Zamieszanie wokół ekspertyzy podpisu abp. Wielgusa

dziennik.pl/a.

publikacja 03.02.2007 07:52

To nie abp Wielgus napisał swój kryptonim "Grey" na dokumentach SB - mieli zawyrokować zachodni grafolodzy. Tyle że od prawnika, który twierdzi, że ma taką ekspertyzę, odcina się Zrzeszenie Prawników Polskich, a instytucja, którą reprezentuje... nie istnieje - informuje dziennik.pl.

"Litery mają różne kształty, a podpisu nie sporządzono jednym pociągnięciem ręki" - relacjonuje dr Waldemar Gontarski w "Życiu Warszawy" szczegóły ekspertyzy, którą miał zamówić i sam za nią zapłacić. Gontarski przedstawiony jest w gazecie jako szef Centrum Ekspertyz Prawnych, pracującego dla Zrzeszenia Prawników Polskich. Tyle że takie centrum od początku roku... nie istnieje. Zrzeszenie nie przedłużyło z nim umowy. "Mieliśmy pewne wątpliwości co do jakości opracowań" - tłumaczy wiceprezes Zrzeszenia Mariusz Paplaczyk. Sam fakt podpierania się autorytetem instytucji, która nie istnieje, podważa wiarygodność deklaracji Gontarskiego. Do tego specjaliści nie wierzą w to, że na podstawie mikrofilmu - bo tylko nim mógł dysponować Gontarski - można przeprowadzić rzeczową analizę grafologiczną. Ponadto sam arcybiskup przyznał, że podpisał esbecki dokument. Tymczasem w prawdziwość ekspertyzy grafologicznej wierzy najwyraźniej poseł Ligi Polskich Rodzin Robert Strąk. Złożył on do prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Chce, by prokuratura znalazła i ukarała osoby odpowiedzialne za prywatną tragedię arcybiskupa Wielgusa. Wyjaśnił, że chce, by ustalono, kto sfałszował materiały.