Brytyjskim nauczycielom nie podobają się katolickie szkoły

Rzeczpospolita/a.

publikacja 19.04.2007 16:08

Przedstawiciele jednego z największych związków zawodowych zrzeszających brytyjskich nauczycieli ostro wystąpili przeciwko szkołom wyznaniowym - podała Rzeczpospolita.

Według nich mają one zły wpływ na uczniów, a ich działalność jest szkodliwa dla społeczeństwa. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że ich niepokój wywołały muzułmańskie szkoły dla imigrantów, w których immamowie nierzadko indoktrynują uczniów wpajając im fundamentalistyczne zasady. Brytyjskim nauczycielom z postępowego Narodowego Stowarzyszenia Dyrektorów Szkół i Nauczycieli Kobiet (wbrew nazwie organizacja reprezentuje również mężczyzn) nie podobają się placówki edukacyjne działające pod auspicjami Kościoła katolickiego i Kościoła anglikańskiego. - Szkoły istnieją po to, żeby poszerzać ludzkie umysły. Religie są tego antytezą. Istnieją po to, aby zamykać ludzkie umysły - mówił podczas zjazdu w Belfaście przedstawiciel stowarzyszenia Brian Williams. Wraz z kolegami wystąpił z wnioskiem, żeby do akcji wkroczyło państwo i nadało wszystkim anglikańskim i katolickim szkołom świecki charakter. Co tak bardzo oburza część brytyjskich nauczycieli? Ich zdaniem elitarne chrześcijańskie szkoły przyczyniają się do "pogłębiania podziałów społecznych", a ich efektem jest "segregacja". - Te ekskluzywne szkoły oparte są na dyskryminacji! - denerwował się, cytowany przez Daily Telegraph, Williams. Jego słowa wywołały oburzenie wśród tych członków związku, którzy sami uczą w katolickich i anglikańskich szkołach. - Odebrałam je jako bardzo, bardzo obraźliwe - powiedziała, w wywiadzie udzielonym brytyjskiej prasie, Sarah Valentine z Broxton. Zdaje się, że antychrześcijańskie uprzedzenia przysłoniły części brytyjskich nauczycieli to, co powinno być ich najważniejszą troską - dobro ucznia - pisze Rzeczpospolita. Bo - jak wynika z badań - to dzieci uczące się w katolickich i anglikańskich szkołach mają najlepsze wyniki w nauce. Umieszczenie ich w zwykłych placówkach publicznych - które może i "lepiej odzwierciedlają skład multikulturalnego społeczeństwa dzisiejszej Wielkiej Brytanii" - oznaczałoby dla nich po prostu obniżenie poziomu.