Abp Życiński: Trzeba bronić ks. Koprowskiego

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 04.07.2007 20:24

Trzeba bronić ks. Koprowskiego - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą abp Józef Życiński i dodaje: - Oskarżanie go o współpracę z SB byłoby zwykłą nieuczciwością.

Katarzyna Wiśniewska: Najnowszy "Przegląd Powszechny" ujawnia, że ks. Andrzej Koprowski, dziś dyrektor programowy Radia Watykańskiego, przez 19 lat kontaktował się z SB. Wczoraj w "Gazecie" streściliśmy tę publikację. Jakie są wrażenia księdza arcybiskupa po lekturze "Przeglądu"? Abp Józef Życiński: Miałem wrażenie solidnego warsztatu metodologicznego, przypomina mi to opracowanie "Więzi" o ks. Michale Czajkowskim. Wdzięczny jestem historykowi IPN panu Bartłomiejowi Noszczakowi, że poświęcił tyle uwagi na tak dogłębną analizę. To pokazuje, że zarzuty pod adresem IPN nie zawsze są uzasadnione, ponieważ jest tam wiele osób, które serio traktują swoją pracę. A oskarżanie takich ludzi jak ks. Andrzej Koprowski o współpracę z SB byłoby zwykłą nieuczciwością. Trzeba ich bronić. - Ksiądz arcybiskup znał całą sprawę dużo wcześniej. Zajmowała się nią powołana przez księdza arcybiskupa w Lublinie komisja. Dlaczego? - Komisja badała tę sprawę szczególnie gruntownie m.in. dlatego, że jeden z jej członków był w duszpasterstwie akademickim, które prowadził o. Koprowski. W Lublinie żyje dziś wiele osób, które odgrywają dużą rolę w życiu intelektualnym kraju i także należały do tej grupy. Pojawiające się oskarżenia pod adresem ks. Koprowskiego odbierały boleśnie, dlatego pospieszyły ze świadectwami. Mam tekst kobiety, która w duszpasterstwie akademickim znana była jako Miśka. Wspomina, że gdy otrzymała wezwanie na przesłuchanie w SB, ks. Andrzej powiedział: "Proszę mi dać to wezwanie". I poszedł sam. On brał na siebie wiele takich problemów, często nadstawiał głowę. A dzisiaj musi się z tego tłumaczyć. - Dla wielu ludzi kontakt z SB, zwłaszcza trwający tak długo, sam w sobie jest naganny. Nawet jeśli ks. Koprowski nie podpisał zobowiązania do współpracy, a sama SB twierdzi, że to był raczej dialog niż współpraca. - Każdy ma taki autorytet, na jaki sobie zasłużył. Są tacy, którzy wyżej cenią opinię funkcjonariusza SB niż świadectwa autorytetów moralnych. Ze wszystkich dokumentów, które przejrzeliśmy, chciałbym przywołać jeden z marca 1986 r. sporządzony przez kpt. SB Chojnowskiego. Znajdują się w nim uwagi oficera wywiadu o pseudonimie "Tibor", który pisze mniej więcej tak: "Co wy wyprawiacie, przysyłacie mi jako TW kogoś, kto nie chce współpracować, kto ma poważne zastrzeżenia do naszych planów i nigdy tak naprawdę nie był pozyskany do współpracy". To pokazuje jak wielkie różnice były w MSW. Zdaniem wywiadu w Rzymie opinie "Czwórki" [Departamentu IV MSW] o ks. Koprowskim są bezkrytyczne i szkodliwe dla działania wywiadu PRL, bo doprowadziły do ujawnienia się "Tibora", a nie przyniosły żadnych znaczących informacji. - A co sądzić o tym, że ks. Koprowski obdarował esbeka koniakiem za to, że ułatwiono mu otworzenie przewodu doktorskiego w PAN? - Nigdy nie zastanawiałem się, jak wygląda ubowiec obdarowany koniakiem, więc wolałbym się na ten temat nie wypowiadać. - Jak ksiądz arcybiskup ocenia notatkę SB sporządzoną po śmierci ks. Popiełuszki? Ks. Koprowski miał mówić, że uważa ludzi w rodzaju ks. Popiełuszki za "chorych psychicznie, którzy zaślepieni nienawiścią do komunizmu nie zdają sobie sprawy, że więcej robią zła Kościołowi niż komunizmowi". - Jedyne świadectwo to w tym przypadku zapiski esbeka. Nieraz trafiłem już w nich na błędy. Przykładowo w teczce prof. Bartoszewskiego, który wedle takiej notatki miał prowadzić wykłady na Katolickim Uniwersytecie w Monachium i publikować w "Słowie Powszechnym". Tyle że w Monachium nie ma Uniwersytetu Katolickiego i chodziło o "Tygodnik Powszechny", a nie o "Słowo Powszechne". A wychowankowie ks. Koprowskiego podkreślają, że nigdy nie wyrażał się on krytycznie o mszach ks. Popiełuszki za ojczyznę. Te zapiski funkcjonariusza SB o ks. Popiełuszce traktuję więc na poziomie Radia Erewań. - Czy ujawnienie kontaktów ks. Koprowskiego z SB dyskwalifikuje go jako osobę pełniącą ważną funkcję w Kościele? - Na pewno nie. W dokumentach rejestrujących księży jako TW, które badała nasza komisja, esbek często pisał: "Zarejestrowałem go jako TW bez jego wiedzy, bo w przyszłości może odegrać dużą rolę w Kościele". Jeśli esbek rejestrujący ks. Andrzeja kierował się tym samym, to okazał dużo realizmu, bo ks. Andrzej faktycznie odgrywa dużą rolę w Kościele.