Horyzont do odsłonięcia

Andrzej Macura

Koncentrowanie się na wąskim wycinku problemów wskazuje, że siedzimy w jakimś (graj)dole i mamy słaby ogląd spraw.

Horyzont do odsłonięcia

Im jestem starszy, tym bardziej podoba mi się Stary Testament. Jego autorów cechuje taki zdrowy realizm. Kreślone przez nich sylwetki różnych postaci dalekie są od czarno-białych ocen. Potrafią bez ogródek mówić o słabościach stawianych na piedestał przodków, ale i dostrzec jakieś dobro w tych, którymi my byśmy pewnie pogardzali. Piętnują, owszem, dość często grzechy Izraela, ale w sumie dają spokój maluczkim głównie wytykając błędy tym, którzy uważali się za nie wiadomo jak ważnych przywódców. Podobnie zresztą robił Jezus. Z zaciekawieniem więc przysłuchiwałem się dziś odpowiedzi na pytanie, jakie stawia psalmista. „Kto zamieszka na Twej świętej górze?” Czyli po naszemu, kto postępuje zgodnie z wolą Bożą. I muszę powiedzieć, że wsłuchanie się w tylekroć w sumie słyszaną odpowiedź jednak trochę mnie zaskoczyło.

Bo jakie grzechy swoich ziomków dostrzega psalmista? Dla wygody czytelników pozwolę sobie ten fragment psalmu przytoczyć.

Kto zamieszka na Twej górze świętej?
Ten, kto postępuje nienagannie, działa sprawiedliwie
i mówi prawdę w swym sercu,
kto swym językiem oszczerstw nie głosi.

Kto nie czyni bliźniemu nic złego,
nie ubliża swoim sąsiadom,
kto za godnego wzgardy uważa złoczyńcę,
ale szanuje tego, kto się boi Pana.

Kto dotrzyma przysięgi dla siebie niekorzystnej,
kto nie daje swych pieniędzy na lichwę
i nie da się przekupić przeciw niewinnemu.
Kto tak postępuje, nigdy się nie zachwieje.

Nie wiem oczywiście co konkretnie psalmista miał na myśli mówiąc o nienagannym i sprawiedliwym postępowaniu. Albo gdy pisał, że z Bogiem zamieszka ten, kto nie czyni bliźniemu nic złego. Inne jego wskazania są jednak jak najbardziej konkretne.

Ot, prawdomówność i powstrzymanie się od oszczerstw. Myślę że i dziś to bardzo poważny problem. Zwłaszcza w internecie, gdzie aż roi się od oszczerczych posądzeń, które wiele razy powtórzone stają się dla części internautów najprawdziwszym faktem.  

Nie wydaje mi się, żeby jakimś wielki problemem, o jakim warto by pisać, było ubliżanie sąsiadom. Już jednak bardziej ogólnie ubliżanie ludziom – zwłaszcza w internecie – to właściwie codzienność.  Wielu wypowiadających się używa dziś samych wielkich słów, jakby bardziej umiarkowane oceny były zdradą ideałów. Kto ma jeszcze świadomość, że takie atakowanie ludzi słowem jest też grzechem?

Nie wiem czy jest dziś u nas wielkim problemem „uważanie złoczyńcy za godnego wzgardy, a szanowanie ludzi bogobojnych”. Problem kojarzy się raczej w południowymi Włochami, gdzie bandyci są poważanymi członkami swoich społeczności. Choć istnieje i u nas. Na przykład sprawa telewizyjnych show, gdzie im kto bardziej chamski, tym cieszy się większą popularnością. Dlaczego ten temat nas niespecjalnie rusza?

Odpuszczę sobie piętnowanie polityków za lekkie traktowanie wyborczych obietnic, a sędziów za wydawanie wyroków zgodnych z zapotrzebowaniem społecznym. Ale już takie dawanie pieniędzy na lichwę. Przecież problem wysokiego oprocentowania pożyczek to codzienność. A i ludzi, którzy swoje pieniądze lokują w takie lichwiarskie interesy zdaje się nie jest wcale tak mało. Ale i ten temat poruszany jest sporadycznie. I nie wywołuje większego odzewu.

Co go wywołuje? Żaden z tematów, który był ważny dla starotestamentalnego psalmisty. Nie tak dawno przez katolicki internet przetoczyła się fala dyskusji nad zdjęciami nagiej Agnieszki Radwańskiej. Tematami dyżurnymi są homoseksualizm i pedofilia. Emocje wzbudzają też sprawy antykoncepcji, in vitro i aborcji. Prócz pierwszego, w którym należało chyba raczej „nagą przyodziać”, a nie pastwić się nad nią, tematy niewątpliwie ważne. Tylko czy temat grzechów popełnianych językiem czy żądzy zysku za wszelka cenę nie jest dziś ważny? Czy dyskusję nad bolączkami współczesności do tego stopnia muszą dominować tematy okołobrzuszne?

Może się mylę. Ale mam wrażenie, że od pewnego czasu siedzimy w jakimś dole i patrzymy ciągle w jednym kierunku. Straciliśmy ogląd spraw, który by można nazwać szerokimi horyzontami. I nie cuci nas z tego amoku nawet coniedzielne słuchanie mądrości natchnionych przez Boga autorów Biblii.