Turcy chcą świeckiego państwa

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 16.04.2007 12:10

300 tys. Turków wyszło na ulicę - informuje Gazeta Wyborcza. Demonstrowali w sobotę w Ankarze przeciw kandydaturze na prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. "Nie chcemy imama na prezydenta!", "Turcja jest świecka i świecką pozostanie!" - głosiły transparenty.

Nie chodzi o żadnego imama, lecz o premiera Turcji i przywódcę partii AKP o korzeniach islamskich - wyjaśnia GW. Premier Erdogan jest najpopularniejszym politykiem w kraju, rozpoczął negocjacje o członkostwie Turcji w UE. Wielu Turków obawia się jednak, że jeśli w rękach jego i jego partii znajdzie się cała władza w państwie - urząd prezydenta i rząd - świeckość Turcji będzie zagrożona. Erdogan musi w tym tygodniu podjąć decyzję, czy będzie kandydował na prezydenta. Jeśli tak, urząd ma praktycznie zapewniony. Prezydenta wybiera bowiem w Turcji parlament, gdzie AKP ma większość. Głosowanie się ma odbyć w maju. - Ostrzegamy deputowanych w parlamencie. Obawiamy się, że jeśli Erdogan lub Bulen Arinc (przewodniczący parlamentu z AKP) zostanie wybrany na prezydenta, zniknie świecki charakter Turcji - mówił w sobotę jeden z demonstrujących, emerytowany nauczyciel Husajn Ozen. - Jesteśmy tu, by bronić republiki. Jesteśmy tu, by bronić praw kobiet, które dał nam założyciel tureckiej republiki, gen. Atatürk - wtórowała mu 28-letnia właścicielka sklepu Sanem Erdem. Erdogan twierdzi, że odszedł od korzeni i dziś jest konserwatywnym demokratą. Świadczy o tym wiele jego decyzji, m.in. zbliżających Turcję do spełnienia kryteriów wejścia do UE. Premier miał jednak także kilka inicjatyw, które powodują, że jego przeciwnicy widzą w nim farbowanego lisa. Chodzi m.in. o próby dopuszczenia noszenia chust islamskich w szkołach i pomysł - z którego premier się wycofał - by karać cudzołóstwo. Przeciw kandydaturze Erdogana przestrzegł odchodzący prezydent Ahmet Necdet Sezer. Jego zdaniem świecka republika jest dziś najbardziej zagrożona od czasu swego powstania w 1923 r. Wtóruje mu dowódca armii gen. Yasar Buyukanit. - Mamy nadzieję, że na prezydenta wybrany zostanie ktoś głęboko lojalny wobec zasad republiki, a nie tylko w słowach - stwierdził w czwartek. Uznano to za ostrzeżenie wobec Erdogana. Armia od czasów Atatürka uznaje się za gwaranta laickości Turcji. W ciągu ostatniego pół wieku czterokrotnie obalała rządy, gdy uznawała, że laickość jest zagrożona. Dziś nikt nie spodziewa się zamachu stanu, lecz wypowiedzi generałów nadal powodują dużą nerwowość m.in. na giełdzie.