Hip-Hop Active i ksiądz

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 10.06.2007 05:44

Nie zaznacza, żeby było bez przekleństw. Sami to wyczuwają. Chociaż niektórzy myślą, że "ksiądz" to tylko ksywka Rafała Praskiego. W sobotę do Zawiercia zjechały dla ubogich dzieci gwiazdy polskiego rapu - podała Gazeta Wyborcza.

To już czwarta edycja "Hip-Hop Active", ale pierwszy raz w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Zawierciu. Ksiądz Rafał rok temu przyszedł tu z Częstochowy i przeniósł ze sobą imprezę. Zaczęło się od piłki nożnej. Praski, nim się wyświęcił, kopał i słuchał rapu. Już jako wikary chodził na koncerty organizowane przez "Dzikiego", lidera składu Ideo, ojca częstochowskiego hip-hopu. Tam poznał "Sokoła" z WWO. Razem wpadli na pomysł, żeby rozegrać charytatywny mecz księża kontra raperzy. Świeckich zawodników stawiło się trzy razy więcej, ale byli w gorszej kondycji z powodu "innego stylu życia", jak przyznał "Łyskacz" z Mor Wa. Za to po meczu dali żywiołowy koncert. Od tego czasu impreza się rozrosła. Co roku dochodzi drużyna z innej branży. Dzisiaj z duchownymi i muzykami zmierzą się również śląscy oldboye (m.in. prezes GKS-u Katowice Jan Furtok) i bokserzy (np. zawodowy mistrz świata w kategorii juniorów Grzegorz Proksa), a także koszykarze i rugbyści. A potem wystąpi czołówka polskiego rapu. - Zgłaszały się jakieś zespoliki lokalne, ale nie będzie dla nich czasu. Gwiazdy wychodzą tylko na trzy, cztery numery - tłumaczy wikary. W programie mało znana Firma, słynąca z ostrego języka. - Nietaktem byłoby, gdybym zadzwonił i zaznaczył, żeby nie było przekleństw - ksiądz Rafał twierdzi, że raperzy sami to wyczuwają. Chociaż na koncertach bywa bez koloratki i zdarzyła mu się taka oto sytuacja. Do Praskiego podchodzi raper i mówi: "A ja cię znam. Ty masz taką fajną ksywkę, no, jak ona idzie... Już wiem - ksiądz!". - Czasami padnie przekleństwo. Ale robimy dobrą rzecz - ucina wikary. Jego imprezy łamią stereotypy. Raper to nie jest ćpun, a bokser ma coś do powiedzenia o życiu. I potrafią zrobić coś bezinteresownego, tacy zabiegani znajdują czas i pokazują się za darmo. A cały dochód przeznaczony jest na kolonie dla dzieci ze środowisk marginalizowanych przez biedę. Za każdym razem udało się zebrać około 15 tys. zł. Dwa autokary kolonistów jechały na wakacje w góry, nad rzekę. "Fajne to morze" - zachwycił się niektóry, po raz pierwszy widząc wodę. W tym roku celem jest prawdziwe morze.