publikacja 12.03.2007 06:13
Czy płockiemu seminarium grozi, że stanie się synonimem uczelni, w której dochodzi do niemoralnych zachowań? - Bardzo się tego boję - odpowiada ks. Bogdan Czupryn, rektor płockiego seminarium w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Arkadiusz Adamkowski: Nakładając karę suspensy i pozbawiając pierwszych dwóch duchownych funkcji kościelnych, administrator diecezji bp Roman Marcinkowski potwierdził częściowo te doniesienia. Przynajmniej te o molestowaniu... Ks. Bogdan Czupryn, rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku od jesieni 2005 r.: Mogę się wypowiadać tylko o seminarium. I po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich dni chcę powtórzyć, że ze skargą na księdza do mnie żaden z alumnów się nie zgłosił. Owszem, w zawiadomieniu, które kilka dni temu złożyłem do prokuratury, jest mowa o obecnym kleryku, ale ofiarą molestowania miał się on stać, zanim jeszcze wstąpił do seminarium. Nie zgadzam się więc z ogólnymi sformułowaniami w stylu: "W płockim seminarium wykształciła się kultura homoseksualna". - Ale czy seminaryjna kadra jest w ogóle w stanie rozpoznać skłonności kandydata do kapłaństwa? - Po pierwsze, przychodząc do nas kandydat na kleryka musi mieć opinię proboszcza lub katechety. Następna w kolejności jest rozmowa towarzysząca składaniu dokumentów. A jeszcze później tzw. rozmowy formacyjne - przez cały czas pobytu w seminarium. Z klerykami rozmawiają ojcowie duchowni - zależnie od potrzeb, ale przynajmniej kilka razy w semestrze. Jednak nie tylko oni. Również przydzieleni do poszczególnych kursów, czyli roczników, tzw. moderatorzy zewnętrzni: wicerektor seminarium i dwóch prefektów. Są jeszcze badania psychologiczne, co najmniej dwukrotne: na początku i pod koniec seminarium. Z testami, które mają wszechstronnie pokazać sylwetkę badanego, przyjeżdża kwalifikowany psycholog, np. z KUL-u. Dzięki temu można wyłuskać pewne niepokojące skłonności. W razie potrzeby możemy skorzystać z pomocy specjalistów, m.in. z lubelskiego centrum Odwaga zajmującego się terapią ludzi ze skłonnościami homoseksualnymi. No i pozostaje zwykła obserwacja. Teraz mamy 90 kleryków, to nie jest przesadnie duża grupa. Różne codzienne sytuacje odsłaniają osobowości alumnów. - Ostatnie przypadki księży K., P. i B. pokazują jednak, że przez sześć seminaryjnych lat można się prześlizgnąć. Jak to możliwe? - Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na takie pytanie. Zacznę od tego, że jeśli kandydat do kapłaństwa odkrywa u siebie takie skłonności, to powinien poczuć się zobowiązany w sumieniu, by poinformować przełożonych. Problem w tym, że w seminarium identyfikacja tendencji homoseksualnych może być utrudniona. Przychodzą tu ludzie, którzy chcą się poświęcić Bogu i temu celowi podporządkowują całą swoją sferę seksualną. Ona przez tych sześć lat może więc zejść na dalszy plan. W rzeczywistości te tendencje mogą się ujawnić w różnych warunkach później. - Czy za Księdza rektorstwa został ktoś usunięty z seminarium? - Nie było nikogo o głębokich skłonnościach homoseksualnych, w stosunku do kogo musielibyśmy zdecydować się na taki krok. - Skierował Ksiądz sprawę do prokuratury. Rozumiem, że wobec kleryka, który opowiedział, że był molestowany, nie zostaną wyciągnięte żadne konsekwencje w rodzaju wydalenia z seminarium? - Skąd ten pomysł? Gdybym tak zrobił, ktoś musiałby odnieść wrażenie, że kleryk poniósł konsekwencje tego, że opowiedział swoją historię. Potem już nikt nigdy nie byłby szczery. - Wspomina Ksiądz, że rozmowy formacyjne prowadzą z klerykami m.in. prefekci czyli wychowawcy. Niestety, takim prefektem był ks. K., który dopiero w ubiegłym tygodniu został ukarany przez bp. Marcinkowskiego.
- Ale on był prefektem dawno, w pierwszej połowie lat 90. - Ksiądz był już wtedy wykładowcą, naprawdę nie słyszał Ksiądz o skłonnościach K.? - Pewnych spraw zacząłem się domyślać dopiero po decyzji ówczesnego ordynariusza bp. Zygmunta Kamińskiego o usunięciu K. ze stanowiska prefekta. Przyznam, że w pierwszej chwili tamta decyzja nawet mnie trochę zaskoczyła. Wówczas nie znałem kontekstu, nie wiedziałem, co się mogło wydarzyć. - Czyli już wtedy było to zwolnienie dyscyplinarne? - No cóż, w nagrodę nikogo nie zwalnia się z WSD, nakazując jednocześnie opuszczenie gmachu uczelni. Proszę wierzyć, dla kogoś pracującego w seminarium to dotkliwa kara. - Jednocześnie K. pozostał jednak nauczycielem w Niższym Seminarium Duchownym... - ... i ja też przyznaję, że to niekonsekwencja. Nie wiem dziś jednak, jaką wiedzą dysponował wtedy bp Kamiński. Może sygnały, jakie do niego docierały, nie były specjalnie udokumentowane? Często zdarza się, że wszyscy wokół mówią, a przy biskupie milkną. Potem wstępu do seminarium zakazał ks. K. już biskup Wielgus. Żądał też ode mnie, bym go na bieżąco informował o wszelkich niepokojach czy próbach wejścia K. na teren uczelni. Nie zamierzam być adwokatem obecnego arcybiskupa, ale oskarżanie go o tuszowanie tej sprawy uważam za niesprawiedliwe. - Mimo wszystko nie mogę zrozumieć, dlaczego wobec takich sytuacji - wydaje się, że dość jasnych - trzeba było czekać tak długo z nałożeniem na K. suspensy? - Oczywiście, mając dzisiejszą wiedzę, można uznać, że ordynariusz diecezji mógł być bardziej zdecydowany. Ale być może myślał, że rozmowy z K. poskutkowały i że nie będzie więcej żadnych przykrych sytuacji. Swoją drogą, słyszałem, że w ostatnich latach, już po powrocie z Niemiec, K. miał pracować w Warszawie, nie mając kontaktu z dziećmi i młodzieżą [tak nie było, K. współpracował m.in. z Papieskim Dziełem Misyjnym Dzieci]. - Co więcej, suspensa nie została nałożona nawet w ub.r. po kolejnym sygnale, tym razem od Księdza. - Dowiedzieliśmy się, że jeden z kleryków miał być molestowany przez K. jeszcze przed wstąpieniem do seminarium [to inny przypadek niż ten zgłoszony ostatnio do prokuratury]. Poinformowałem o tym oficjalnie abp. Wielgusa i to wtedy K. przestał pełnić dotychczasowe funkcje i został skierowany do pracy w jednej z wiejskich parafii. I to nie jako proboszcz, tylko administrator. - Było już takie seminarium, w austriackim St. Pölten, które stało się synonimem niemoralnych zachowań [w komputerach znaleziono dziecięcą pornografię i zdjęcia seminarzystów z wykładowcami w niedwuznacznie seksualnych pozach]. Teraz podobnie może się zacząć mówić o płockim... - ... i bardzo się tego boję. Takie opinie byłyby krzywdzące, tym bardziej że przez lata nasze seminarium było uznawane za jedno z najlepszych w kraju. - Odkąd o molestowanie kleryków kilka lat temu został oskarżony abp Paetz, sytuacji w Poznaniu przyglądali się specjalni wizytatorzy apostolscy z Watykanu... - ... nie mam nic przeciwko temu, by taka wizytacja odbyła się i u nas. Nie mamy nic do ukrycia. Jeśli taka będzie wola Watykanu, niech wizytatorzy przyjeżdżają, rozmawiają z księżmi, klerykami.