Nie dajcie sobie ukraść nadziei!

Joanna M. Kociszewska

Każdy z nas ma tyle samo czasu. Dwadzieścia cztery godziny w ciągu doby. Tysiąc czterysta czterdzieści minut. Każda minuta poświęcona na narzekanie jest bezpowrotnie stracona dla mówienia o Bogu.

Nie dajcie sobie ukraść nadziei!

Maryja mówi „Wielbi dusza moja Pana”. Dziś śpiewa te słowa także i Kościół na całym świecie. Śpiew ten jest szczególnie gromki tam, gdzie Ciało Chrystusa cierpi dziś mękę. Tam gdzie jest krzyż, tam też dla nas chrześcijan jest nadzieja. Zawsze. Jeśli nie ma nadziei to nie jesteśmy chrześcijanami. Dlatego lubię powtarzać: nie dajcie sobie ukraść nadziei! Bo ta moc jest łaską, darem Boga, niosącym nas naprzód, spoglądających w niebo. A Maryja tam jest, bliska tym wspólnotom i tym naszym braciom, którzy cierpią, podąża wraz z nimi, cierpi wraz z nimi i wraz z nimi śpiewa Magnificat nadziei.

Obszerny fragment wczorajszej papieskiej homilii. Wątek nadziei w nauczaniu Franciszka nieustannie powraca. Nadzieja jest tym, co wyróżnia chrześcijan. Nie zawsze potrafimy kochać. Nasza wiara bywa krucha. Ale zawsze pozostaje nam nadzieja. Zakorzeniona w miłości Boga, który jest wierny. W miłości, od której nikt i nic nie może nas odłączyć. Ani śmierć, ani życie, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani jakiekolwiek stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym – pisał św. Paweł. - Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?

Nie daj sobie ukraść nadziei. I nie odbieraj jej innym. Odebrać komuś nadzieję, to gorzej niż go zabić.

Można skupiać się na braku dobra. Bo zło to w końcu tylko brak dobra. Samo w sobie nie istnieje. Można zamartwiać się niedoskonałościami. Można. Tylko… po co? Jakie dobro to przynosi? Czy daje siłę, by wstać kolejnego dnia i podjąć walkę z własnymi słabościami i grzechami? Czy daje siłę, by nieść ludziom uśmiech, by wyciągać do nich rękę, by pomagać im powstać?

Jeśli mobilizuje do walki – w porządku. Ale czy naprawdę mobilizuje? Czy sprawia, że idziemy z Dobrą Nowiną w świat, czy raczej zamyka nas w swoim kręgu, za coraz wyższym murem?

– Przyłóżcie ręce do czynienia dobra i nie traćcie czasu na niepotrzebną krytykę czy narzekanie. Nie mówcie ciągle o skandalach czy złych przykładach, które roztrząsa świat. Mówcie raczej o wielkich czynach Bożych, które miały i mają miejsce w waszym życiu. Chwalcie Go i wielbijcie jak Maryja w „Magnificat” – mówił wczoraj w Rudach abp Jan Graubner, metropolita ołomuniecki. Bardzo cenne słowa. Każdy z nas ma tyle samo czasu. Dwadzieścia cztery godziny w ciągu doby. To tylko tysiąc czterysta czterdzieści minut. Każda minuta poświęcona na narzekanie jest bezpowrotnie stracona dla zachwytu Bogiem, który nam również uczynił wielkie rzeczy.

Świat już wystarczająco narzeka i marudzi. Chrześcijanin naprawdę nie musi. Świat może nie widzieć nadziei. Nie zna miłości Boga. My mamy ją przed oczami. Nie tylko dla siebie, także dla tych, którzy już ją stracili.

Nie zaniesiemy ludziom nadziei skupiając się na tym, co złe.