Tochmanowi przebaczyłem

Ewa K.Czaczkowska

GN 32/2013 |

publikacja 08.08.2013 00:15

O postawie ludzi Kościoła wobec ludobójstwa w Rwandzie z ks. Stanisławem Filipkiem:

Pallotyn, misjonarz, od 1980 roku w Rwandzie.  Podczas masakr w latach 90. uratował wielu ludzi Agata Ślusarczyk /gn Pallotyn, misjonarz, od 1980 roku w Rwandzie. Podczas masakr w latach 90. uratował wielu ludzi

Ewa K. Czaczkowska: Przyjechał Ksiądz do Polski w sam środek burzy wywołanej przez reportażystę Wojciecha Tochmana, który znów oskarża Kościół, Jana Pawła II, pallotynów, a teraz personalnie abp. Henryka Hosera o rzekomy współudział w ludobójstwie w Rwandzie.

Ks. Stanisław Filipek: Jego oskarżenia są absurdalne.

Co głównie?

Dla mnie kuriozalne jest oskarżanie nas, pallotynów, o to, że w naszych kościołach w czasie ludobójstwa mordowano ludzi. Rzeczywiście, w 1994 roku po raz pierwszy w historii Rwandy nie uszanowano miejsc świętych, w których skryli się ludzie. Ale co my, księża, siostry zakonne, mieliśmy zrobić? Nie posiadaliśmy przecież broni. Sytuację były w stanie opanować jedynie wojska ONZ, które zamiast rozdzielić strony konfliktu, wyjechały, a nam się zarzuca, że uciekliśmy. Tochman kłamie. Na przykład oskarża byłego nuncjusza w Rwandzie, aktualnie kard. Giuseppe Bertello, że w 1993 roku wyjechał z Rwandy, a to nieprawda. On salwował się ucieczką po 6 kwietnia 1994 roku, gdy rozpoczęły się największe masakry. Uciekł przez jakąś dziurę w murze i skrył się w ambasadzie francuskiej, skąd Francja pomogła mu wyjechać. On mógł zginąć z rąk Interahamwe, czyli bojówek złożonych z Hutu, dlatego że wspierał politykę demokratyzacji życia, przestrzegania praw człowieka. 

Tochman buduje też czarną legendę Jana Pawła II, któremu zarzuca, że zabrał głos w sprawie Rwandy tylko raz. A papież wypowiadał się kilkanaście razy już od początku kwietnia 1994 r. 

Być może czemuś lub komuś to służy. Być może Tochman ma z tego jakieś korzyści – nie wiem. Na pewno nie jest prawdą ani to, że Jan Paweł II nie wołał o zaniechanie walk, ani że Konferencja Episkopatu Rwandy nie ostrzegała władz kraju przed tym, co może się stać, jeśli będą kontynuowały swoją strategię. Episkopat Rwandy we wszystkich listach pasterskich od 1990 roku ostrzegał przed grożącą tragedią.

Tymczasem mówi się jedynie o biskupie Kighali Vincencie Nsengiyumvu, który, rzeczywiście, był członkiem władz centralnych rządzącej partii Hutu. Ale po interwencji Watykanu wycofał się z polityki. Podpisywał się pod wszystkimi listami Episkopatu Rwandy, które były obowiązujące. Oskarżanie Kościoła, pallotynów, że uprawialiśmy jakąś segregację etniczną, jest grubym nadużyciem. Nigdy nie było dla mnie ważne, czy ktoś jest Hutu, czy Tutsi. Zatrudniając pracowników w wydawnictwie, zwracałem uwagę wyłącznie na kwalifikacje. Jak się później okazało, ponad 50 proc. personelu to byli Tutsi.

Podobno Tochman był w Rwandzie 338 razy, co ma oznaczać, że jest ekspertem. 

Ja spotkałem go raz.

I poświęcił Księdzu cały rozdział.

To, co pisze, jest obraźliwe. To manipulacja. Jego reportaże nie są oparte na faktach, ale są uprawianiem ideologii. Początkowo trochę mnie to zabolało, ale już minęło. Ja mu przebaczyłem. 

Niektórzy myślą: skoro ktoś był w czasie ludobójstwa w Rwandzie, musi mieć coś na sumieniu. Choćby to, że czegoś nie zrobił.

Największym moim cierpieniem była bezsilność wobec szalejącego zła.

Strach?

Przez pierwszy tydzień, gdy rozpoczynały się masakry, towarzyszyła mi ogromna wewnętrzna siła. W naszej misji schroniło się około 300 osób. Zorganizowaliśmy dla nich kuchnię, gotowaliśmy ryż, fasolę. Po trzech dniach, 9 kwietnia, doszło do pierwszej masakry ludzi, którzy zostali wypędzeni z kościoła przez Interahamwe. Miałem jeszcze siły, by grzebać zamordowanych, pomagać rannym okaleczonym maczetami. Po tej zbrodni około 50 osób schroniło się w naszej domowej kaplicy. Słyszeliśmy, jak Radio Mille Collines podjudzało: „Idźcie do pallotynów, zrywajcie sufity, bo oni przechowują ludzi, oczyśćcie teren”. 12 kwietnia zostaliśmy napadnięci przez około 250 rozwścieczonych ludzi z Interahamwe, uzbrojonych w maczety, karabiny, granaty. Rozbijali wszystko. Księża, bracia, siostry pallotynki ukryli się w drukarni, gdzie nad głowami świstały kule walczących żołnierzy sił rządowych i Frontu Patriotycznego. Interahamwe przeszukało drukarnię, ale cudem ominęli jedną szafę, w której ukrywała się siostra Tutsi. W tym czasie inna grupa Interahamwe wlała do kaplicy benzynę i wrzuciła granat. Wszyscy ludzie spłonęli. Nasza kaplica jest miejscem męczeństwa. 

 

Następnego dnia uciekliście?

Rankiem Interahamwe byli znowu, rozwścieczeni, że udzielaliśmy pomocy ludziom zabijanym przez nich dzień wcześniej na podwórku drukarni, z których jeden poraniony jeszcze żył. Znów chcieli wtargnąć do drukarni, zacząłem krzyczeć, że zachowują się jak dzikie zwierzęta: inyamaskwa. Jeden z nich, stojący naprzeciwko mnie, wyciągnął granat i zamierzał go rzucić, gdy inny powiedział: zaczekaj. Zabrali samochody, a potem przychodzili co pół godziny, żądając pieniędzy. Zaczęliśmy przez telefon wzywać pomocy, dzwonić do Polski, Belgii, Francji, Burundi, gdzie się dało. Około godz. 13 zajechała ciężarówka, za nią czołg i kilka dżipów z belgijskimi żołnierzami. Wieczorem z lotniska w Kigali odlecieliśmy samolotem wojskowym do Nairobi. 

Od 1994 roku powtarzana jest teza, że milion zamordowanych w trzy miesiące jest dowodem na fiasko ewangelizacji, pracy misyjnej Kościoła w Rwandzie. 

Na Bałkanach chrześcijaństwo ma o wiele dłuższą historię, a w tym samym przecież czasie doszło tam do wojny. Człowiek jest zdolny do największych zbrodni i do największych poświęceń. Wszystko zależy od tego, jakiemu duchowi daje się prowadzić.

Przypomnę, że w tym samym czasie, w podobnym kontekście społeczno-politycznym, doszło do objawień Matki Bożej w Kibeho (gdzie prowadzimy narodowe sanktuarium maryjne) i w Medjugorje, w których Maryja przestrzegała przed konsekwencjami ludzkich czynów. I Kościół w Rwandzie przypominał o tym. 

Księdza Hosera, dziś arcybiskupa, w Rwandzie w 1994 roku nie było, co Tochmanowi nie przeszkadza oskarżać go o współudział w ludobójstwie.

To jest absurdalne. Uderzenie w niego wynika z tego, że sprzeciwia się in vitro i ideologii gender. W Rwandzie ks. Hoser był osobą znaną, prowadził działalność na rzecz obrony człowieka, obrony rodziny. Widział, że wolność seksualna prowadzi do zniszczenia rodziny. Rwanda była jeszcze do niedawna społeczeństwem zbudowanym na solidnej rodzinie. Rola rodziców tradycyjnie była ważna. Tymczasem przemieszczanie się ogromnych rzesz ludności, a przede wszystkim budowanie od 1990 roku ogromnych obozów dla uchodźców, gdzie dochodziło do demoralizacji, rozpoczęło destrukcję rodziny. 

Jak Kościół w Rwandzie pomaga wyjść z traumy ludobójstwa? 

Cała troska naszego zgromadzenia w Rwandzie jest skupiona na tym, aby leczyć serca, które krwawią i płaczą. Ogromną w tym pomocą jest posłanie Bożego Miłosierdzia, a także słowa Jana Pawła II z encykliki „Dives in misericordia” o tym, aby z doznanego zła umieć wyprowadzać dobro. Dla mnie ważne są także słowa ks. Jerzego Popiełuszki, ostatnie przed porwaniem, kiedy powiedział: „Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku i strachu, ale przede wszystkim od żądzy nienawiści i zemsty”. Ks. Stanisław Urbaniak, już dwa lata po ludobójstwie, rozpoczął w Ruhango budowę kaplicy wiecznej adoracji Najświętszego Sakramentu, przy której rozwija się kult Bożego Miłosierdzia. Jest też tam centrum pojednania Jezusa Miłosiernego, gdzie towarzyszymy ludziom w wychodzeniu z traumy. Prowadzimy także w Rwandzie drugie sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Kabuga.

Co tera się dzieje w Ruhango i w Kabuga? Czy są jakieś sygnały dające nadzieję na pojednanie narodowe w Rwandzie? 

Jedyną drogą wyjścia z tego kryzysu, który dotknął Rwandę jest pojednanie na gruncie wiary. W sanktuarium w Kabuga spowiadam czasem ludzi po bardzo wielu latach. Zdarzają się spowiedzi z udziału w ludobójstwie. Ostatnio prezydent Rwandy mówił o konieczności pojednania, budowaniu dobra. To pozytywny sygnał, może wreszcie dojdzie wśród Rwandyjczyków do jakiegoś głębszego przebaczenia i pojednania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.