Mobbing w Caritas Polska?

Rzeczpospolita/a.

publikacja 30.05.2007 10:41

Byli pracownicy Caritas Polska oskarżają jej dyrektora ks. Adama Derenia o mobbing. On zaprzecza, jakoby znęcał się nad swoimi podwładnymi. O wszystkim napisała Rzeczpospolita.

Oskarżenia pracowników Caritas Polska wobec jej dyrektora ks. Adama Derenia o mobbing są poważne. On twierdzi, że to pomówienia, które mają zaszkodzić jemu i instytucji - czytamy w Rzeczpospolitej. W ciągu niespełna dwóch lat rządów ks. Derenia w Caritas Polska przez tę instytucję przewinęło się 40 osób - relacjonuje Rz. Przed objęciem przez niego funkcji pracowało tu 28 osób, teraz 16. Nie ma nikogo, kto pracował tu przed jego przyjściem. Ks. Dereń twierdzi, że kiedy rozpoczynał pracę, poprzedni dyrektor ks. Wojciech Łazewski powiedział mu, że powinien "zwolnić wszystkich pracowników, bo to są śmierdzące lenie". - Byłem z nich zadowolony. Wiem, że teraz dobrze sobie radzą w innych instytucjach, także unijnych - zaprzecza ks. Łazewski. Lista zarzutów stawianych księdzu przez byłych pracowników jest długa: zastraszanie zwolnieniami, poniżanie, skłócanie zespołu, obrzucanie epitetami. - Ks. Dereń nagminnie używał sformułowań powszechnie uważanych za obraźliwe w sposób nieprzystający mu jako szefowi, a osobie duchownej w szczególności. Mówienie na przykład o kimś: "ta debilka nie potrafi niczego zrobić", było eufemizmem - opowiada Artur Andrzejewski, w Caritas Polska przepracował siedem lat. Idiotka, beznadziejna, głupia, debilka, kretynka - byli pracownicy wymieniają epitety, również bardziej wulgarne, jakimi dyrektor ich określał. Twierdzą, że świadomie ich skłócał, aż w końcu nikt nikomu nie ufał. - Gdy organizowałam piknik Caritasu, ksiądz powiedział do koleżanki: "Zobaczymy koniec Moskalowej, jak spieprzy sprawę..." - opowiada Magda Moskal, sześć i pół roku w Caritas. - Kiedy ktoś dowiadywał się od innych, że dyrektor krytykuje jego pracę, i próbował z nim rozmawiać, ksiądz tłumaczył, że to plotki rozsiewane przez zazdrosne koleżanki albo że to było nie o tej, ale innej osobie. Pracownicy bardzo źle wspominają wtorkowe zebrania, które nazywali godzinami nienawiści. - Wtorek był dniem strachu. Niewinne spojrzenie, uśmiech między nami mogły doprowadzić księdza do furii. Upokarzał nas, doprowadzał do łez - opowiada Małgorzata Ziober, w Caritas Polska osiem miesięcy. - Raz zmieszał mnie z błotem, a po zebraniu zaprosił do gabinetu, żeby powiedzieć, żebym się nie denerwowała, bo my, dyrektorzy, pomożemy. Ks. Dereń był mistrzem manipulacji.

- Wyrzucił mnie z zebrania za to, że próbowałam szeptem pocieszyć koleżankę, którą potraktował niesprawiedliwie. Powiedział mi, że mam się zamknąć, bo robię z siebie idiotkę, i opuścić salę - wspomina Moskal. Innym razem kazał jej, kierowniczce działu projektów, na zebraniu wstać i zaprezentować, jak nie należy się ubierać - była w zielonych spodniach. O. Jan Pol, franciszkanin, który pracował w Caritas Polska dwa i pół roku, w tym półtora z ks. Dereniem, sam nie doświadczył mobbingu, ale przyznaje, że wtorkowe spotkania "nie były miłe". Jego zdaniem konflikty w dużej mierze wynikały z rozmijania się oczekiwań zespołu, o którym on ma pozytywną opinię, i dyrektora. - Nie jest dobrze, gdy od pracownika się wymaga, by znał się na wszystkim, i w dodatku wciąż zmienia się wobec niego oczekiwania - mówi o. Pol. Ks. Dereń uważa wszystkie zarzuty za bzdury i pomówienia. Jest przekonany, że komuś zależy na tym, by zaszkodzić jemu i Caritas Polska. - Starałem się szanować pracowników. Oni ubzdurali sobie, że byli superpracownikami. Nie chcą się pogodzić z utratą spokojnej pracy. Utarło się, że instytucje kościelne zapewniają ciepłe posadki. Chciałem zaangażować ich do pracy, nauczyć przestrzegania kodeksu pracy - tłumaczy. Tymczasem byli pracownicy opowiadają, że dyrektor sam tego nie robił. - Gdy jedna z koleżanek urodziła dziecko, wcześniaka, nazajutrz zadzwonił do niej i powiedział: Znowu spier..., kto dla mnie teraz przygotuje to i to. A gdy pracowała na urlopie macierzyńskim, innym opowiadał: gdzie znajdzie drugą taką idiotkę, która będzie na urlopie zapier... - opowiada osoba, która zastrzegła anonimowość. - Bzdura, chciała pracować, to pracowała - ripostuje ks. Dereń. W lipcu 2006 roku, w okresie upałów, ksiądz zamknął na dwa tygodnie kuchnię i dostęp do wody. Otwierał tylko na półgodzinny lunch. - Dowiedzieliśmy się, że zbyt często tam chodzimy i rozmawiamy ze sobą - mówi Klaudyna Mularczyk. Niektórzy oskarżają ks. Derenia o rozstrój zdrowia wywołany nieustającym stresem. Jedna z kobiet miała regularne torsje, inna kilkakrotnie zemdlała, jeszcze inna wyłysiała, kolejna zrezygnowała z powodu nerwicy. Większość spośród byłych pracowników, z którymi rozmawiała Rz, wciąż identyfikuje się z dziełem Caritas Polska. - Dlatego chcemy, żeby władze Kościoła poważnie zajęły się sprawą ks. Derenia i pozbawiły go funkcji - mówi Marta Titaniec. - I żeby nie mógł już zarządzać żadnym zespołem ludzi. Obie strony konfliktu zapewniają, że chodzi im o dobro Caritas Polska - posumowuje Rzeczpospolita.