Jezus według Camerona

Rzeczpospolita/a.

publikacja 03.03.2007 10:36

Jak zdobyć dziś rozgłos i szybko pomnożyć majątek? Okazuje się, że najbardziej rentownym zajęciem Anno Domini 2007 jest atakowanie dogmatów chrześcijaństwa - tak Rzeczpospolita skomentowała rewelacje Jamesa Camerona.

Marek Magierowski napisał: Stek bredni - tak większość biblistów i archeologów określiła wyprodukowany przez Jamesa Camerona film dokumentalny o "prawdziwym grobie Chrystusa i jego rodziny". Kto jednak będzie się wsłuchiwał w wywody o obrządkach pogrzebowych w starożytnej Palestynie czy o częstotliwości nadawania takich czy innych imion? Ważne, żeby o filmie mówiono i pisano, żeby jak najczęściej pojawiała się zbitka słów: Jezus - Maria Magdalena - Cameron - kontrowersja. To gwarantuje skandal (jakże upragniony przez każdego reżysera) i finansowy sukces. Niegdyś w Ameryce Północnej robiono kariery dzięki ciężkiej pracy i pomysłowości. Teraz wystarczy troszeczkę sobie poszydzić z dwóch miliardów wyznawców Chrystusa. Można to robić na różne sposoby: pozować na awangardowego artystę zanurzającego krucyfiks w urynie albo udawać poważnego naukowca, wciskającego ludziom pseudohistoryczny kit. I to przy wsparciu szacownej, wydawałoby się, telewizji, jaką jest Discovery Channel. Kiedy w latach 70. XX w. Erich von Däniken płodził swoje bzdurne książki o kosmitach, uznano go za hochsztaplera i nikt się nie przejmował jego teoriami. Cameron zaś zgarnie kasę i powróci w glorii świetnego filmowca jakimś "Terminatorem 4" albo piątą częścią "Obcego". Za dwa lata nikt nie będzie pamiętał o jego "dokumencie". W normalnym świecie, w którym chrześcijanom okazywano by odrobinę szacunku, Cameron zostałby zapewne obłożony towarzyską klątwą. W nienormalnym świecie za "kłamstwo biblijne" nie grożą żadne sankcje, podczas gdy za "kłamstwo oświęcimskie" idzie się za kratki. Może się jednak mylę, może autor "Titanica" pójdzie za ciosem i nakręci np. film o tym, że Mahomet wcale nie urodził się w Mekce, a Czarny Kamień w Kaabie jest z plastiku? Nowy skandal jak w banku. No, chyba że boi się pan reakcji muzułmanów, panie Cameron? Mniej ich wprawdzie niż chrześcijan, ale są, jak by to powiedzieć, nieco bardziej krewcy... Rzeczpospolita zastanawia się też czy Ameryka uwierzy Cameronowi: Naukowcy są niemal zgodni: "Zaginiony grobowiec Jezusa" to bajka. A ogromne zainteresowanie filmem świadczy o płytkości wiary w Ameryce Większość naukowców po prostu śmieje się z rzekomych dowodów na odnalezienie grobu Chrystusa oraz jego małżeństwa z Marią Magdaleną, jakie pokazują w swoim najnowszym filmie producent James Cameron i reżyser Simcha Jacobovici.

- Weźmy choćby imiona na grobowcach. Dlaczego jedne są po hebrajsku, inne w starożytnej grece, a jeszcze inne po aramejsku, choć mają należeć do jednej rodziny i pochodzić z jednej epoki? -mówi "Rz" znany amerykański biblista Ben Witherington. -Albo jak wytłumaczyć miejsce pochówku na przedmieściach Jerozolimy, skoro w żydowskich rodzinach chowano zmarłych tam, skąd pochodzili, a więc w przypadku rodziny Jezusa w Nazarecie? - dodaje. Nad tymi i innymi faktami sprzecznymi z ich teorią autorzy filmu, który ma być pokazany w kanale Discovery w tę niedzielę, prześlizgują się gładko. Nie wiadomo też, czemu zlecili badania DNA rzekomych szczątków Jezusa i Marii Magdaleny, ale już nie ich "dziecka". Mimo to od poniedziałku, gdy przedstawili w iście hollywoodzkim stylu swoje "odkrycie tysiąclecia", żadna z wielkich sieci telewizyjnych Ameryki nie omieszkała zaprosić obu do studia w czasie najlepszej oglądalności. Według biblisty Alberta Mohlera przyczyną jest "biblijny analfabetyzm" Amerykanów. Zgadza się z tym ksiądz Thomas Weinandy, przewodniczący Sekretariatu ds. Doktryny i Posługi Pasterskiej Konferencji Biskupów Katolickich USA. -Wiara w Ameryce jest płytka. Często przegrywa z sensacją. Rezultat jest taki, że o historycznej postaci Jezusa można powiedzieć właściwie wszystko i mieć niespotykaną widownię - uważa ks. Weinandy. James Tonkovich, przewodniczący waszyngtońskiego Instytutu ds. Religii i Demokracji, wyjaśnia korzenie tego zjawiska. - W XIX wieku ruch ewangelicki sprowadził wiarę chrześcijańską do przesłania: ufaj Jezusowi. To przyciągnęło wielu wiernych, ale do dziś w kościołach Ameryki trudniejsze prawdy wiary w ogóle nie są omawiane. Skutek jest tragiczny: nasza wiara jest płytka i łatwo ją zmienić. Kościół katolicki zamierza zareagować na przedstawiane w filmie teorie. - Gdy w 2003 roku opublikowano "Kod Leonarda Da Vinci", uznaliśmy, że lepiej nie reagować -wspomina biskup z Detroit Francis Reiss. Okazało się to błędem. - Tym razem przyjęliśmy inną strategię. Opublikowaliśmy nasze stanowisko w Internecie, księża poruszą ten temat w kazaniach - tłumaczy "Rz" Reiss. Grecki Kościół prawosławny już oficjalnie ostro potępił film. Inną kwestią jest wiarygodność autorów teorii - znanego z antychrześcijańskich poglądów Simchy Jacoboviciego czy Charlesa Pellegrino, który jest współautorem książki będącej inspiracją dla filmu. To ten sam autor, który wcześniej ogłosił odkrycie Atlantydy.