeczni, by nikogo nie urazić - mówił mi niedawno znajomy szwedzki dziennikarz, gdy pytałem go o reakcję jego rodaków na to, co dzieje się na przedmieściach Malmö czy Sztokholmu. W tych imigranckich enklawach rządzą gangi muzułmanów, wielu mieszkańców nie zna szwedzkiego, autobusy zawiesiły kursy z obawy o bezpieczeństwo kierowców, a karetki pogotowia przyjeżdżają tylko pod eskortą policji. Europa brunatnieje Dyskusję o chustach ożywiły w Europie dwa miesiące temu słowa Jacka Strawa, czołowego polityka brytyjskiej Partii Pracy, dawniej szefa MSZ, a dziś przewodniczącego Izby Gmin. Straw zwierzył się w artykule napisanym dla lokalnej gazety, że prosi przychodzące do jego biura poselskiego muzułmanki o odkrywanie twarzy. Na Wyspach słowa te wywołały burzę. Brytyjczycy są jednym z najbardziej tolerancyjnych narodów i przynajmniej do niedawna szczycili się tym, że nie wymagają od imigrantów integrowania się, tylko pozwalają im żyć według ich zasad. Wlk. Brytania to jedyny kraj w Europie, gdzie można zobaczyć na ulicy np. policjantki w hidżabie (chuście zakrywającej włosy) albo policjantów w turbanie.

Strawa poparł premier Tony Blair, który uznał, że zakrywanie twarzy przez muzułmanki dzieli społeczeństwo brytyjskie. A Blaira poparł Prodi i oznajmił, że jemu też nie podoba się zakrywanie przez muzułmanki twarzy. - Poglądy antyimigranckie graniczące wręcz z ksenofobią stają się dziś dominujące w debacie publicznej w wielu krajach Europy. Niepokojące jest to, że zaczyna je wypowiadać nie jak dawniej radykalna prawica, ale nawet politycy lewicowi i uchodzący dotąd za umiarkowanych - mówi "Gazecie" prof. Ulf Riber Hedetoft z Uniwersytetu w Aalborg w Danii. - To efekt radykalizacji nastrojów społecznych, w badaniach socjologicznych wyraźnie widać, że Europa skręca dziś na prawo, wręcz brunatnieje. Jako przykład prof. Hedetoft podaje swój kraj, gdzie hitem sezonu na księgarskich półkach są "Islamiści i naiwniacy" - książka, która religię islamską stawia na równi z nazizmem i komunizmem. Jej autorzy, małżonkowie Karen Jespersen i Ralf Pittlekow, mają poglądy lewicowe i od zawsze głosują na socjaldemokrację. - Bardzo duża zmiana nastąpiła w Danii po konflikcie wokół karykatur Mahometa, które jako pierwszy opublikował duński dziennik - mówi profesor Hedetoft. - Agresywna reakcja wielu środowisk muzułmańskich sprawiła, że nawet najbardziej tolerancyjni Duńczycy zaczęli przewartościowywać swoje poglądy w kwestii islamu i imigracji. Odwrót Europejczyków od pełnej tolerancji dla muzułmańskich imigrantów zaczął się po zamachach 11 września 2001 r. w USA i 11 marca 2004 r. w Madrycie, ale przełomem było to, co stało się w listopadzie 2004 r. w Holandii. Bestialskie zamordowanie na amsterdamskiej ulicy reżysera Theo van Gogha przez islamskiego fanatyka zszokowało Europę, bo mordercą okazał się syn imigrantów z Maroka, który urodził się i wychował w Holandii. Wśród Holendrów i w holenderskich szkołach. Zamach na metro w Londynie w roku następnym tylko potwierdził, że największym zagrożeniem dla Europy staje się radykalizacja młodych europejskich muzułmanów. A dla przeciętnego Europejczyka radykalny islam to widok idącej ulicą postaci szczelnie owiniętej czarną szatą, w fałdach której na wysokości głowy można dostrzec parę oczu. Dlatego choć sprawa dotyczy zazwyczaj garstki kobiet (w Holandii burki nosi zaledwie kilkadziesiąt muzułmanek), w wielu krajach od paru lat urasta do rangi głównego problemu w debacie o integracji muzułmanów. Powszechny zakaz burek i nikabów w Holandii byłby przełomem, bo mało gdzie zdecydowano się dotąd na kroki prawne. Francja, kraj tradycyjnie laicki, zakazała dwa lata temu noszenia w szkołach symboli religijnych, w tym słynnych hidżabów. Reszta to inicjatywy lokalne. Podobnie do Francji postąpiły cztery landy niemieckie, z czego w jednym - Hesji - zakaz obejmuje także urzędy. W Belgii miasteczko Maaseik zabroniło kobietom (których było dokładnie sześć) chodzenia publicznie w burkach, a w holenderskim Utrechcie radni postanowili zmniejszać zasiłki bezrobotnym kobietom, które przyjdą na rozmowę o pracę z zakrytą twarzą. Chusty idą jak woda Według socjologów zakazanie burek problemu integracji muzułmanów nie rozwiąże, a przyniesie wręcz odwrotną reakcję - upowszechnienie ich noszenia i większą niechęć do integrowania się ze społeczeństwem. - Jeśli chcesz kogoś włączyć do swojej grupy, nie zaczynasz od atakowania go - przekonuje Asghar Bukhari, która w Wielkiej Brytanii kieruje organizacją działającą na rzecz większej reprezentacji muzułmanów w życiu politycznym. - To zakaz noszenia burek będzie prowadził do zwiększenia separacji między imigrantami a rdzennymi mieszkańcami. Będzie też oczywiście świetnym argumentem dla fundamentalistów i terrorystów. Nadim Siddiki jest jednym z niewielu muzułmanów w Blackburn, okręgu wyborczym Jacka Strawa, który cieszy się z kontrowersyjnej wypowiedzi swojego posła. Jest największym w okolicy sprzedawcą hidżabów, nikabów oraz burek i interes idzie mu dziś jak woda. - Sprzedawałem dwie, trzy chusty tygodniowo, ostatnio od pięciu do sześciu - opowiadał Siddiki w telewizji BBC. - Kupują głównie młode dziewczyny, które chcą sprawdzić, jak to jest nosić taki strój. Ich matki zwykle nigdy się nie zakrywały, ale teraz się zainteresowały i też zaczynają się przekonywać.