Śląsk: Złodzieje kradną blachę z dachów kościoła

KAI/J

publikacja 19.03.2007 21:24

Rynny, dachówki, miedziane zdobienia - wszystko na czym można zarobić choćby kilka złotych - ginie z kościołów w województwie śląskim. To prawdziwa plaga - mówią księża i liczą straty. Straty sięgające nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Złomiarze mówią na nią: nasze złoto. Miedź, za którą w skupie można dostać nawet 20 złotych za kilogram znika z kościołów w niespotykanej dotąd skali. - Jest to przejaw jakiegoś chuligaństwa, laicyzacji, braku poczucia jakiegokolwiek sacrum - mówi ze wzburzeniem o. Alan Rusek z klasztoru ojców franciszkanów w Katowicach. Ostatnio złomiarze szczególnie upodobali sobie właśnie klasztor w Panewnikach, a także zabytkowy kościół św. Doroty w Będzinie oraz świątynie w Sosnowcu i Czeladzi. - Każdy normalnie myślący człowiek wie, że to zabytek, że to praca całych pokoleń - mówią parafianie. Znikają rynny, latarnie, a nawet całe dachy pokryte miedzią. - Początkowo myśleliśmy, że to będzie tylko parę metrów, a jak się okazało, trzeba było kupić 160 metrów kwadratowych, żeby naprawić szkody - mówi ks. Stanisław Wojtuszkiewicz z parafii św. Katarzyny w Będzinie. Szkody, za które płacić będą musieli wierni, to w tym wypadku ponad 40 tysięcy złotych. Żeby złodziejski biznes się opłacał, skradzione elementy trzeba gdzieś sprzedać. - Na pewno jest to głupota i skupy, które takie coś przyjmują narażają się na kary - mówi Magdalena Golda, właścicielka skupu złomu. Kary, z którymi muszą liczyć się też sami złomiarze. - W przypadku zwykłej kradzieży, czyli takiej, gdzie nie muszą pokonywać zabezpieczeń: szyb, krat, zamków - kradną rzeczy na zewnątrz - jest to kradzież zagrożona karą 5 lat pozbawienia wolności - wyjaśnia sierż. sztab. Adam Jachimczak z KWP w Katowicach. Skoro takie konsekwencje nie odstraszają, księża sami próbują odstraszyć potencjalnych złodziei. Zamykają kościoły, rozważają zainstalowanie nowoczesnych alarmów i monitoringu. Mają jednak świadomość, że to nie jest najlepsze rozwiązanie. - Kościół to nie supermarket, dlatego nie chcielibyśmy, by wierni byli odgrodzeni od tego co święte elektroniką czy kratami - mówi ks. Jarosław Kwiecień z diecezji sosnowieckiej.