KUL: Bioetyczna sesja o depresji

KAI/J

publikacja 16.04.2007 21:43

- Trzeba zmienić nastawienie do osób chorych psychicznie i samych chorób, ciągle budzących strach - mówili 16 kwietnia w Lublinie uczestnicy interdyscyplinarnej sesji bioetycznej o depresji. Spotkanie z udziałem psychologów, psychoterapeutów i etyków zorganizowali pracownicy Katedry Teologii Życia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

- Problematyka depresji to problematyka ciemnego tunelu, z którego wydaje się, że nie ma wyjścia. Dlatego szerzenie wiedzy jest tak ważne. Bo każdy jest w stanie nie tylko zachorować, ale spotkać osobę, która potrzebuje zrozumienia - mówił ks. dr Andrzej Derdziuk, dziekan Wydziału Teologii, prowadzący sesję. Tematem wykładów i dyskusji były depresja i choroba afektywna dwubiegunowa oglądane z punktu widzenia medycznego, prawnego i społecznego. Jak podkreślał jeden z organizatorów, ks. dr Piotr Kieniewicz, inspiracja wyszła od samych osób, które cierpią na chorobę afektywną dwubiegunową. Spojrzenie na zaburzenia psychiczne przedstawili specjaliści. Opis zaburzeń i możliwości terapeutycznych przybliżył doktor nauk medycznych Gustaw Kozak z Akademii Medycznej w Lublinie. Dr Wiesława Okła z KUL mówiła o psychologicznych aspektach depresji, a doktor nauk medycznych Luiza Olajossy-Hilkesberger z Akademii Medycznej o rodzajach terapii stosowanych w leczeniu tych zaburzeń. Prof. nauk med. Władysław Witczak, wykładowca z KUL opowiedział o prawnych uregulowaniach przymusowego leczenia chorych. Bp Józef Wróbel, profesor KUL, zajmujący się etycznym wymiarem interwencji medycznych, przedstawił bioetyczne podstawy psychoterapii. Podkreślił, że sytuacja kliniczna, w której znalazła się osoba, nie przekreśla jej statusu ontologicznego, to znaczy nie pozbawia jej godności. Podstawowym zaś prawem takiej osoby jest prawo do leczenia. Mówca zaznaczył, że kryterium etyczności działań przy leczeniu osób chorych psychicznie jest integralne dobro osoby. - Każda terapia musi prowadzić do zwiększenia czy przywrócenia autonomiczności i podmiotowości pacjenta - mówił. Podkreślił, że podmiotowość przejawia się w wolności dokonywanych wyborów, świadomości wartości i celów, odpowiedzialności za swoje działania, zaś ocalenie zdrowia psychicznego oznacza tu zdolność człowieka do urzeczywistniania się w tych wymiarach. Dlatego środki stosowane w leczeniu muszą być na miarę ludzkiej godności. Bp Wróbel zauważył, że co do niektórych terapii można mieć zastrzeżenia etyczne, np. do elektroterapii czy psychochirurgii, jednak przy ich ocenie trzeba brać pod uwagę integralne dobro osoby i wyważać, czy ryzyko jest proporcjonalne w stosunku do możliwego do osiągnięcia dobra. Potwierdził to dr Gustaw Kozak, który stwierdził, że dziś zastosowanie elektrowstrząsów poprzedzają badania lekarskie, a ryzyko jest zminimalizowane. Psychochirurgia zaś zarezerwowana jest dla wyjątkowych sytuacji, kiedy ciężki stan pacjenta uprawnia do poważnej ingerencji. Bp Wróbel przypomniał, że nie można mówić o jedynie fizjologicznym czy biologicznym podłożu zaburzeń psychicznych. - Duża grupa problemów etycznych w psychoterapii wiąże się z napięciami moralnymi przeżywanymi przez człowieka - mówił. Tłumaczył, że psychoterapia pozostaje w najbliższym związku z wizją człowieka. Podkreślał, że człowieka nie można uzdrowić bez podjęcia całokształtu jego przeżyć, pomijając jego sferę duchową i potrzebę samorealizacji, odrzucając wrodzone pragnienie życia na miarę człowieczeństwa, w prawdzie i miłości, w zgodzie z sumieniem. - Czynienie dobra i unikanie zła ważne są nie tylko dla moralnej, ale i psychicznej sfery człowieka - powiedział.

Zwrócił uwagę na rolę poczucia winy. - We właściwych ramach jest to doświadczenie pozytywne, ale może mieć charakter neurotyczny i destrukcyjny, dlatego bardzo ważna jest umiejętność rozróżnienia tego, co jest normalnym doświadczeniem poczucia winy, a co patologią - mówił. Podkreślił, że naganne moralnie byłoby i zaniechanie leczenia człowieka chorego, u którego nadmiar lub niedobór poczucia winy byłyby już związane z chorobą, i leczenie zdrowego, przeżywającego doświadczenie moralne. Dlatego, jak mówił, i spowiednik, i psycholog powinni znać i rozróżniać pozytywne i patologiczne aspekty poczucia winy, tak by spowiednik wiedział, kiedy musi odesłać do psychologa, a psycholog - kiedy do spowiednika lub w przypadku osoby niewierzącej do powiernika. - Ludzie zachowują się tak, jakby choroba psychiczna była zaraźliwa i uciekają, ale od samej choroby uciec nie są w stanie. Tempo życia, brak odpoczynku i umiejętności odpoczywania, spłycenie relacji, osamotnienie - to przyczynia się do wzrostu liczby osób wymagających opieki psychicznej. W tym sensie choroby są zaraźliwe - stwierdził bioetyk dr Piotr Kieniewicz MIC. Zauważył, że diagnoza, że ktoś jest chory psychicznie, niesie ze sobą skutki stygmatyzujące a z chorobami psychicznymi wiąże się kilka mitów. Pierwszy to przekonanie, że choroba psychiczna oznacza automatycznie agresję i przemoc, gdy tymczasem chorzy są tak samo często skłonni do agresji jak zdrowi. Drugi mit mówi, że chorzy psychicznie są biedni i mniej inteligentni, co nie znajduje uzasadnienia w statystykach, inny jeszcze mit to przekonanie, że do choroby prowadzi słabość psychiczna człowieka, to znaczy jego brak woli lub chęci przeciwstawienia się słabości. - Choroba psychiczna jest zmieniającym się procesem, a chory może być zupełnie wyleczony. Leczenie jest skuteczne. Są choroby psychiczne, które są leczone skuteczniej niż choroby ciała - podkreślił ks. Kieniewicz. - Stygmatyzacja przyjmuje niekiedy postać wyroku decydującego o przyszłości człowieka, innym razem osądów moralnych czy wykluczenia. Stygmatyzować się może sam chory lub jego otoczenie. Efekt taki może mieć także nadopiekuńczość, gdy klosz stanie się więzieniem - wymieniał ks. Kieniewicz. Dodał, że skutkiem stygmatyzacji może być "efekt Golema", gdy sam pacjent dąży do spełnienia negatywnych prognoz związanych ze swym stanem. Zdaniem bioetyka stygmatyzację pogłębia niesprawiedliwy obraz szpitali w mediach, gdzie człowiek chory pokazany jest jako zagrożenie dla społeczeństwa a personel jako szarlatani. Także w programach skierowanych dla dzieci utrwalany jest stereotyp osoby chorej jako agresywnej, wzbudzającej lęk, brzydkiej, nie radzącej sobie w życiu. To wpływa na umacnianie osądu o takich osobach i na to, że ich godność nie jest szanowana. - Ta etykieta jest trudna do zmiany, nawet wtedy gdy człowiek jest zdolny do powrotu do życia społecznego, pracy, ta trudność wpływa negatywnie na ich chęć powrotu - podkreślił. - Piętno może być bardziej destrukcyjne niż sama choroba. Piętno rzeczywiste lub lęk przed nim może powstrzymać człowieka przed podjęciem najbardziej oczywistych decyzji, np. o podjęciu leczenia - stwierdził. Zwrócił też uwagę na strukturalny charakter dyskryminacji, czyli instytucjonalne formy pogłębiania tej sytuacji, np. poprzez przeznaczanie niewystarczających środków na leczenie. - Choroba psychiczna może dotknąć każdego i bez terapii może doprowadzić nawet do śmierci. Leczona pozwoli na normalne życie. Istnieją wielkie możliwości terapeutyczne, ale na przeszkodzie może im stanąć napiętnowanie lub lęk przed nim. Od naszego stosunku do chorych psychicznie i chorób może zależeć niejedno ludzkie życie - podkreślił ks. dr Kieniewicz.