publikacja 11.06.2007 05:46
Służba Bezpieczeństwa chciała wmanewrować arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego w interesy z "Nikosiem" - ojcem chrzestnym mafii samochodowej - donosi Rzeczpospolita, zarzucając równocześnie kilku księżom związki z mafią.
Informacja o związkach gdańskiego metropolity Tadeusza Gocłowskiego z gangiem nieżyjącego już legendarnego mafiosa Nikodema Skotarczaka pojawiła się w aktach rozpracowania przez SB skorumpowanych milicjantów w listopadzie 1984 r. Wówczas to kapitan wydziału III gdańskiej bezpieki Jan Protasewicz sporządził notatkę na temat działalności bandy samochodowej. Esbek m.in. napisał: "W kraju, jak i na terenie Trójmiasta, rozprowadzeniem samochodów zajmował się Tadeusz J. (...) Rozprowadzał je także poprzez swoje szerokie kontakty osobiste z księżmi, jak np. ks. Kargul, biskup Gocłowski i inni". Informacja pochodziła z donosu jednego z agentów umieszczonych w bandzie Skotarczaka. Bliski współpracownik arcybiskupa Gocłowskiego: - Wiarygodność jest żadna. Tak naprawdę nie było księdza Kargula. To przezwisko księdza z Żabianki pochodzące jeszcze z czasów seminarium. Mimo to SB potraktowała informację bardzo poważnie. Kilka dni później inny funkcjonariusz pobiegł do Urzędu Miejskiego w Gdańsku, gdzie dostał dokładne dane osób przewijających się w dokumencie esbeka z pionu do walki z opozycją. Na tej podstawie stworzono listę blisko 70 osób. Są tam dane o urodzeniu, wykształceniu, zatrudnieniu oraz zameldowaniu. Obok nazwiska Gocłowskiego ktoś odręcznie dopisał "biskup gdański". - To kompletna bzdura - tłumaczy Rz Gocłowski. - Nigdy nie kupowałem i nie miałem żadnego samochodu. Nie znałem też Tadeusza J., który pojawia się w tym dokumencie. Nie wiem, skąd SB miałaby mieć informacje o rzekomych moich interesach z ludźmi pana Skotarczaka. Uważam, że napisanie czegoś takiego w jakimś esbeckim kwitku jest niepoważne. W latach 80. najbliższymi współpracownikami biskupa Gocłowskiego byli m.in.: znany z afery Stella Maris były kapelan biskupa ks. Zbigniew Bryk, były szef wydziału duszpasterskiego kurii ks. Stanisław Dułak oraz nieżyjący już proboszcz z Żabianki ks. Jerzy Kuhnbaum, bardziej znany jako ks. Kargul. Najbliższe związki z mafią miał ten ostatni. Tuż obok powstającego kościoła na gdańskiej Żabiance sklep meblowy prowadził kasjer gangu "Nikosia" Tadeusz J. Ten były milicjant nie mógł wyjeżdżać z Polski, dlatego zajmował się rozprowadzaniem skradzionych samochodów w kraju. Zaprzyjaźnił się z księdzem Kuhnbaumem vel Kargulem. - Kiedyś ks. Kargul zaprosił mnie do siebie i byliśmy w sklepie tego Tadeusza. Wtedy poznałem też Nikodema Skotarczaka. Widziałem go może ze dwa razy. Wiem, że ksiądz Kargul załatwiał u tego Tadeusza meble i kupił też samochód. Nie wiedzieliśmy, że oni tworzą jakiś gang - zastrzega ks. Bryk.
Sklep był jednak tylko przykrywką. Tadeusz J. w Polsce wyszukiwał osoby, które użyczały swoich nazwisk do legalizacji przemycanych z zagranicy samochodów. W ten sposób ksiądz z Żabianki stał się posiadaczem prawdziwego rarytasu w czasach PRL - czarnego forda sierry. Auta od "Nikosia" kupowali też inni księża. Działalność i znajomości ks. Kuhnbauma budziły wątpliwości już w latach 80. - Nigdy się nie krył z piciem wódki z milicjantami - wspomina ksiądz proszący o zachowanie anonimowości. - Wiele osób podejrzewało, że współpracował z bezpieką. Dowody znalazły się jesienią ubiegłego roku, gdy swoje teczki otrzymał z IPN prałat Henryk Jankowski. Wtedy się okazało, że Kuhnbaum to TW o pseudonimie Julian. Donosił na prałata, arcybiskupa Gocłowskiego i innych księży, m.in. wtedy gdy SB przygotowywała się do przyjazdu papieża na Wybrzeże w 1987 r. Jego oficerem prowadzącym był porucznik Józef Kaczan z wydziału IV SB. Ksiądz Bryk stara się bagatelizować współpracę z SB nieżyjącego przyjaciela: - Czytałem te donosy. To powszechna wiedza. Ksiądz Kargul mi też się przechwalał, że zna jakiegoś Józka z SB. Mówił, że jeśli coś trzeba będzie załatwić, to przez niego da radę, bo są kolegami. Według naszych informacji to właśnie ks. Kuhnbaum był głównym pośrednikiem między grupą "Nikosia" a gdańską kurią. Kasjera gangu znał też ówczesny naczelnik wydziału duszpasterskiego kurii ks. Stanisław Dułak. Poznali się przez ks. Kuhnbauma w sklepie meblowym. Na prośbę gangstera ksiądz użyczył swojego nazwiska do zalegalizowania audi 80. Afera wybuchła, gdy milicja zaczęła zatrzymywać przemycane auta. Wtedy do kurii przyszli pechowi właściciele, którym skonfiskowano audi. Chcieli od ks. Dułaka gotówki, bo formalnie on był sprzedającym trefne auto. Samochodem od gangu "Nikosia" jeździł też ówczesny proboszcz z Moreny ks. Władysław Matys (również zdemaskowany przez ks. Jankowskiego jako TW). On przyjaźnił się i użyczał pomieszczeń na drukarnię legendarnemu już współpracownikowi SB i wspólnikowi "Nikosia" Edwinowi Myszkowi. Ksiądz Matys nie zgodził się jednak na rozmowę z Rz. Światło na związki mafii samochodowej z gdańską kurią rzuca też list, który właśnie Myszk wysłał do znajomego księdza z więzienia. Pismo przechwyciła bezpieka. Adresował je do księdza "B". Myszk prosił w nim o skopiowanie kilku kaset magnetofonowych i przekazanie ich do prokuratury, prałata Jankowskiego, sekretariatu prymasa Wyszyńskiego oraz na adres domowy szefa wydziału do walki z opozycją gdańskiej bezpieki Leona Stańczyka. Prośba nie została spełniona, bo list nie trafił do adresata. Tajemniczych kaset nigdy nie ujawniono. Nie ma ich w aktach sprawy gangu "Nikosia". Jak można wnioskować z treści listu, miałyby skompromitować SB. Sam Myszk nie spotyka się z dziennikarzami.