publikacja 28.06.2007 11:51
W chwili, gdy arcybiskup warszawski Kazimierz Nycz wyjeżdża po paliusz arcybiskupi do Watykanu, Nasz Dziennik, wzorem moskiewskiej Prawdy drukuje swoje „naukowe odkrycia", przeprowadzając bezpardonowy atak. Broniąc bowiem niedoszłego metropolitę warszawskiego atakuje praktycznie wszystkich - napisał ks. Isakowicz-Zaleski na swojej stronie internetowej.
Najpierw Kościelną Komisję Historyczną, powołaną przez Episkopat Polski i składającą się z najwybitniejszych księży profesorów historii Kościoła. Później także osobę dr Janusza Kochanowskiego, praktykującego i prawego katolika, oraz urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, o którego bezstronności mogliśmy się wielokrotnie przekonać - pisze ks. Zaleski w komentarzu pod tytułem "Obrzydliwy atak na Kościół warszawski". Dalej czytamy: Atakuje jednak przede wszystkim Kościół warszawski, bo stara się wmówić wiernym, ze arcybiskup Kazimierz Nycz, kapłan niezłomny z epoki panowania władzy komunistycznej, doszedł do urzędu metropolity stolicy Polski, w wyniku wewnątrzkościelnego spisku i intryg urzędników kościelnych. Najmocniejsze zdania bowiem brzmią – cytuję – „Wbrew temu, co powszechnie twierdzono, ks. abp Stanisław Wielgus nie przyznał się i nie potwierdził współpracy z SB. Ksiądz arcybiskup nie jest bowiem autorem odezwy, która została odczytana w kościołach archidiecezji warszawskiej 6 stycznia br. Dokument ten został napisany przez kogoś innego, bez wiedzy nowego metropolity warszawskiego. Wbrew temu, co twierdzono w środkach przekazu, Papież Benedykt XVI nie odwołał ks. abp. Stanisława Wielgusa z urzędu metropolity warszawskiego.” Koniec cytatu. Boże Wszechmogący, daj siłę arcybiskupowi Kazimierzowi Nyczowi, aby odbierając paliusz z rąk Ojca Świętego Benedykta XVI przetrzymał atak na swoją archidiecezję. Daj też mądrość jego kapłanom i wiernym, aby wytrwali w wierności nowemu metropolicie. Na komentarz ks. Zaleskiego zareagował Nasz Dziennik: Ksiądz wobec bezpieki W opublikowanym na stronie internetowej ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego komentarzu, o którym drogą elektroniczną poinformował on Nasz Dziennik, znalazło się kilka przekłamań, które nie mogą pozostać bez sprostowania. Po pierwsze, ks. Isakowicz-Zaleski sugeruje w tytule "obrzydliwy atak na Kościół warszawski", nie zauważając, że wspomnianego ataku dokonano na przełomie 2006 i 2007 roku i to nie tylko bez udziału, ale przy wyraźnym sprzeciwie "Naszego Dziennika". Po drugie, ks. Isakowicz-Zaleski mówi nieprawdę, sugerując, że bronimy "niedoszłego metropolity warszawskiego", ponieważ bronimy byłego metropolity warszawskiego. Jak bowiem wiadomo, ks. arcybiskup Stanisław Wielgus zgodnie z prawem kanonicznym objął urząd metropolity warszawskiego w dniu 5 stycznia br., a rezygnację złożył 7 stycznia bieżącego roku. Po trzecie, pisząc, że to nie Kościelna Komisja Historyczna przygotowała komunikat, który został przekazany mediom 5 stycznia br., wcale nie "atakujemy Kościelnej Komisji Historycznej, powołanej przez Episkopat Polski i składającej się z najwybitniejszych księży profesorów historii Kościoła." Atakiem na Kościelną Komisję Historyczną byłoby stwierdzenie odwrotne, a mianowicie, że to Kościelna Komisja Historyczna przygotowała wyżej wspomniany dokument, albowiem to podpisanie takiego komunikatu bez dokładnej weryfikacji dokumentów, uwłaczałoby gronu wspomnianych księży profesorów.
Po czwarte, nie atakujemy rzecznika praw obywatelskich, lecz zwracamy tylko uwagę, że w sprawie ks. arcybiskupa Stanisława Wielgusa nie tylko nie zachował bezstronności, ale również nadużył swojego stanowiska, naruszając tym samym zasady konstytucyjne. Po piąte, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski mówi nieprawdę, stwierdzając, iż staramy się wmówić, że "arcybiskup Kazimierz Nycz, kapłan niezłomny z epoki panowania władzy komunistycznej, doszedł do urzędu metropolity stolicy Polski w wyniku wewnątrzkościelnego spisku i intryg urzędników kościelnych". W naszych publikacjach dotyczących ks. arcybiskupa Stanisława Wielgusa nawet nie padło nazwisko ks. arcybiskupa Nycza. Wszyscy dobrze wiemy, że ks. arcybiskup Kazimierz Nycz został metropolitą warszawskim na mocy decyzji Papieża Benedykta XVI, a nie na skutek jakiegoś spisku, o którym mówi ks. Isakowicz-Zaleski. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski jest wielce zasłużonym i godnym szacunku kapłanem. Jesteśmy w stanie zrozumieć jego postawę, zważywszy na szykany, jakich doświadczył z rąk funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa PRL. Czytając jednak poniższy tekst, tak samo słuchając jego wypowiedzi na temat lustracji, tak ochoczo udzielanych różnym mediom, rozumiemy również ks. kardynała Stanisława Dziwisza, który wyraził swój sprzeciw wobec dzikiej lustracji krakowskich księży. I jeszcze jedna sprawa. Być może ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski nie zwrócił uwagi, że w kwestiach związanych z "lustracją" księży największego poparcia udzieliły media znane z postawy antyklerykalnej. Być może jeszcze nie zauważył, że w tych sprawach, choć z pewnością nieświadomie, współpracuje dziś ze swoimi dawnym prześladowcami. Ks. Zaleski zdążył już na polemikę Naszego Dziennika zareagować: Dzisiejszy „Nasz Dziennik” (w wydaniu internetowym, bo do takiego mam dostęp w Niemczech), wbrew wczorajszym hucznym zapowiedziom, oczywiście żadnych dowodów na swoje rewelacji w sprawie arcybiskupa Stanisław Wielgusa nie podał. A więc był to blef. Szkoda, bo tak się to ciekawie zapowiadało. Gazeta przedrukowała natomiast mój tekst z niniejszej strony internetowej. Bardzo się z tego cieszę i dziękuje za reklamę strony. Zamieściła też polemikę p. Sebastiana Karczewskiego, ale nie będę się do niej ustosunkowywał, bo praktycznie w niej nic nie ma istotnego. Dodam tylko, że polemista był łaskaw zapomnieć o jednej sprawie. Przez ostatnie lata wielokrotnie pisałem do „Naszego Dziennika” i występowałem w wielu dyskusjach w Radiu Maryja. W październiku ubr. przez kilka godzin mówiłem o lustracji w kościele tak w Radiu, jak i w Telewizji Trwam. Wtedy ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk był za lustracją. Mówił o tym z wielkim zapałem tak przy stole, jak i na antenie, zwłaszcza o lustracji niektórych księży biskupów. Za parę tygodni całkowicie zmienił front i to o 180 stopni. Co się takiego stało? Co czy kto tak mocno na niego wpłynął, że dziś jego media mówią w sprawie lustracji prawie tym samym głosem co „Gazeta Wyborcza” i „Trybuna”? Uważam, że czytelnicy i słuchacze maja prawo poznać odpowiedź na te pytania.