Ubijanie egzorcystów

Franciszek Kucharczak

GN 34/2013 |

publikacja 22.08.2013 00:15

Zniewolony potrzebuje uwolnienia, a nie zapewnień, że jest miły.

Ubijanie egzorcystów rysunek Franciszek Kucharczak

Moda na egzorcyzmy istnieje od lat. Ale nie na prawdziwe, lecz filmowe. Jeśli ludzie w większości „wierzą” w diabelskie zniewolenia, to tak jak wierzą w inne horrory: ekscytują się nimi, ale zakładają, że to nieprawda.

Wydawałoby się, że to nieważne, czy ludzie wierzą w diabła, byle wierzyli w Boga. Diabeł nie jest przecież żadnym konkurentem Boga, lecz jego stworzeniem. To prawda, ale wskutek grzechu upadłe anioły zyskały na nas spory wpływ i są dla nas jak wirusy i chorobotwórcze bakterie. Człowiek może, oczywiście, tego plugastwa nie zauważać, ale niech nie liczy, że ono nie zauważy jego.

Tymczasem ostatnio jakby wzbiera fala „realizmu”, która w imię dobra bagatelizuje zło. „Na litość Boską, schowajcie te stosy, armaty. Zostawcie Nergala w spokoju” – wzywał ks. Boniecki na „Woodstocku”, powtarzając swą tezę, że „diabelskość Nergala to diabelskość z jasełek”. Upierał się też, że „nie ma w nim nic diabolicznego. To miły, spokojny, mądry człowiek. Diabeł się dobrze sprzedaje w tej formie, to ją Nergal wybrał. Diabeł zupełnie innymi drzwiami wchodzi niż przez Behemotha”.

Z tą retoryką współgra „Tygodnik Powszechny”, który, po niedawnych zachwytach nad jogą, rzucił na okładkę temat „egzorcystów celebrytów”. To ponoć księża, którzy za wiele mówią w mediach o diable. Ten zarzut można by uznać za słuszny, gdyby mówili coś niezgodnego z prawdą albo celowo tworzyli klimat fascynacji złem. Jeśli się jednak prześledzi, co konkretnie w mediach mówią egzorcyści (a o czym ma mówić pytany przez dziennikarza egzorcysta – o hodowli ogórków?) okaże się, że właśnie hamują emocje i prostują poglądy, których ludzie nabrali w kinach. I z reguły podkreślają, że kto trzyma się Jezusa, temu żaden diabeł krzywdy nie zrobi.

Zresztą, jeśli jakiś biskup uzna, że podległy mu egzorcysta mówi coś nie tak, może zakazać mu występować w mediach. I jakoś mam pewność, że ten ksiądz zamilknie i nie będzie lawirował, robił z siebie męczennika ani odwoływał się do Watykanu…

Słusznie ks. Boniecki wzywałby do schowania stosów, gdyby ktoś je wyciągał. To fajne hasło, którym można zebrać niezły aplauz od ignorantów, ale – pobudka! – ono nie jest już aktualne dobrych kilkaset lat. Krytyka nie jest podpalaniem stosów ani strzelaniem z armat. A ta się „miłemu, spokojnemu, mądremu człowiekowi” należy choćby za profanowanie Biblii.

I jeszcze to: „Diabeł zupełnie innymi drzwiami wchodzi niż przez Behemotha”. Owszem, innymi TEŻ. Ale zespół, który deklaruje przywiązanie do ciemności, naprawdę się w niej pogrąża, podobnie jak uczestnicy satanistycznych koncertów.

A co, deklaracje nie mają znaczenia? To po co w ogóle składamy wyznanie wiary, po co wyrzekamy się szatana i wszystkich spraw jego? Czy ktoś poszedłby na imprezę, na której wykrzykuje się bluzgi o jego matce i wychwala jej wrogów? Tu profanuje się kogoś droższego niż matkę, lepiej więc nie bronić tezy, że to jasełka. Fani tych „jasełek” będą potem potrzebować pomocy. I nie wystarczy wtedy psychologia.

Superspecjalistka
Dorota Zawadzka, znana jako Superniania, wzięła udział w kampanii MEN, promującej posyłanie sześciolatków do szkół, mimo sprzeciwu rodziców. W wywiadzie dla „Wprost” stwierdziła: „To nieprawda, że rodzice wiedzą, co jest najlepsze dla ich dziecka. Uważam, że powinno się słuchać specjalistów”. Tej to fajnie – gdy mama Dorota Zawadzka nie wie, co najlepsze dla jej dzieci, zwraca się do specjalistki Doroty Zawadzkiej. I my też w sprawie dobra naszych dzieci powinniśmy słuchać Zawadzkiej. Tej drugiej, oczywiście.

Postęp ewangelików
W ewangelickim kościele w Seligenstadt koło Frankfurtu nad Menem po raz pierwszy w Niemczech „małżeństwo” zawarli dwaj panowie. Do tej pory Kościół ewangelicki Hesji i Nassau tylko błogosławił pary homoseksualne. Teraz wyprzedził nawet prawo państwowe. Tak więc niemieccy protestanci powoli mają już wszystko… z wyjątkiem wiernych.

Pani Bóg myli się
Kardynał Oswald Gracias, jeden z najbliższych współpracowników papieża, odwiedził 9 sierpnia w więzieniu 38-letnią Mary Wagner. Był pod wrażeniem jej wiary. Kobieta od roku odbywa karę za to, że mówiła kobietom oczekującym na aborcję w klinice o skutkach tego czynu. Sędzia, skazując ją, powiedział w uzasadnieniu: „Kobieta nie respektuje prawa obowiązującego w Kanadzie i kieruje się jakimś wyższym prawem”. „Zarówno Pani, jak i Pani Bóg mylicie się. Nie możecie swym postępowaniem dokładać dodatkowych cierpień innym ludziom”. Wagner nie zapłaciła kaucji i postanowiła w więzieniu dawać świadectwo swej wierze. Na wieść o tym kilka kobiet odstąpiło od popełnienia aborcji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.